Moi palestyńscy współpracownicy głodują. Mówią mi: nie nakarmię się pieniędzmi [WYWIAD]

euractiv.pl 3 dni temu
Zdjęcie: https://www.euractiv.pl/section/polityka-zagraniczna-ue/interview/moi-palestynscy-wspolpracownicy-gloduja-mowia-mi-nie-nakarmie-sie-pieniedzmi-wywiad/


„Po raz pierwszy widzę na własne oczy kryzys humanitarny na taką skalę. Widzę, jak miliony ludzi jest głodzonych, bombardowanych lub ostrzeliwanych, jak atakowane są szpitale. jeżeli to nie jest ludobójstwo, to nie wiem, co nim jest”, mówi w rozmowie z EURACTIV.pl Caroline Willemen, koordynatorka Lekarzy bez Granic (MSF) w Strefie Gazy.

Organizacja Lekarze bez Granic (franc. Médecins Sans Frontières, MSF) od dekad działa w Strefie Gazy, oferując wsparcie w zakresie podstawowych zabiegów medycznych, chirurgii, fizjoterapii, opieki poporodowej a także m.in. przy uzdatnianiu wody. Dopóki rząd Izraela nie zezwala międzynarodowym mediom na wjazd do Gazy, dopóty organizacje humanitarne pozostają głównym źródłem informacji o sytuacji na miejscu.

Caroline Willemen od dziewięciu lat pracuje w belgijskim oddziale MSF. Wcześniej uczestniczyła w misjach w DR Konga, na granicy turecko-syryjskiej oraz w obozie dla uchodźców na greckiej wyspie Lesbos oraz w Afganistanie.

Obecnie odpowiada za działania organizacji w mieście Gaza, gdzie koordynuje pracę zespołu medycznego, logistycznego i administracyjnego. Rozmawiamy pod koniec dnia, gdy akurat wróciła z ośrodka podstawowej opieki zdrowotnej w dzielnicy Sheikh Radwan. Tam Lekarze bez Granic wspierają utworzony w trakcie wojny oddział ratunkowy.

Maciej Bohajczuk, EURACTIV.pl: We wtorek (29 lipca) działająca przy ONZ inicjatywa IPC (Integrated Food Security Phase Classification) poinformowała, iż w Strefie Gazy realizuje się najgorszy scenariusz klęski głodu. Kilka dni wcześniej Światowa Organizacja Zdrowa ogłosiła, iż niedożywienie osiąga „niepokojący poziom”, i w momencie publikacji komunikatu mówiła o 63 zgonach w wyniku głodu w samym lipcu. Jak to wygląda na miejscu?

Caroline Willemen: Jeden z naszych ośrodków zdrowia prowadzi program walki z niedożywieniem wśród grup wysokiego ryzyka. Od maja br. liczba pacjentów objętych tym programem wzrosła czterokrotnie, a mówimy tu wyłącznie o dzieciach w wieku od 6 miesięcy do 5 lat, a także kobietach w ciąży oraz karmiących. We wszystkich klinikach, w których przeprowadziliśmy badania przesiewowe w tych dwóch grupach, jedną czwartą zdiagnozowaliśmy jako osoby niedożywione. Głód jest wszechobecny.

Codziennie dziesiątki rodziców błagają nas, abyśmy przyjęli do programu ich dzieci. Z medycznego punktu widzenia nie możemy ich uznać za niedożywione, ale chodzą one głodne, bo od kilku dni nie jadły nic lub najwyżej kromkę chleba dziennie.

Łamie mi się serce, ale muszę stosować zasady dystrybucji naszych zapasów. Równocześnie doskonale wiem, iż to tylko kwestia czasu, kiedy będziemy zmuszeni te dzieci objąć dodatkową pomocą. jeżeli nie są niedożywione dzisiaj, to w przyszłym tygodniu z pewnością będą.

Czy w Gazie pozostało co jeść?

Sytuacja żywnościowa jest tragiczna. W zeszłym tygodniu na miejskim rynku nie było dosłownie nic. Moi palestyńscy współpracownicy głodują. Otrzymują od nas pensje, ale przychodzą do mnie i mówią, iż nie nakarmią się pieniędzmi.

Weźmy pod uwagę, iż w takich warunkach gazańczycy funkcjonują już od bardzo dawna. jeżeli ty lub ja nie będziemy jeść przez trzy dni, to naturalnie nie będzie to przyjemne, ale na ludziach, którzy od miesięcy niedojadają, taka seria odbija się znacznie mocniej.

Od minionej niedzieli znów pojawia się trochę jedzenia na rynku, jednak to w żadnym wypadku nie wystarcza, by zaspokoić podstawowe potrzeby. Z reguły w sprzedaży są uprawiane tutaj na miejscu owoce i warzywa, czasem trafi się mąka. Nieznacznie spadły też ceny, a jeszcze w zeszłym tygodniu mój kolega musiał płacić 200 dolarów za 31 placków pita.

Jak przebiega dystrybucja tak bardzo ograniczonej ilości towarów?

