Mam jedynego syna, ma teraz 23 lata. Urodziłam go późno, w wieku 37 lat. Było to długo oczekiwane i wymarzone dziecko. Lekarze przez lata tylko współczuli i rozkładali ręce. Po wielu latach łez i bezowocnych prób stał się prawdziwy cud – urodził nam się syn. Maluch dorastał w rodzinie, gdzie był jedynym dzieckiem, nie miał sióstr ani braci, choćby kuzynów, więc wszyscy dorośli otaczali go opieką i rozpieszczali.
Mój mąż i ja często słyszeliśmy od otoczenia, wychowawców i nauczycieli, iż naszemu synowi pozwalamy na zbyt wiele, co nie wpływa dobrze na jego zachowanie. Próbowaliśmy przez jakiś czas być bardziej stanowczy, ale oboje mamy łagodny charakter. Takimi już jesteśmy. Babcie także rozpieszczały wnuka, obdarowywały prezentami i poświęcały mu wiele uwagi. W końcu był ich jedynym wnukiem, łatwo to zrozumieć.
W szkole mój Artur nie uczył się najlepiej. W tym czasie naszą rodzinę dotknęła wielka tragedia – mój mąż odszedł. Musiałam sama zająć się synem i moją starszą mamą.
Syn skończył szkołę i znalazł pracę w warsztacie samochodowym. Zarabia niewiele, ale twierdzi, iż na wszystko mu wystarcza.
Z powodu tego, iż całe życie syn był rozpieszczany, zupełnie nie myśli o swojej przyszłości. A jeżeli już, to wyciąga wnioski dalekie od tych, których bym oczekiwała.
Do niedawna mieszkaliśmy we trójkę w małym dwupokojowym mieszkaniu: ja, Artur i moja mama. Mama mieszka z nami od dawna, od narodzin syna. Często pomagała nam, gdy Artur był jeszcze mały, a my z mężem pracowaliśmy.
Żyliśmy tak we trójkę do niedawna, bo kilka miesięcy temu Artur przyprowadził do domu swoją dziewczynę. Najbardziej oburzyło mnie to, iż nikt mnie o nic nie zapytał. Nikt mnie choćby przed faktem nie postawił. Najpierw jego wybranka często zostawała na noc, a potem, po około dwóch tygodniach, zaczęłam zauważać w mieszkaniu jej rzeczy: szczoteczka do zębów w łazience, suszarka do włosów, kapcie w przedpokoju, a potem pojawiło się kilka toreb z jej rzeczami.
Dziewczyna syna zupełnie mi się nie podoba. Rzadko wymienia z nami, ze mną i moją mamą, więcej niż kilka słów. choćby nie wiem, o czym mogłybyśmy rozmawiać. Widzielibyście, jak wygląda, od razu byście mnie zrozumieli. To prawdziwy koszmar! Obie ręce w tatuażach, kolczyk w nosie.
Nie rozumiem, co mój syn widzi w tej dziewczynie. Wygląda okropnie, jest arogancka, niegrzeczna i zupełnie niegospodarna. Do kuchni wchodzi tylko po to, żeby coś wyjąć z lodówki i zanieść do pokoju syna. Nigdy nie widziałam, żeby coś ugotowała czy posprzątała. Za to zachowuje się tak, jakby była tu pełnoprawną gospodynią. Swobodnie przeszukuje lodówkę, bierze nasze jedzenie, długo siedzi w łazience, choćby nikogo o nic nie pytając.
Próbowałam porozmawiać z synem, żeby wpłynął na swoją dziewczynę, ale on całkowicie stoi po jej stronie.
– To praktycznie moja żona. Możesz ją traktować jak członka naszej rodziny. Nie bierzemy ślubu tylko dlatego, iż na razie nie mamy pieniędzy na porządne wesele – odpowiedział.
Nic dziwnego, iż nie mają pieniędzy. Syn zarabia około trzech tysięcy, a jego wybranka w ogóle nie pracuje. Czasem podejmuje się drobnych prac dorywczych, ale zarabia grosze.
W każdej sytuacji syn staje po stronie swojej dziewczyny. Najbardziej irytuje mnie to, iż zachowuje się tak, jakbyśmy z mamą w ogóle się nie liczyły. Potrafi przyprowadzić swoje koleżanki i długo siedzą w kuchni. Dobrze, iż chociaż nie piją ani nie organizują hałaśliwych imprez. Wtedy nie wiedziałabym już, co robić i jak żyć dalej.
Wezwałam ich oboje na rozmowę. Powiedziałam, żeby znaleźli sobie mieszkanie, skoro chcą żyć jak rodzina. Syn obraził się na mnie, twierdząc, iż własna matka wyrzuca go z domu, a jego dziewczyna zaczęła płakać i naciskać na współczucie.
– Nie mamy pieniędzy na wynajem mieszkania, inaczej już dawno byśmy się wyprowadzili. Nie możemy przecież mieszkać na ulicy – powiedziała i od razu zaczęła płakać.
Moja mama, widząc to wszystko, też zaczęła płakać i oskarżyła mnie, iż jestem złą matką, bo wyrzucam dzieci z mieszkania.
Gdyby syn przyprowadził do domu normalną dziewczynę, przedstawił nas, wszystko omówiliśmy, to nikt nie miałby nic przeciwko. A tutaj po prostu postawił nas przed faktem dokonanym, żyją praktycznie na nasz koszt, jedzą nasze jedzenie, rachunki też płacę w całości ja. Całą pensję syna wydają na rozrywki i nowe ubrania, skąd mają wziąć pieniądze?
Syn obiecał znaleźć lepiej płatną pracę, żeby rozwiązać problem z mieszkaniem, ale od miesiąca nic się nie zmieniło.
Nie mogę tak dłużej, ta sytuacja mnie wściekła i irytuje, tak samo jak dziewczyna syna. Moja mama znów będzie się denerwować, ale życie w takiej atmosferze staje się nie do zniesienia.