Mój syn i jego żona podarowali mi mieszkanie na emeryturze – piękny gest miłości i wsparcia

twojacena.pl 2 godzin temu

Halina, już po przejściu na emeryturę, dostała od syna Marka i jego żony Katarzyny mieszkanie w Warszawie. Tego ranka przyjechali, wręczyli jej klucze i poprowadzili do notariusza przy ulicy Marszałkowskiej. Była tak poruszona, iż tylko wyszeptała:

Po co te tak kosztowne prezenty? Nic mi nie brak!

Marek odpowiedział:

To nasz wkład w twoją emeryturę, żebyś mogła przyjąć lokatorów.

W tym momencie Halina nie zdążyła jeszcze zarejestrować się w ZUS-ie, bo dopiero co przeszła na zasłużoną emeryturę. A już syn i synowa wszystko załatwili bez niej. Gdy zaczęła sprzeciwiać się, usłyszała: Nie rób kłótni.

Z Katarzyną nie zawsze było gładko. Czasem wszystko szło spokojnie, a nagle wybuchała burza, w której winna była zarówno ona, jak i Halina. Przez lata musiały się do siebie przyzwyczaić, nauczyć nie kłócić i nie bić się. Dzięki Bogu od kilku lat żyją w zgodzie.

Kiedy szwagierka Grażyna dowiedziała się o nowym lokum, od razu zadzwoniła, gratulując Halinie i chwale się: Wychowałam dobrą córkę, skoro nie ma nic przeciwko temu prezentowi!. Dodała, iż sama nie przyjęłaby takiego podarunku i oddałaby go na rzecz wnuka.

Północy Halina zastanawiała się, czy wystarczy jej emerytura, bo potrzebowała niewiele. Rano wezwała wnuka Patryka i delikatnie zapytała, czy nie miałby nic przeciwko, gdyby dostał własne mieszkanie. Patryk miał niedługo skończyć szesnaście lat, szykował się do studiów, miał dziewczynę, której nie mógł przyprowadzić do rodziców.

Babciu, nie martw się! Chcę sam zarabiać na utrzymanie odparł Patryk.

Wszyscy odmówili przyjęcia lokum. Halina zaproponowała je najpierw Katarzynie, potem Patrykowi, a na koniec samemu Markowi.

Przypomniała sobie historię starszej siostry Anny: jej szwagier po stracie domu musiał przeprowadzić się do mieszkania komunalnego i trzymał się go jak tonący w słomie. Nasz wujek, który zaginął piętnaście lat temu, wciąż ma spadkobierców, którzy nie mogą podzielić majątku bez kłótni.

Kiedyś w telewizji widziała, iż jej rodzice zapisali dom Markowi, a on ich wyeksmitował i sprzedał, pozostawiając Halinę i jej męża na ulicy.

Płakała, nie wiedząc, czy ze wzruszenia, czy z dumy. Po wizycie w urzędzie ZUS dowiedziała się, iż jej emerytura wynosi 2000 zł, a Marek wynajął mieszkanie za 3000 zł miesięcznie. Wtedy naprawdę doceniła rodzinny prezent był królewski.

Na koniec zrozumiała, iż prawdziwym darem nie jest majątek, ale wzajemny szacunek i gotowość do niesienia pomocy, bo kto daje, ten zyskuje.

Idź do oryginalnego materiału