Codziennie dochodzi do tragedii. Izraelskie wojsko wciąż strzela do osób w miejscach dystrybucji, zwłaszcza na południu Strefy Gazy, gdzie działa Fundacja Humanitarna Gazy (GHF), założona przez Izrael i USA. W moim regionie obserwujemy masowe ofiary wśród osób, które udają się do strefy przygranicznej, w stronę nadjeżdżających ciężarówek Światowego Programu Żywnościowego ONZ. Tam też wojsko rani lub zabija zdesperowanych Palestyńczyków. Inni trafiają pod koła ciężarówek lub z nich spadają.

Inne urazy związane są ze zrzutami żywności z powietrza. choćby jeżeli paleta na nikogo bezpośrednio nie spadnie, to gdy otoczy ją tłum, dochodzi do chaosu i niebezpiecznych sytuacji. Przypominam, iż mamy do czynienia z dwoma milionami skrajnie głodnych ludzi.

Zrzuty z powietrza wyglądają efektownie w telewizji, ale nie rozwiążą kryzysu.

Absolutnie nie. Jesteśmy wobec nich bardzo sceptyczni. To nie jest ani bezpieczny, ani efektywny, ani godny sposób, gdy zmusza się potrzebujących do liczenia na coś, co spadnie z nieba. Dodatkowo niektóre ze zrzutów mają miejsce poza tak zwanymi strefami bezpieczeństwa, gdzie trwa najcięższy ostrzał.

Dzisiaj jednak desperacja gazańczyków osiągnęła taki poziom, iż jeszcze długo będziemy obserwować tego rodzaju sceny. Jest to desperacja, która wygląda na wywołaną celowo, tak jak celowo wywołany został głód. Dopóki do Strefy Gazy nie dotrze znacznie więcej pomocy, dopóty chaos nie zmniejszy się, a ludzie będą narażać życie, byleby zdobyć pożywienie dla siebie i swoich rodzin.

Czy przy tym poziomie desperacji i frustracji ludność wciąż ma zaufanie do organizacji pomocowych?

Wiele – jeżeli nie dotyczy to już wszystkich – ciężarówek, które wjeżdżają do Gazy, nie jest w stanie dotrzeć do miejsca, w którym można zorganizować odpowiednią dystrybucję i rozdzielać żywność według wcześniej przygotowanych list beneficjentów. Siłą rzeczy rodziny wysyłają po towary swoich najsprawniejszych przedstawicieli.

Samotne kobiety czy starsze pary nie mają żadnych szans – nie dotrą do ciężarówki, nie będą w stanie nic odebrać, a choćby jeżeli to zrobią, to nie będą mogły tego unieść. Niewątpliwie tutaj wszyscy są głodni i każdy, kto otrzyma worek mąki, naprawdę go potrzebuje. Ci najsłabsi pozostają jednak z pustymi rękami.

W minioną niedzielę Izrael ogłosił „taktyczne przerwy” w działaniach wojskowych, od 10:00 do 20:00, aby umożliwić dostarczanie pomocy. Czy od tego czasu jest bezpieczniej?

W mieście Gaza mieszkam w jednej w tak zwanych „białych stref”, teoretycznie bezpieczniejszych. Mimo to stale słyszymy odgłosy walk, a wczoraj kilka nalotów miało miejsce w godzinach „przerwy taktycznej”. Być może w ciągu dnia jest teraz nieco spokojniej, ale w nocy Izrael bombarduje dwa razy częściej niż dotąd. Nie, zdecydowanie nie jest bezpieczniej.

Co społeczność międzynarodowa powinna w tym momencie wiedzieć o Gazie?

Jestem z Lekarzami bez Granic od dziewięciu lat, ale po raz pierwszy widzę na własne oczy kryzys humanitarny na taką skalę. Widzę, jak miliony ludzi jest głodzonych, bombardowanych lub ostrzeliwanych, jak atakowane są szpitale. jeżeli to nie jest ludobójstwo, to nie wiem, co nim jest.

Dlatego każdy rząd ma dziś moralny obowiązek, niezależnie od środków, jakie będą konieczne, dążyć do dwóch rzeczy: do trwałego zawieszenia broni i gwarancji dostępu dla pomocy humanitarnej koordynowanej przez ONZ. To dwie absolutnie niezbędne rzeczy, których potrzebujemy.

Jeśli ktoś nie robi w tym kierunku wszystkiego, co leży w jego politycznej mocy, to najwyraźniej nie chce zrozumieć, co dzieje się w Strefie Gazy. Bo dzisiaj doniesienia są już na tyle jasne, iż nie można się usprawiedliwiać niewiedzą.

Jest pani w Gazie od czterech tygodni i zostanie na kolejne cztery. Skąd czerpie pani energię?

Moi palestyńscy koledzy pracują tu od 21 miesięcy. Są głodni, mieszkają w namiotach, stoją w kolejkach po wodę, jak wszyscy mieszkańcy Gazy. I codziennie wracają do pracy, by opiekować się pacjentami. Kim jestem ja, aby tracić motywację? Nie waham się ani przez chwilę.

Idź do oryginalnego materiału