Jak po Tatrach... chadzano? „Chadzano dolinami, «przełęcze», rozłożystymi stokami na szczyty, piargami «Zawrat do Morskiego Oka». Często szumnie, z muzyką... Sielanka ta trwała mniej więcej do końca XIX w.” - pisał sto lat temu Mariusz Zaruski, twórca TOPR. Wraz z rozwojem turystyki tatrzańskiej coraz więcej było śmiałków, którzy szli w góry bez przewodnika.
Dopóki respektowano zasady podawane przez Towarzystwo Tatrzańskie, utworzone w 1873 roku, liczba wypadków była stosunkowo niewielka. „Z chwilą przyjęcia nowej zasady przygody z mniej czy więcej dotkliwym wynikiem dla poszkodowanych, przybrały szerokie rozmiary: wracali z gór niefortunni turyści z podwiązanemi głowami, rękami, w podartym odzieniu” - pisze dalej Zaruski.
Górska moda w XIX wieku
Jak zmieniała się górska moda od połowy XIX wieku, gdy w Tatry przybywali zarówno letnicy, nie zważając na siermiężne warunki pobytu w Zakopanem, jak i chorzy dla poratowania zdrowia? Moda jest silniejsza niż wygoda, oryginalność często wygrywa z roztropnością. Nie inaczej było z modą górską. Elżbieta Kietlińska, urodzona w 1881 roku, pisała: „dla mnie tylko jedno pozostanie na zawsze zagadką: jak można było robić wycieczki górskie w ówczesnym ubraniu? Dziadek w długim surducie i nieodstępnym, wysokim, jasnym cylindrze; panny w cieniutkim obuwiu, długich sukniach, gorsetach (moja matka nie, ale ciotka Mila) i — krynolinach!!!”.
Krynoliny wyszły z mody ok. 1870 roku, ale zostały zastąpione turniurami. Nakrycie głowy stanowiły kapelusiki ozdabiane kokardami, kwiatami i piórami. Kazimierz Piliński zanotował: „Na Hali Gąsienicowej znajdowało się liczne grono turystów pań i panów. Dął ów sławny tatrzański wiatr halny. [...] W jednej chwili powstał gwałtowny wir dmący z dołu ku górze. Wszystkie kapelusze pań były już w powietrzu, ku nieopisanemu przerażeniu właścicielek. Usłużni panowie pobiegli za nimi, tracąc po drodze i swoje własne nakrycia głowy”. Panie, unikając opalenizny, chodziły w woalkach i nie rozstawały się z parasolkami.
Dopiero fin de siecle uprościł modę damską, co miało także wpływ na charakter ubiorów spacerowych. Wycieczkowy strój dla pań dopuszczał proste spódnice o długości midi, ale żakiety, podkreślające gorsetami talię osy, przez cały czas krępowały ruchy. Kapelusze już nie zasłaniały damom widoków, a parasolki zastąpiono długimi kijami alpejskimi.
Bywało, iż Tatry zwiedzano konno. Właśnie tak podziwiała piękno gór Helena Modrzejewska ubrana w amazonkę, czyli w długą spódnicę i żakiet z baskinką. Do tego miała kapelusz przewiązany szarfą i laseczkę. Panowie mogli wędrować po górach w nieco wygodniejszych surdutach i spodniach, tyle iż ich stroje uzupełniały sztywne kołnierzyki i laseczki z gałkami. Męskie buty wycieczkowe sięgały kostek, miały po bokach gumki mające ułatwiać ściąganie. Jak wspomina Mieczysław Orłowicz, działacz turystyczny z początku XX wieku, „nikt w naszej rodzinie nie miał turystycznego ubrania. [...] Panowie nie nosili jeszcze w owej dobie krótkich spodni sportowych. Nikomu choćby taka idea nie zaświtała w głowie”.
