Mój syn oznajmił, iż podarował mi dom na wsi ale gdy tam dotarliśmy, ziemia zaczęła się pode mną uginać.
Nazywam się Stanisław i mam 78 lat.
Nigdy nie sądziłem, iż będę musiał prosić obcych o radę, a jednak jestem w takiej sytuacji. Potrzebuję waszego spojrzenia na tę sprawę.
Większość dorosłego życia spędziłem jako samotny ojciec. Moja żona, Wanda, odeszła, gdy nasz syn Marek miał zaledwie dziesięć lat. Rak zabrał ją za wcześnie.
To był ciężki czas dla nas obu, ale trzymaliśmy się razem. Byliśmy tylko my przeciwko wszystkiemu. Starałem się być dla niego i ojcem, i matką, pracując ciężko, by dać mu każdą możliwą szansę.
Marek wyrósł na dobrego człowieka. Miał oczywiście swoje bunty, ale był pracowity, uczynny i rozsądny. Dobrze radził sobie w szkole, dostał stypendium, a po studiach znalazł solidną pracę w bankowości.
Zawsze byłem z niego dumny. choćby gdy się wyprowadził, zostaliśmy blisko dzwoniliśmy regularnie, spotykaliśmy się na obiad przynajmniej raz w tygodniu.
Tato powiedział, unikając mojego wzroku. Przepraszam. Mówiłem, iż to domek, ale tu będzie dla ciebie lepiej. Tu się tobą zajmą.
Zajmą? Nie potrzebuję, żeby ktoś się mną zajmował! Jestem samodzielny. Dlaczego mnie okłamałeś?
Proszę W końcu na mnie spojrzał, a w jego oczach malowała się desperacja. Ostatnio coraz częściej coś zapominasz. Boję się, iż zostaniesz sam. To miejsce ma wszystko, czego potrzebujesz. Będzie bezpieczniej.
Zapominam? Każdemu się coś zdarzy! krzyknąłem, a łzy gniewu paliły mi policzki.
To nieprawda, Marek. Zabierz mnie do domu. Natychmiast.
Marek pokręcił głową, po czym rzucił słowa, które roztrzaskały mi serce:
Nie mogę, tato. Dom już go sprzedałem.
Zawrót głowy. Ciemność na krawędzi wzroku.
Wiedziałem, iż zgodziłem się na sprzedaż, ale myślałem, iż mam czas. Chciałem poznać nowych właścicieli, opowiedzieć im o starym dębie w ogrodzie
A potem, ponad rok temu, stało się coś, co zmieniło wszystko. Był zwykły wtorkowy wieczór, gdy Marek wpadł do mnie, rozpromieniony.
Tato! zawołał. Kupiłem ci dom na wsi!
Dom? O czym ty mówisz?
To idealne miejsce. Spokój, cisza dokładnie to, czego potrzebujesz!
Byłem zaskoczony. Przeprowadzka? To brzmiało jak zbyt radykalna zmiana.
Marku, nie musiałeś. Czuję się tu dobrze.
Ale on nalegał.
Ten dom jest za duży dla ciebie samego. To czas na zmiany. Zaufaj mi.
Byłem sceptyczny. To był nasz rodzinny dom od ponad 30 lat. Tu Marek dorastał, tu Wanda i ja budowaliśmy wspólne życie. Ale syn wydawał się tak pewny, tak przejęty A ja zawsze mu ufałem.
Więc, mimo wątpliwości, zgodziłem się. Spakowałem rzeczy, a Marek zajął się resztą. Zapewniał, iż wszystko jest pod kontrolą. Był tak troskliwy, iż odsunąłem obawy na bok.
W dniu przeprowadzki Marek opowiadał o udogodnieniach nowego miejsca. Ale im dalej od miasta, tym bardziej coś mnie uwierało.
Okolica stawała się pusta. Żadnych pagórków, żadnych sielskich widoków tylko pola i opuszczone zabudowania. Gdzie były te przytulne domki, o których marzyliśmy z Wandą?
Marek spytałem czy jedziemy dobrze? To nie wygląda jak wieś.
Potwierdził, ale nie patrzył mi w oczy.
Po godzinie skręciliśmy w wąską drogę. Na końcu stał ponury budynek z tablicą: *Bursztynowy Zachód*.
Dom opieki.
Co to jest?! warknąłem, walcząc z duszącym uciskiem w gardle.
Jak śmiał sprzedać mój dom bez mojej zgody? Marek wymamrotał coś o pełnomocnictwie i moim dobru.
Zamarłem. Kolejne godziny przeminęły jak sen. Zaprowadzono mnie do małego pokoju: wąskie łóżko, okno na parking, ściany w brudnobiałym kolorze. Zapach środków czystości i stęchlizny.
Mój dom pachniał jeszcze piernikami, które Wanda piekła przed świętami. Tu śmierdziało samotnością.
Przez kolejne dni tłumiłem wściekłość i rozpacz. Czy naprawdę jestem aż tak słaby? Czy Marek widział we mnie już tylko ciężar?
Pewnego dnia, siedząc w salonie, usłyszałem rozmowę pielęgniarek:
Biedny pan Nowak szepnęła jedna. Słyszałaś o jego synu?
Nie, co się stało?
Miał ogromne długi. Hazard. Dlatego sprzedał dom i wsadził ojca tutaj.
Jak nóż w brzuch.
Hazard? To był powód? Marek mnie zdradził, by ratować własną skórę?
Wtedy pojawił się Jan stary przyjaciel, prawnik. Odwiedzał siostrę w Bursztynowym Zachodzie i zobaczył mnie przypadkiem. Gdy usłyszał moją historię, wściekł się. Obiecał pomóc odzyskać dom.
Teraz pytanie: czy mogę mu jeszcze zaufać? Czy kiedykolwiek zrozumiem, dlaczego to zrobił?








