Mój brat doprowadził żonę do rozpaczy aż stało się to, co nieodwracalne
Mój brat był dla mnie wzorem. Od dziecka zawsze patrzyłem na starszego brata, Jacka, jak na mentora i opiekuna. Gdy się ożeniłem, powiedział mi: Pamiętaj, bracie, nigdy nie mów żonie, ile masz pieniędzy. jeżeli dasz jej wolną rękę, opróżni ci kieszenie. Trzymaj ją krótko, nie pozwól wydawać! Wtedy wydało mi się to zbyt surowe.
Ale Jacek był pięć lat starszy, już żonaty, więc myślałem, iż wie, co mówi. Na szczęście moja żona, Zosia, nie była taka. Nie goniła za markami, nie żądała drogich prezentów, nie marzyła o luksusie. Z czasem drogi moje i brata się rozeszły nasze żony się nie lubiły, a on był pochłonięty swoim interesem. Ja grałem w orkiestrze, on miał gospodarstwo i ziemię. Za każdym razem, gdy się widzieliśmy, spodziewałem się wyrzutów. Jacek zawsze miał powód, by mnie pouczać.
Pieniądze ważniejsze niż rodzina
Brat nieustannie mi powtarzał: Jesteś nieodpowiedzialny! Dlaczego żyjesz z dnia na dzień? Po co pozwalasz żonie wydawać na głupoty? Nie sprzeczałem się, ale jego słowa bolały. Po takich rozmowach próbowałem oszczędzać, ale gwałtownie wracałem do starych nawyków.
Jacek miał córkę, Jadzię. Trzymał ją niemal w niewoli ani złotówki kieszonkowego, żadnych modnych ubrań, makijażu. Rosła w surowości. Czasem przychodziła do nas, a my z Zosią potajemnie dawaliśmy jej trochę grosza. Gdy miała 16 lat, uciekła z domu tylko po to, by wyrwać się spod kontroli ojca. Jacek choćby mówił, iż sama sobie winna bo nie pilnował jej lepiej.
Ale najgorsze zobaczyłem później
Wakacje, które stały się torturą
Dwa lata temu wybraliśmy się razem nad morze. I wtedy wszystko zobaczyłem. Brat dręczył żonę o każdy grosz. Jeszcze jedna kawa? Nie możesz się napić w domu? Pizza? Oszalałaś, to majątek! Lody dla dzieci? Niech piją wodę! Pilnował każdej złotówki, każdego paragonu. Spacer z nim po deptaku był udręką. Moje dzieci, jak każde inne, chciały watę cukrową, balony, pamiątki A Jacek tylko marszczył brwi i mruczał: Zrujnujecie rodziców, rozumiecie? Choć miał znacznie więcej pieniędzy niż ja. Po prostu bał się je wydać.
Zosia w końcu nie wytrzymała: Zostańmy tu jeszcze kilka dni. Bez nich. Zgodziłem się. A Jacek z żoną wyjechali nocą. Śpieszył się chciał zdążyć na aukcję maszyn rolniczych. Ale rano zadzwonił telefon
Mieli wypadek.
Po tym dniu stałem się innym człowiekiem
Mówili, iż zasnął za kierownicą. Straciłem brata.
Od tamtej pory wszystko się zmieniło. Nie oszczędzam już na starość. Nie myślę o cenie kawy. Kupuję dzieciom prezenty, żonie ładne rzeczy, sobie dobre garnitury. Tak, pieniądze są potrzebne. Ale po co je zbierać, jeżeli nie żyje się naprawdę?
Bez sensu kurczowo trzymać się złotówek, jakby można je było zabrać do grobu. Najważniejsze, by nie stracić tych, których kochamy. Bo ich nie da się zastąpić. Reszta to tylko liczby.