Na wyraźne zmiany w modzie górskiej trzeba było czekać aż do okresu międzywojennego, mimo iż już w 1870 roku Walery Eljasz-Radzikowski dał jasne wskazania, jak ubierać się w góry: „Suknie potrzebne są lekkie i ciepłe, a podwójne dla odmiany przy zmoknieniu. Na sobie trzeba mieć strój letni, wygodny do spinania się w górę, lekki, obszerny, bo tu wszystko, co cięży, zawadza i męczy”. Zalecał z własnego doświadczenia „wełniane okrycie grube, np. szal wielki ciepły, kożuszek krótki, a nade wszystko kaftan futrzany”. Niezbędne w zmiennej pogodzie tatrzańskiej były gumowe płaszcze, a w chłodne dni sprawdzały się peleryny z sukna lodenowego. Przestrzegał przed „flanelowymi kaftanikami zbyt przylegającymi do ciała, bo [...] wzmagają pocenie się, przez co osłabiają, a od zaziębienia nie chronią; przy zmoknieniu zaś nie ma z tem porady, gdy się zdjąć tego nie da”. Wiele uwagi poświęcił obuwiu. Mężczyźni powinni mieć „buty mocne, nieobcisłe, zachodzone, wygodne, aby nie obcierały nóg; z podwójnemi podeszwami, z niskimi obcasami, bo się wykrzywiają zaraz”. Kobietom radził, żeby nosiły trzewiki wysokie, bez korków, mocne skórkowe lub sukienne”. Napominał, iż kobiece obuwie w górach nie znosi obcasów wysokich, bo czyni chodzenie niemożliwem, zdarza się więc niebaczącym na tę przestrogę paniom, iż im ciupażką zaraz przy pierwszej wycieczce obcinać je trzeba”.
Dawny ubiór góralski
Górale chodzili w Tatry w swoich codziennych strojach. Nie mieli specjalnych ubrań przewodnickich, a gdy jako członkowie TOPR wyruszali na wyprawy ratunkowe, ich ubiór wyróżniał się jedynie zwojem liny i oznaką ratownika. W każdych okolicznościach bez względu na pogodę służyły im dobrze płócienne koszule, sukienne portki i cuchy, skórzane pasy i kierpce. Świąteczne ubrania od roboczych różniły się haftem i wykończeniami. Bardziej ozdobne stroje nosiły góralki, ale kolorystyka i krój ich ubiorów dostosowane były do twardego stylu życia w ostrym klimacie i charakteru pracy na roli bądź w gospodarstwie. Zalety strojów góralskich przewodników dostrzegali już pierwsi letnicy. Uzupełniali więc swoje ubrania serdakami, które były miejscową wersją skórzanych kamizelek podbitych futerkiem. Góralskie serdaki stały się tak modne, iż panie zakładały je wprost na suknie, a panowie na marynarki.
Moda na górskie wędrówki prowadzone przez górali nastała za sprawą doktora Tytusa Chałubińskiego, współtwórcy Towarzystwa Tatrzańskiego. Organizował on tzw. „wycieczki bez programu", na które zapraszał letników przebywających w Zakopanem, góralskich muzyków i przewodników. W 1873 roku Chałubiński zaskarbił sobie serca górali, gdy opanował epidemię cholery, zapewniając chorym lekarstwa i jedzenie. Uczył ich zasad higieny, podejmował w Zakopanem wiele dzieł charytatywnych i społecznych. Dawał przykład uczestnikom tych wędrówek, jak chodzić po górach i poznawać przyrodę tatrzańską, a zarazem integrował społeczność tubylców z goszczącymi tutaj wybitnymi osobami, spośród których wielu stało się zakopiańczykami.
Z 1913 roku pochodzi opis, który świadczy o początkach stylu sportowego w modzie górskiej. Mieczysław Świerz, taternik, odnotował, iż „powszechną regułą stał się pewien specjalny sposób ubierania się na wycieczkę. Stare i rozchodzone zwykłe trzewiki, długie, również podniszczone spodnie, wytarty serdak, pilśniowy lub słomkowy kapelusz, do ręki zaś ciupaga góralska albo długi, w różne desenie rzeźbiony kij alpejski składały się na swojski, oryginalny strój taternicki, którego broniono przed zakusami zagranicznej mody jak ubioru narodowego". Przywożone z zagranicy buty turystyczne były wtedy podbijane gwoździami. niedługo zastąpiono je butami na głęboko żłobionych gumowych podeszwach.
