— Moja mama zasłużyła, by świętować jubileusz w domku letniskowym, a twoi biedni rodzice niech na ten czas się wynoszą! — oświadczył mąż

twojacena.pl 3 tygodni temu

Moja mama zasłużyła, żeby świętować jubileusz w domku letniskowym, a twoi biedni rodzice niech się na ten czas wyniosą! oświadczył mąż.
Drewniany dom z pochylonym dachem i rzeźbionymi okiennicami stał wśród starych jabłoni. Dom odziedziczyła Ola po rodzicach, gdy zmarła babcia. Tu spędziła dzieciństwo, a każdy kąt przechowywał wspomnienia. Teraz Ola mieszkała tu z mężem Sławkiem już trzeci rok.
Wieczór wrześniowy zabarwił niebo na purpurowo. Na werandzie Ola rozstawiała filiżanki do wieczornej herbaty. Przez otwarte drzwi dobiegały głosy rodziców Piotr Mikołajewicz opowiadał matce, jak dziś zebrał ostatnie pomidory w szklarni.
Weroniko Stefanówno, jutro trzeba wykopać marchew mówił ojciec, wycierając ręce ręcznikiem. niedługo zaczną się przymrozki.
Oczywiście, Piotrze Mikołajewiczu. Olu, może pomożesz nam jutro? zwróciła się matka do córki.
Ola skinęła głową, nalewając gorącą herbatę do filiżanek. Rodzice przyjechali do córki na początku lata i od tamtej pory pomagali w gospodarstwie. Ojciec naprawiał płot, pracował w warzywniku, matka gotowała dżem z porzeczek i agrestu zebranych w ogrodzie. Dom wypełnił się znajomym ciepłem odgłosami kroków na drewnianej podłodze, zapachami domowych wypieków, cichymi rozmowami przy kolacji.
Sławek pojawił się w drzwiach, otrząsając z kurtki krople deszczu. Pracował jako inżynier w mieście, codziennie dojeżdżał tam samochodem.
Piotrze Mikołajewiczu, jak sprawa z dachem stodoły? zapytał zięć, siadając przy stole.
Myślę, iż trzeba kupić nowe deski. Stare zupełnie spróchniały odpowiedział ojciec Oli.
Sławek pił herbatę w milczeniu, tylko od czasu do czasu przytakując na uwagi teścia. Ola zauważyła, iż mąż stał się roztargniony, często marszczył brwi bez powodu. Gdy rodzice szli spać, Sławek długo siedział przed telewizorem, przeskakując kanały.
Coś się stało? zapytała Ola pewnego wieczoru, siadając obok męża na kanapie.
Nie, nic takiego odparł Sławek, nie odrywając wzroku od ekranu.
Ola nie nalegała. Mężczyźni bywają posępni, zwłaszcza jesienią. Może po prostu był zmęczony.
Ale po kilku dniach zachowanie Sławka się zmieniło. Gdy ojciec zaproponował pomoc przy remoncie garażu, mąż odmówił ostro, jak nigdy dotąd. Przy kolacji milczał, odpowiadał oschle. Weronika Stefanówna spytała, czy zięć nie jest chory, ale Ola uspokoiła matkę.
W sobotni poranek, gdy rodzice poszli do lasu po grzyby, Sławek podszedł do żony w kuchni. Ola zmywała naczynia po śniadaniu.
Olu, muszę z tobą porozmawiać powiedział mąż, siadając przy stole.
Ola wytrzęsła ręce ręcznikiem i odwróciła się. Twarz Sławka była poważna.
U mamy niedługo jubileusz. Sześćdziesiąte urodziny. Walentyna Iwanowna chce go tu obchodzić, w domu. Zaprosić krewnych, przyjaciół. Wiesz, jak mama lubi przyjmować gości.
Ola skinęła głową. Teściowa rzeczywiście uwielbiała biesiady. Na każde święto zbierała pełen dom ludzi, gotowała przez całe dnie.
I co proponujesz? spytała Ola.
Sławek zamilkł, potem spojrzał żonie prosto w oczy.
Twoi rodzice będą musieli na jakiś czas wyjechać. Choćby na tydzień. Mama będzie chciała wszystko przemeblować, udekorować dom po swojemu. Goście zostaną na noc. Nie starczy miejsca dla wszystkich.
Ola zastygła z ręcznikiem w dłoniach. Słowa męża zadźwięczały jak wyrok.
Jak to wyjechać? Dokąd mają jechać? Dom należy do mnie, rodzice mieszkają tu legalnie.
Nie na zawsze! Tylko na kilka dni. Mogą pojechać do twojej ciotki albo do sanatorium. Przecież mają opcje.
Ola powoli powiesiła ręcznik na haczyk. Myśli plątały się, nie układały w głowie.
Sławku, mówisz poważnie? Wyrzucić rodziców z ich domu przez przyjęcie? Mama i tata tu gospodarzą, pomagają nam. Bez nich nie dalibyśmy sobie rady z tak dużym gospodarstwem.
Mąż wstał od stołu, podszedł bliżej.
Olu, zrozum. Mama całe życie marzyła o takim jubileuszu. Krewni przyjadą z całego województwa. Przyjaciele z młodości. Takie święto zdarza się raz w życiu. A twoi rodzice no cóż, niech trochę odpoczną gdzie indziej.
Moi rodzice? głos Oli stał się twardy. Piotr Mikołajewicz i Weronika Stefanówna mieszkają w tym domu, bo mają do tego prawo. Nikt ich stąd nie wyrzuci przez jubileusz.
Sławek się zmarszczył. Policzek mu zadrgał pewny znak irytacji.
Nie rozumiesz. Mama już wszystko zaplanowała. Zamówiła stoły, zaprosiła muzyków. Za późno, żeby odwoływać.
Więc niech świętuje u siebie w domu albo wynajmie salę odparła Ola, krzyżując ręce na piersi.
Twarz Sławka zaczerwieniła się. Mąż zaciął pięści.
Słuchaj, Olu! Dość tego uporu! Mama zasłużyła, żeby świętować tam, gdzie chce. A twoi rodzice niech znajdą sobie na ten czas inne miejsce!
Ola otworzyła usta ze zdumienia. Nie spodziewała się takich słów od męża.
Co ty właśnie powiedziałeś?
To, co myślę! podniósł głos Sławek. Walentyna Iwanowna całe życie pracowała, wychowała dzieci. Ma prawo do pięknego święta. A twoi rodzice niczego w życiu nie osiągnęli. Dostają groszową emeryturę, żyją na twoim garnuszku!
Policzki Oli zapłonęły, jakby ją uderzono. Oddech się zaparł.
Powtórz to jeszcze raz!
Moja mama zasłużyła, żeby świętować w domku letniskowym, a twoi biedni rodzice niech się wyniosą na ten czas! wybuchnął Sławek.
W kuchni zapadła cisza ciężka i dźwięczna. Ola stała nieruchomo, szeroko otwartymi oczami patrząc na męża. Ręce jej drżały, ale głos brzmiał wyraźnie i spokojnie:
Rodzice zostają w domu. To ich dom. jeżeli twojej mamie potrzeba miejsca na przyjęcie niech szuka gdzie ind

Idź do oryginalnego materiału