Moja narzeczona znała wszystkich moich krewnych, ale ani razu nie widziała przyjaciół. Postanowiłem to naprawić. Zarezerwowałem stolik w restauracji, wszystkich poinformowałem o swoich zamiarach i zacząłem czekać na „dzień sądu”.
Byłem zdenerwowany. W moim gronie to ja pierwszy się ożenię. Moi przyjaciele nie śpieszą się z życiem rodzinnym. Lubią żyć wolno i nie muszą przed nikim tłumaczyć swoich działań.
Marek to prawdziwy łowca. Jest moim najlepszym przyjacielem, ale ma jedną wadę. Marek uwielbia uwodzić dziewczyny. Zepsuł większość moich związków. Za każdym razem, gdy dziewczyny odchodziły ode mnie do niego, mówił:
— To znaczy, iż nie potrzebujesz tak rozwiązłej dziewczyny! Myślę o tobie! Wziąłbyś ją za żonę, a ona co? Uciekłaby do pierwszego napotkanego! Traktuj to jako przysługę, pokazałem ci jej wnętrze.
Byłem zdenerwowany przed spotkaniem. Nie chciałem źle myśleć o swojej narzeczonej, ale gorzkie doświadczenie daje o sobie znać.
Nadszedł dzień spotkania. Narzeczona ubrała się elegancko. Zrobiła piękną fryzurę, pomalowała się z gustem, dobrała najlepszy perfum. Patrzyłem na nią z zachwytem.
Marek od razu zaczął żartować. Na początku w przyjacielski sposób, ale nie trwało to długo. Rzucał spojrzenia na moją narzeczoną. W jego oczach błyszczały iskierki zazdrości. Wyglądało na to, iż Marek naprawdę polubił moją dziewczynę.
Przyjaciel chwalił wygląd mojej narzeczonej. Zwrócił uwagę na jej piękne nogi i włosy. Starając się mnie upokorzyć, opowiadał zabawne historie. Było w nich mało śmiesznego, a to, co mogło wiele upokorzyć, było sporo. Milczałem i spokojnie jadłem. Nie chciałem zamieniać wieczoru w bałagan. Teraz nie było czasu w kłótnie, choć bardzo bym tego chciał.
Narzeczona zachowywała się godnie. Miło rozmawiała ze wszystkimi. Marek odpowiadał jej taktownie, ale powściągliwie. Po kieliszku białego – musującego – sytuacja nieco się zmieniła. Marek robił mojej narzeczonej aluzje na temat swoich gorących uczuć. Ona się śmiała i żartowała. W każdym razie chciałem wierzyć, iż między nimi są tylko żarty.
Marek tylko nasilał swoje działania. Próbował pogłaskać moją żonę po ręce. Ciągle patrzył na jej dekolt. choćby nie starał się ukryć swojego spojrzenia.
Przyjaciele stopniowo się rozchodzili. Zostaliśmy we trójkę. Marek długo się nie zastanawiał. Wziął moją narzeczoną za rękę i poprowadził na zewnątrz. Poprosił, żeby kontynuowali wieczór we dwoje. Moja ukochana zaśmiała się i wyszła z nim. Siedziałem przy stoliku w pełnej samotności. Przez około dwadzieścia minut, kiedy ich nie było, dopiłem to, co zostało na stole. Sytuacja była identyczna jak z matury. Marek wtedy napoił moją dziewczynę, tańczył z nią cały wieczór, a noc spędzili razem. Ja wypiłem wszystko, co znalazłem i kupiłem jeszcze. Do domu wróciłem o dziesiątej rano bez kluczy do mieszkania i paszportu. Dobrze, iż mama była ze mną i pomogła przeżyć pierwszą zdradę.
Marek zrobił mi wiele złego. Nie wiem, dlaczego wciąż się z nim przyjaźnię. Wydaje się, iż robi też dobre rzeczy. Chociaż możliwe, iż to tylko pocieszam siebie.
Marek wrócił. Jego policzka były czerwone i posierane. Podszedł do stolika, wziął swoje rzeczy i powiedział:
— Ona jest dla ciebie szalona! Pasujecie do siebie idealnie.
Marek odszedł, nie żegnając się. Minęła minuta, a przyszła moja narzeczona. Szeroko się uśmiechała. Nic nie rozumiałem. Ukochana mocno mnie przytuliła.
— Żeby tego łowcę nie widzieć na moim weselu! — wyszeptała mi do ucha. — Cały wieczór słuchałam jego głupich żartów i zalotów! Co za diabli milczałeś? Nie mógłeś tego oszusta na miejsce postawić?! Dobrze, iż mnie masz. Na ulicy dobrze wyjaśniłam mu, gdzie ma iść!
Promieniałem z szczęścia, a narzeczona nie rozumiała dlaczego. W końcu dokonałem adekwatnego wyboru.