Ubiór w góry z początkiem XX wieku
Rewolucja przemysłowa i polityczna na początku XX wieku pociągnęła za sobą radykalne zmiany obyczajowe. Znalazło to odbicie w modzie zwłaszcza damskiej. Górale prowadzili więc w Tatry turystki, które pod zakasane spódnice zakładały męskie spodnie. Na ubiory turystyczne prawdopodobnie miała wpływ Wanda Herse, której rodzina prowadziła w Warszawie luksusowy Dom Mody Bogusław Herse. W sierpniu 1902 roku jako siedemnastolatka w towarzystwie Klimka Bachledy jako pierwsza kobieta weszła na szczyt Mnicha. Jedne z pierwszych taterniczek, Helena Dłuska i Irena Pawlewska sprowadzały z Wiednia pumpy wspinaczkowe rodzaj spodni, które przez cały czas nie wyszły z mody. Na początku XX wieku taternicy nosili kubraki w stylu góralskim, luźne koszule, wełniane skarpety, a nakrycie głowy stanowiły kaszkiety. Stroje turystyczne coraz bardziej się unifikowały, zapewniając i kobietom, i mężczyznom swobodę w pokonywaniu coraz trudniejszych szlaków.
Lata dwudzieste ubiegłego wieku zapoczątkowały modę na aktywny, zdrowy styl życia i zgrabną sylwetkę. Niektórzy ulegali jej bezkrytycznie, ale krytyczny wobec nich był Witkacy, który nie szczędził ostrych słów pod ich adresem: „Można widzieć snardzów, i to starszych, którzy całe życie w futrach w mróz chodzili, gdy w Zakopanem (ale już w Kocmyrzowie nie) w dwadzieścia stopni mrozu, w pochmurny, wietrzny dzień, zmarznięci na kość chodzą w marynareczkach i szalikach na szyjach. Po co to i co komu z tego przyjdzie? [...] Kołem łamać tego, co te modki powprowadzał. Z balkonu mego często obserwuję rzecz potworną (zresztą widzę to i na wycieczkach, ale tu chodzi o źródło) - ludzi nie chcących używać żółtych okularów na śniegu. A nikt ich nie nauczy tego, iż to jest potworne marnotrawienie wzroku”.
Moda narciarska okresu międzywojennego
Zakopane zyskało miano zimowej stolicy Polski jeszcze w okresie międzywojennym, głównie za sprawą rosnącej popularności narciarstwa. „Narty stały się modne — pisał Malczewski — jeździł, kto mógł się utrzymać na nogach. [...] Lekarzom przybywa roboty, powstają fabryki nart, spadają z nieba specjaliści szycia portek narciarskich według ostatnich mód. [...] Powstają kreacje niezapomniane, wiatrówki o kroju wprost z Marsa, szaliki o barwach dzikich jak rosomak, rękawiczki z Norwegii”. Podobnie było podczas Mistrzostw Świata FIS w roku 1929 i 1939. Po raz trzeci FIS zorganizowano pod Tatrami już po drugiej wojnie w 1962 roku.
Naszą kadrę narodową drobiazgowo opisuje Wojciech Szatkowski: „Zacznijmy od strojów, w których mieli wystąpić nasi zawodnicy podczas ceremonii otwarcia zawodów:
PŁASZCZ-KURTKA wykonana z lodenu w pepitę szaro-granatową z granatowego trykotu. Długość do połowy ud.
SPODNIE — z granatowego elastiku, obcisłe, z norweskim fasonem (tzw. narciary).
SWETER — gruby, w kolorze słomkowym, do tego czerwony szalik, jako kontrast.
WIATRÓWKA — tylko dla skoczków, wiatrówka służyła do treningu. Uszyta z ortalionu, w kolorze granatowym.
CZAPKA — cała granatowa.
RĘKAWICZKI z tego samego materiału co czapka, w środku baranek.
BOTKI — na czas tzw. po nartach, ze skóry na sztucznym baranku, ze ściętym szpicem”.
