Dawno temu, kiedy jeszcze pamiętam, Łucja obudziła się rano z straszną chorobą. Dzień wcześniej odwiedziła cmentarz w Krakowie, gdzie jej mąż Stanisław poprosił ją, by posprzątała przy grobie swojej babci. Gdy mężczyzna szukał jej miejsca wśród szarych nagrobków, Waleria dostrzegła stado kruków siedzących na zardzewiałym ogrodzeniu. Jakby wyczuła ich przyglądające się oczy, spojrzała na metalowy pomnik. Na czarno-białej fotografii ukazała się starsza kobieta w chustce. Nagle w uszach Łucji zabrzmiał surowy, męski głos:
Na co patrzysz? Posprzątaj!
Nie rozumiejąc, czemu tak się stało, Łucja wzięła się do pracy przy obcym grobie. To jednak nie był koniec dziwactw. Kiedy Stanisław odnalazł grobowiec swojej babci, wydawało się, iż stary kamień został wymieniony na biały marmur, a zdjęcie staruszki zmieniło się zamiast zmrużonej twarzy patrzyła młoda kobieta z uśmiechem.
Nic nie pojmuję! zażartował zdezorientowany Stanisław. Kto mógł to zrobić? Nie ma już żadnych krewnych, wszyscy leżą tu.
Nie wiem, jak to się stało zmarszczyła brwi Łucja.
Ręce Walerii dręczył nieustający ból. Najbardziej martwiła ją jednak tajemnica, kto podmienił nagrodek przy ukochanej babci Stanisława.
Czy to halucynacja, a może czarna magia? zapytała męża.
Idź do lekarza poradził Stanisław. Ja sam nie rozumiem, co się stało z tym pomnikiem.
W szpitalu czekała Łucję cała seria niepowodzeń. Chirurg zlecił zastrzyki do stawów, których kobieta odmówiła. Rentgen nic nie wykazał, a lekarze wypisali receptę na maści i leki przeciwbólowe. Do bólu w rękach dołączyła ciągła apatia i niskie ciśnienie. Łucja miała wrażenie, iż w jej ciele nie pozostało już ani jednego zdrowego organu. Tak trwało kilka dni; medycy nic nie znaleźli, a młoda kobieta zaczęła przygotowywać się na koniec.
Pewnego popołudnia, gdy sąsiadka ze wspólnego podwórka, Zofia, weszła po sól, nie rozpoznała Łucji:
Co się stało, dziewczyno? spytała troskliwie. Wyglądasz na bardzo chudą.
Łucja opowiedziała jej o męskim głosie, który kazał odkurzyć obcy grób i o nagle przekształconym pomniku przy grobie babci Stanisława.
Mówisz o głosie? Czy pomnik i zdjęcie zmieniły się? zamyśliła się staruszka. To chyba sam Pan Cmentarza, który kusił cię, by wzięłaś na siebie czyjąś chorobę. Może ktoś mu coś zażyczył, a może zapłacił za to złotem.
Co to znaczy? łkała Łucja.
Czarna magia! wydała z siebie Zofia. Musisz iść do kościoła.
Kościół nie przyniósł Łucji ulgi. Choroba trwać będzie kolejny rok; musiała odejść z pracy, a w mieszkaniu trudno było jej się poruszać. Po Wielkanocy, w Dzień Zaduszny, Stanisław zaproponował, by odwiedziła zmarłych krewnych:
Spróbujesz?
Spróbuję odpowiedziała drżącym głosem.
Ty jesteś Panem Cmentarza! wycedowała ciężko chora. Przyjmij mój dar! Nie chcę umierać! Mam dzieci, męża! Zabierz choroby, które nie są moje!
Łucja wydała się w płaczu. Wszyscy zmarli zdawali się patrzeć na chudą, nieszczęśliwą kobietę. W oczach mężczyzny na zdjęciu przeszła chwila współczucia.
Weź swoje pieniądze! szepnęło w uszach Łucji. Idź z Bogiem! Kto cię wynajął, dostanie odpłatę.
Po co płaczesz przy obcym grobie? usłyszał poddenerwowany głos Stanisława. Chodźmy!
Pomnik babci Stanisława powrócił do swego pierwotnego kształtu; na fotografii znów ukazywała się staruszka z smutnym wyrazem twarzy.
Coś niesamowitego! wykrzyknął przerażony Stanisław.
Chcę żyć! zawołała ponownie Waleria. Panie Cmentarza, chroń mnie!
Następnego ranka Łucja obudziła się zupełnie zdrowa. Myśli krążyły wokół wczorajszego wydarzenia. Domyśliła się, kto spośród krewnych mógłby wyrządzić zło. Siostrze męża, która od pierwszego spotkania nie darzyła jej sympatią, niedługo przydarła się choroba i zmarła. Trudno było uwierzyć w to, co się stało, ale pamięć o tych dziwnych nocach pozostała w sercu Łucji na zawsze.













