Mój syn był moim przyjacielem i wsparciem przez całe życie, ale po jego ślubie staliśmy się sobie obcy.

twojacena.pl 4 dni temu

Mój syn był moim przyjacielem i podporą przez całe życie, ale po ślubie staliśmy się obcymi ludźmi.

Zawsze mogłam na niego liczyć dobry, uczynny, z sercem na dłoni. Takim wyrósł, takim pozostał jako dorosły mężczyzna. Do dnia, gdy poznał Martę. Wcześniej byliśmy nierozłączni: spotykaliśmy się często, godzinami rozmawialiśmy o błahostkach i sprawach ważnych, dzieliliśmy smutki i radości. Nie wtrącałam się za bardzo znałam granice. Ale wszystko się zawaliło, gdy ona weszła mu w życie.

Na ślub dostali od rodziców Marty kawalerkę w centrum Warszawy, świeżo wyremontowaną. Ich wymarzony początek. Nigdy mnie nie zaprosili, ale widziałam zdjęcia jasne ściany, nowe meble, przytulnie. Po śmierci męża zostałam bez grosza, więc oddałam młodym niemal całą biżuterię złote łańcuszki, pierścionki, kolczyki zbierane latami. Powiedziałam Marcie: jeżeli chcecie przetopić, nie mam nic przeciwko. Chciałam im pomóc, wesprzeć na starcie.

Ale Marta Odsłoniła prawdziwe oblicze. Twarda jak kamień. Widziałam, jak przeliczała pieniądze z kopert weselnych, sprawdzając każdą sumę. Niepokoiło mnie to. Z jednej strony gospodarna żona, z drugiej Trzeba było uważać. Dzisiejsze kobiety często traktują mężów jak bankomaty, wydają ich pieniądze, a potem biorą połowę i szukają kolejnego. Nie chcę tego dla syna, ale lęk gryzie mnie od środka.

Pół roku po ślubie Marta oznajmiła, iż nie chce dzieci. Nie teraz mówiła w tej kawalerce to niemożliwe. Nie wezmę kredytu, a kiedy będziemy mieli na większe mieszkanie? Twój syn jeszcze nie jest prezesem. Udawała, iż rozważa, ale słyszałam wyrachowanie. A ja mieszkam w niedokończonym domu po mężu dziury w ścianach, zimą mróz przenika do kości. Emerytury nie starcza na ogrzewanie. Wtedy Marta rzuciła: Sprzedaj ten dom, kup sobie studio, a resztę dajcie nam. Wtedy pomyślimy o dziecku.

Rozumiecie? Chce, żeby stara kobieta tłoczyła się w klitce, podczas gdy oni zabiorą wszystko, co najlepsze. A potem? Może jeszcze wyślą mnie do domu starców. Przez chwilę myślałam, żeby się zgodzić jeżeli tylko będą pomagać finansowo. Ale teraz? Nigdy! Z taką jak Marta trzeba mieć oczy szeroko otwarte można spodziewać się każdego podstępu.

Potem przychodził do mnie kilka razy. Delikatnie sugerował: Po co ci ten duży dom? W mieszkaniu byłoby łatwiej, tańsze opłaty. Nie ustępowałam: Miasto się rozrasta, za parę lat ta działka będzie warta fortunę. Głupio byłoby teraz sprzedać. Pewnego dnia zaproponowałam zamianę: oni wprowadzają się do mnie, a ja do ich kawalerki. W końcu to to samo, prawda? Ale Marta odmówiła. Nie podobało jej się, iż dom wymaga remontu, inwestycji, podczas gdy ja miałabym żyć wygodnie. Ona chce komfortu od razu choćby jeżeli moja propozycja była lepsza. Taka już jest.

Potem ciężko zachorowałam. Leżałam w łóżku, bez sił gorączka, kaszel, ból głowy. Dzwoniłam do niego, błagałam, żeby przyszedł, przyniósł lekarstwa, jedzenie. Wiedziałam, iż młodzi mają mało czasu, ale nie mogłam choćby zagotować wody. Kiedyś nie wyobrażałam sobie, iż mnie zostawi. A teraz? Przyszedł dopiero następnego dnia. Zostawił jakieś proszki, otwarte opakowanie aspiryny, pewnie przeterminowanej, wzruszył ramionami i poszedł. Na szczęście przyjaciółka mnie uratowała przyniosła zupę, leki, wszystko. A gdyby jej nie było?

Mój syn był moim światłem, moją siłą. Ufałam mu bezgranicznie był więcej niż dzieckiem, był przyjacielem, częścią mnie. Ale ślub to zmienił. Staliśmy się obcy, a ja jestem bezradna. To moje jedyne dziecko, miłość, duma a teraz widzę jego serce już nie jest przy mnie. Wybrał ją. Marta stanęła między nami jak mur, a ja zostałam po drugiej stronie samotna, porzucona, niepotrzebna. Rozum mówi: wszystko skończone. Czas, by wybrał matkę czy żonę. Wybór jest jasny. Ale serce wciąż łudzi się nadzieją, iż przypomni sobie, kim dla niego byłam, iż wróci. Choć z każdym dniem ta nadzieja topnieje jak śnieg w obcym słońcu.

Idź do oryginalnego materiału