«Mój mąż i córka zawsze mnie ignorowali, więc cicho odeszłam. Wtedy zaczęli wpadać w panikę…»

polregion.pl 1 dzień temu

Nazywam się Alicja. Mam trzydzieści lat, pracuję jako urzędniczka w firmie zajmującej się identyfikacją, a do niedawna uważałam, iż moje życie z mężem Jakubem i jego córką Zosią to nowa rodzina, o której zawsze marzyłam.

Jakub jest o dziewięć lat starszy ode mnie. Był rozwiedziony, gdy się poznaliśmy, i sam wychowywał córkę po tym, jak jego była żona zrzekła się praw rodzicielskich i zniknęła. Zosia miała wtedy dwanaście lat modna, z błyszczącymi oczami i wyjątkowo grzeczna, gdy Jakub pierwszy raz mnie z nią zapoznał.

Miło mi cię poznać. Jestem Zosia. Dziękuję, iż zawsze dbasz o tatę.
Jej euforia rozluźniła moje spięte dłonie. Spodziewałam się odrzucenia, ale ona wydawała się szczerze cieszyć, iż jestem w ich życiu.

Pomyślałam: *Była sama, bez matki. Może ja mogę być tą osobą?*

Rok później Jakub oświadczył się. Moi rodzice wahali się kto by się nie wahał, gdy mężczyzna ma już córkę? ale w końcu, przekonani moją determinacją, udzielili mi błogosławieństwa. Wyszłam za Jakuba i przeprowadziłam się do kamienicy, w której mieszkał z Zosią.

Na początku wszystko układało się dobrze. Zosia choćby nazywała mnie mamą. Jakub był czuły. Wspólnie jedliśmy kolacje, oglądaliśmy komedie. Myślałam, iż historia pisze się sama.

Ale z czasem pojawiły się drobne pęknięcia.

Pewnego wieczoru, po kolacji, Zosia zostawiła talerz na stole i rzuciła się na kanapę z telefonem w ręce.

Zosiu, pozmywaj po sobie. Jesteś już wystarczająco duża.
Przewróciła oczami. Serio? Mamo, nie możesz tego zrobić?
Zamarłam. Nie. Jesteś w gimnazjum. Musisz nauczyć się samodzielności.
Przestań marudzić! Jesteś taką nudziarą.

Jakub stanął po jej stronie. Nie bądź taka surowa, Alicja. To jeszcze dziecko. Powinnaś posprzątać.
Czułam, jak twarz mnie pali. Nie będę jej rozpieszczać tylko dlatego, iż jest pasierbicą. Chcę, żeby wyrosła na odpowiedzialną osobę.

Ale ziarno zostało zasiane. Od tamtej pory Zosia opierała się każdemu, choćby najmniejszemu poleceniu. Jakub ją rozpieszczał. Sprzątanie, zakupy, gotowanie stopniowo wszystko spadło na mnie.

Gdy próbowałam z nimi rozmawiać Jesteśmy rodziną, powinniśmy działać razem Jakub machnął ręką: Dom to kobiece zajęcie. Zosia drwiła: Jesteś taką zimną matką.

Choć pracowałam na pełen etat, traktowali mnie jak służącą.

Potem pojawiły się problemy w szkole. Zosia miała czternaście lat i musiała zdawać egzaminy do liceum. Była inteligentna, ale leniwa. Marzyła o prestiżowej prywatnej szkole, ale popołudnia spędzała na przeglądaniu mediów społecznościowych.

Zosiu, musisz się uczyć. W liceum będzie trudniej.
Odpowiedziała szyderczo: Zamknij się. Nie jesteś moją prawdziwą matką.
Jakub dodał: Nie stresuj jej. Da sobie radę. Możemy na nią liczyć.

Kłóciliśmy się coraz częściej. Im bardziej nalegałam, tym bardziej Jakub się odsuwał. Czasem wracał późno, mrucząc coś o pracy. Podejrzewałam, iż mnie unika.

W domu zapanowało napięcie. Rozważałam rozwód, ale wahałam się czy zawiodę rodziców po tym, jak tak bardzo ich przekonywałam?

Aż pewnego ranka wszystko się zmieniło.

Dzień dobry, Zosiu. Śniadanie gotowe.
Przeszła obok mnie, nie odzywając się.
Zosia?
Nic.

Tego wieczoru zadzwoniłam do Jakuba. Hej, chciałam porozmawiać o Zosi
Cisza. choćby nie odwrócił głowy.

Dzień za dniem mnie ignorowali. Powitania, pytania, próby rozmowy wszystko na próżno. Byłam niewidzialna. Gadali między sobą, ale gdy tylko się odezwałam, ich oczy stawały się puste.

Gotowałam, sprzątałam, prałam, ale choćby dziękuję nie padło. W weekendy wychodzili razem, zostawiając mnie samą w kamienicy, którą kiedyś uważałam za swój dom.

Próbowałam jeszcze ulubione pierogi Zosi, piwo Jakuba z lodówki. Nic. Cisza wokół mnie stawała się coraz cięższa.

Płakałam pod prysznicem, gdzie nikt mnie nie słyszał. Dlaczego?

Odpowiedź przyszła przypadkiem.

Pewnego wieczoru wróciłam wcześniej i usłyszałam głosy z uchylonych drzwi salonu.
Zosia chichotała. Mama jest taka naiwna. Strategia ignorowania działa świetnie. Milczy i robi wszystko za nas.
Jakub się zaśmiał. Tak. Przestała marudzić, a przez cały czas płaci rachunki. Stała się pożyteczną gospodynią.
Zosia wykrzyknęła: od dzisiaj będę potrzebować więcej kieszonkowego. Niech mama więcej pracuje! Jestem młoda, nie muszę sprzątać. To idealne. Po prostu dalej ją ignorujmy.

Serce waliło mi jak młot. Mój mąż i pasierbica śmiali się, jak łatwo zamienili mnie w służącą.

W piersi zapłonął gniew. Gryzłam wargę tak mocno, iż poczułam smak krwi.

Nigdy im tego nie wybaczę.

Następnego ranka spróbowałam jeszcze raz: Dzień dobry.
Zignorowali mnie, Zosia choćby cmoknęła z irytacją.

Gdy wyszli, spakowałam walizki w ciszy. Wzięłam tylko to, co najpotrzebniejsze, zamknęłam drzwi i wyszłam, nie zostawiając żadnej wiadomości.

Pojechałam do rodziców. Bałam się ich rozczarowania. Ale mama ujęła moją dłoń, jej oczy były wilgotne. Możesz zostać, ile chcesz. To musiało być trudne.

Ojciec powiedział stanowczo: Zrobiłaś, co mogłaś. To wystarczy.

Łzy, które powstrzymywałam miesiącami, w końcu popłynęły. Po raz pierwszy od dwóch lat poczułam się zauważona.

Kilka dni później zadzwonił telefon. Jakub. Wbrew zdrowemu rozsądkowi, odebrałam.

Gdzie ty się podziewaś?! wrzasnął. Jak śmiesz nas zostawić? Jesteś matką, wstydź się! Wracaj natychmiast!

Odsunęłam telefon, a potem wróciłam do słuchawki. Nie, Jakubie. Nie wrócę. Chcę rozwodu.
Co za bzdury? Przestań histeryzować tylko dlatego, iż trochę cię zignorowaliśmy! Nie rozwodzimy się.

Był w panice bo bez mnie nie miał już służącej.

Idź do oryginalnego materiału