12 kwietnia 2025
Warszawa
Dziś rano obudziłem się z ciężkim uczuciem w sercu, gdy Jadwiga, moja żona, wstała z łóżka wyglądając, jakby przygnębiła ją jakaś niewidzialna choroba. Dopiero wczoraj po południu zostaliśmy na cmentarzu w Łodzi, bo mój brat poprosił nas o uprzątnięcie grobu swojej babci. Gdy szukał jej trumny, Jadwiga zauważyła stado kruków osiadających na zardzewiałej kratce. Nagle poczuła, jakby ktoś przyglądał się jej z ukrycia, i spojrzała na żelazny pomnik. Na czarno-białym zdjęciu widniała starsza pani w szalu.
Wtedy z ciemności odezwał się głęboki, męski głos, jakby z grobu: Na co tak patrzysz? Posprzątaj!
Jadwiga nie rozumiejąc, co się dzieje, zaczęła porządkować cudzy grób. Nie był to koniec dziwactw. Gdy znalazłem miejsce spoczynku babci, zauważyliśmy, iż stary, kamienny pomnik został zastąpiony białym marmurem, a zdjęcie starszej pani zamieniło się w portret młodej kobiety z szerokim uśmiechem.
Nie pojęcie mam! wybuchnął mój brat, Staszek Kto to mógł zrobić? Nie ma już żyjących krewnych, wszyscy już spoczywają.
Nie wiem, jak to się stało przyznała Jadwiga, marszcząc brwi.
***
Ręce Jadwigi boleły nie do zniesienia. Najbardziej dręczyło ją pytanie, kto zamienił pomnik babci.
Może to halucynacje albo jakiegoś rodzaju czary? zapytała mnie, trzęsąc się.
Idź do lekarza poradził mi nasz kuzyn, Stanisław A co do pomnika, ja sam nie mam pojęcia.
W szpitalu lekarze zalecili Jadwidze zastrzyki do stawów, których odmówiła. Rentgen nic nie wykazał, a recepta skierowała ją do apteki po maści i środki przeciwbólowe. Do bólu w rękach dołączyła się ciągła senność i niskie ciśnienie. Wydawało się, iż w jej ciele nie pozostał już żaden zdrowy organ. Tak trwało kilka dni, aż w końcu lekarze nie znaleźli niczego, a Jadwiga zaczęła przygotowywać się na koniec.
Nasza sąsiadka, która przyszła po sól, nie rozpoznała jej:
Dziewczyno, co się stało? zapytała Wera Wyglądasz fatalnie.
Jadwiga opowiedziała jej historię o nieznajomym głosie, który kazał sprzątnąć cudzy grób i o nagłej przemianie pomnika.
Mówisz o głosie? Pomnik i fotografia się zmieniły? zamruczała starsza kobieta. To chyba właściciel cmentarza, chciał cię obciążyć cudzą chorobą. Może był w spłacie, a może po prostu się wściekał.
Co to ma znaczyć? szlochała Jadwiga.
Czarna magia! wydała z siebie sąsiadka. Musisz iść do kościoła.
Kościół nie przyniósł ulgi. Jadwiga cierpiała przez rok, musiała odejść z pracy, a w mieszkaniu poruszała się z trudem. Po Wielkanocy, w Dzień Zaduszny, poprosiłem ją, żeby odwiedziła groby bliskich:
Dasz radę?
Spróbuję odparła.
W chwili, gdy Jadwiga stała przy grobie, nagle usłyszała:
Ty, właścicielu cmentarza! wydała przeraźliwy krzyk, łamiąc swoje cierpienie. Weź z powrotem cudze choroby! Nie chcę umierać! Mam dzieci, męża!
Zamarła, a wokół niej zdawało się, iż wszystkie duchy patrzą na bladą, rozpaczniętą kobietę. W moich oczach, patrząc na zdjęcie, pojawiło się współczucie.
Zabierz pieniądze! szepnęło w jej uszach. Idź z Bogiem! Kto cię wezwał, otrzyma karę.
Po co płaczesz przy cudzym grobie? krzyknął rozemocjonowany Staszek. Chodźmy!
Pomnik babci Staszka wrócił do swego pierwotnego stanu. Na zdjęciu znów widniała starsza pani z żałobnym wyrazem twarzy.
Co to? zadrżał Staszek.
Chcę żyć! krzyknęła Jadwiga. Właścicielu, chroń mnie!
***
Następnego poranka Jadwiga obudziła się zupełnie zdrowa. Myśli krążyły wokół wczorajszych wydarzeń. Domyślałem się, kto mógł sprowokować te nieszczęścia. Okazało się, iż siostra mojego brata, nie lubiąca Jadwigi od pierwszego spotkania, niedługo zachorowała i zmarła. Trudno było mi wierzyć w to, co się stało, ale jedno było pewne zło przybiera różne maski.
Dziś wiem, iż nie warto lekceważyć własnych przeczucień i iż siła wiary nie zawsze rozwiązuje wszystkie problemy, ale odwaga, by stawić czoła nieznanemu, i szacunek dla pamięci przodków mogą przynieść spokój.
> Lekcja: Czasem najgłębsze rany leczy rozmowa z samym sobą i otwartość na to, co niewidzialne.



