Misteryjne zaginięcie pary w Nowym Meksyku w 1988 roku – dopiero w 2010 znaleziono ich zwłoki owinięte w brezent i ukryte w bagnie…

newsempire24.com 2 tygodni temu

**Dziennik osobisty 15 marca 2024**
Dzisiaj znów wróciłam myślami do tego, co wydarzyło się w Płocku. To miasto, gdzie wiatr znad Wisły szeptał historie o zwykłych ludziach, aż do tej jednej nocy w 1988 roku, kiedy wszystko się zmieniło. Para młodych Bartosz Kowalski, mechanik z szacunkiem w miasteczku, i jego żona, Weronika Nowak, nauczycielka w szkole podstawowej zniknęła bez śladu. Jakby ziemia ich pochłonęła. W domu zostawili kolację na stole, samochód w garażu, a na podłodze w kuchni ciemną plamę, którą ktoś próbował zmyć.
Policja przeszukała lasy, bagna, choćby opuszczone budynki w okolicy. Nic. Ani śladu, ani krwi, tylko plotki i pytania. Jak dwie osoby mogą zniknąć w środku własnego domu? Przez 22 lata nikt nie znał odpowiedzi. Rodziny cierpiały, śledczy się poddali, a sprawa porosła kurzem. Aż do 2010 roku, gdy robotnicy leśni w bagnach koło Kampinoskiego Parku Narodowego znaleźli coś, co niosło ze sobą prawdę straszniejszą niż najgorsze koszmary.
Wszystko zaczęło się od burzy piaskowej, która przeszła przez Płock w marcu 1988. Bartosz zamknął warsztat wcześniej, a Weronika wróciła ze szkoły. Sąsiedzi wspominali ich kłótnie Marta Wiśniewska słyszała krzyki przez ścianę. Tego wieczora jednak nikt nie spodziewał się tragedii. Mieli jechać do Warszawy następnego dnia, odwiedzić siostrę Weroniki, Kamilę. Nigdy nie dotarli.
Gdy Kamila zadzwoniła na policję, funkcjonariusz Marek Kozłów znalazł dom pusty, ale uporządkowany. Portfel Bartosza leżał w sypialni, torebka Weroniki na stole. Jedynym dziwnym śladem była ta plama w kuchni. Do tego Bartosz wypłacił 10 000 złotych trzy dni przed zniknięciem, a Weronika wzięła zwolnienie lekars

Idź do oryginalnego materiału