Powojenny czas PRL-u
W okresie PRL-u chadzano w góry mniej więcej w tym, co udało się skompletować jako strój wygodny, praktyczny i dostępny. Nic dziwnego, iż zarówno turyści, jak i taternicy ubierali się w koszule flanelowe i pumpy, swetry z owczej wełny i skarpety oraz brezentowe kurtki kangurki. Wśród modeli obuwia najpopularniejsze były szmaciano-gumowe pepegi, czyli peerelowska wersja sneakersów, pionierki i wibramy. Na dłuższe wędrówki zabierano kijki narciarskie, czyli poprzedniczki kijów nordic walking, a także niewielkie wąskie plecaki bez kieszeni i stelaży, zwane horolezkami. Ubiory turystyczne z lat 60. i 70. były proste, wręcz zgrzebne, przeważnie ciężkie, szarobure i zielonkawe. Rzecz jasna, nie ułatwiały wspinaczki, stanowiąc zarazem wyzwanie, by je udoskonalać mimo rozmaitych niedoborów rynkowych. Jako iż miłośnicy gór wyróżniają się umiejętnościami czerpania z własnych doświadczeń, zdolnościami manualnymi i wyobraźnią, więc w zapewnianiu sobie odpowiednich ubiorów górskich i sprzętu wykazywali się niebywałą kreatywnością.
Jakie znaczenie mają w górach odpowiednie okulary, opowiadali Leszek Cichy i Krzysztof Wielicki, którzy w lutym 1980 roku zdobyli Mount Everest. Podczas ataku szczytowego Wielicki używał okularów spawalniczych. Leszek Cichy wspomina: „Okulary spawalnicze były wówczas dostępne niemal w każdym sklepie BHP, a przy tym wyposażone w szkła, które świetnie chroniły oczy przed promieniowaniem UV. Zapewniam, iż dzisiaj też byłyby skuteczne. Może estetycznie nie był to szczyt mody, ale przeważał element praktyczny”. Podstawą ubioru wspinaczy były puchowe kurtki i kombinezony, flanelowe koszule, wełniane skarpety i rękawice dziergane przez góralki. Buty wysokogórskie na korkowej podeszwie wykonywano w Krośnie według wskazówek Andrzeja Zawady.
Z konieczności projektowaniem kurtek i kombinezonów na kierowane przez siebie wyprawy w Himalaje zajął się Maciej Berbeka, który ukończył na ASP projektowanie form przemysłowych, a wspinał się od najmłodszych lat. Kurtki według jego projektów szyła na Śląsku firma Yeti. Dopiero pod koniec lat 80. polscy himalaiści mieli dostęp do profesjonalnego sprzętu wspinaczkowego. Ewa Berbeka wspominała: „Jak przyszedł w paczkach sprzęt i ubrania, to wszyscy spadliśmy z krzeseł. Po raz pierwszy widzieliśmy polary, goreteksy i termiczną bieliznę, nic więc dziwnego, iż każdą rzecz dokładnie oglądaliśmy, macaliśmy, a choćby wąchaliśmy. Termiczna bielizna, kalesony, koszulki, na to cienki polar, potem gruby, jedna kurtka, druga kurtka, puchy. Po flanelowych koszulach i nowotarskich traperach to było jak przesyłka z innej planety! Zachwycały nie tylko faktura materiału czy lekkość strojów, ale i design”.
Obecnie design ubiorów turystycznych doskonale współgra z funkcjonalnością dzięki nowoczesnym technologiom. Oferty firm produkujących ubiory, sprzęt i akcesoria przeznaczone zarówno na wycieczki, jak i do uprawiania ekstremalnych wspinaczek oszałamiają różnorodnością, by zaspokoić najbardziej wyrafinowanie potrzeby w realizowaniu turystycznych planów i wysokogórskich projektów. Czy wobec tego wciąż jeszcze można mówić o modzie górskiej?
Źródło:
Tablice informacyjne przy ul. Krupówki
Opracowanie: Iwona Pawłowska
Kurator: Joanna Staszak
Fotografie: NAC