Mój mąż nagle postanowił przeprowadzić się na wieś. A my z dziećmi tego absolutnie nie chcemy. Teraz jesteśmy na skraju rozwodu

przytulnosc.pl 2 miesięcy temu

Mam na imię Irena, mam 40 lat. Całe życie spędziłam w mieście. Tylko gdy byłam mała, czasami jeździłam na wakacje do babci.

Ojciec mojego męża Jarosława zmarł, gdy miał zaledwie dziewięć lat. Wychowywała go sama moja teściowa. Zmarła, gdy nasz syn miał zaledwie dwa lata.

Mój mąż odziedziczył jej mieszkanie. Zamieszkaliśmy w nim. Później urodził się nasz drugi syn.

Mąż miał wujka mieszkającego na wsi. Miał żonę, ale nie mieli dzieci. Jarosław spędzał u nich dużo czasu, wujek i ciocia kochali go jak własnego syna. Wujek jeszcze za życia zapisał swój dom Jarosławowi. Nie mieli więcej krewnych.

Wujek Jarosława i jego żona czasami odwiedzali nas. Ale nigdy nie zostawali długo. Mówili, iż nie mogą długo przebywać w mieście. Mówili, iż u nas powietrze jest złe. Wszędzie dużo ludzi i ruchu. A u nich na wsi jest dobrze: czyste powietrze, las, na działce wszystko rośnie, plony są obfite. Jest rzeka, a w niej dużo ryb. Nam z mężem trudno było to wszystko zrozumieć.

Zawsze przyjeżdżali z prezentami i smakołykami. Nasze dzieci bardzo ich lubiły i zawsze cieszyły się na ich przyjazd. Po ich śmierci zdecydowaliśmy z mężem sprzedać dom. Dom nie był bardzo daleko. Trzeba było jechać trzy godziny samochodem.

Mąż wziął urlop w pracy i pojechał na wieś, aby przygotować dom do sprzedaży.

Minęły dwa tygodnie, a mąż nie wracał do domu. Pewnego razu zadzwonił do mnie i powiedział, iż bardzo mu szkoda sprzedawać ten dom. Sąsiedzi są wspaniali, powietrze cudowne, a w rzece pełno ryb. Zapytałam go o sprzedaż, a on odpowiedział, iż na razie nie ma żadnych kupców.

Bardzo mnie to zdziwiło. Dom był bardzo ładny, a cena, którą ustaliliśmy, była rozsądna. Od razu zrozumiałam, iż coś jest nie tak. A potem Jarosław wrócił do domu i oznajmił mi zaskakującą wiadomość: domu na wsi nie sprzeda! Przeprowadzimy się tam całą rodziną! Byłam w szoku, gdy to usłyszałam.

A mąż nie chciał słuchać żadnych sprzeciwów. Godzinami opowiadał mi, jaki wspaniały jest ten dom na wsi. Mówił, iż jest tam ogrzewanie, woda w domu, łazienka też jest. Dom jest duży, ma pięć pokoi. Dla wszystkich starczy miejsca. Jarosław powiedział, iż ma dość życia w naszym małym mieszkaniu. Chce przestrzeni i wolności.

– Tam jest naprawdę dobrze! Nie możesz sobie choćby wyobrazić, jak tam jest cudownie! Na wsi nie ma szkoły, ale to nic strasznego! Autobus zabiera dzieci do miasta do szkoły. Obok domu jest świetny garaż. Jest duża szklarnia – ciocia Anna bardzo lubiła ogrodnictwo.

Później mąż przyznał, iż wielu kupców przyjeżdżało obejrzeć dom. Ale wszystkim odmówił. W sumie zmienił zdanie i postanowił nie sprzedawać domu. Tak to właśnie wygląda. Zdecydował, iż będziemy tam mieszkać i nas tam przeprowadzi.

Nasi synowie też nie są zadowoleni z przeprowadzki. Mają tutaj zajęcia sportowe, przyjaciół, szkołę.

– Nic strasznego! Tam też będą mieć to wszystko! Wszędzie uczą tak samo! Mieszkanie na razie wynajmiemy. A pieniądze odłożymy dzieciom na naukę! Ty też znajdziesz sobie pracę w mieście. A ja będę rolnikiem! – powiedział mi mąż.

My z dziećmi odmówiliśmy przeprowadzki na wieś. Ale wtedy mąż oświadczył:

– Nie chcecie jechać – nie musicie! Zostańcie w mieście. W takim razie złożę pozew o rozwód!

Nie wiem, co robić. Nie chcę się rozwodzić z mężem. Ale nie chcę też mieszkać na wsi. Jak postąpić, naprawdę nie wiem.

Idź do oryginalnego materiału