Wiosna wybuchła mi prosto w twarz...
Bez uprzedzenia. Kiedy w niedzielę wsiadałam do pociągu była zima, dookoła było biało, wszędzie śnieg, było jak w bajce, a ja miałam tę moc... W jedną noc zmieniło się wszystko - wysiadłam z pociągu i powitało mnie słońce, błękitne niebo, śpiew ptaków, ani śladu śniegu, jakbym trafiła na inną planetę, dosłownie inną. Góry zmieniły się w morze. Trochę magia.
Patrzę na rzeczy, które rozpakowuję i to wszystko wydaje mi się snem. Zdaje mi się, iż zaledwie chwilę temu pakowałam nerwowo walizkę, bo przecież poczułam, iż to musi być dziś, iż muszę gwałtownie jechać, iż mnie te góry już wołają. W międzyczasie minęły trzy miesiące, chciałabym móc napisać długie trzy miesiące, ale nic z tego - zleciały z prędkością światła! Mrugnęłam i już. A to przecież były trzy miesiące, kalendarz nie może kłamać! Przyznam szczerze, iż w tej chwili boję się zamknąć oczy, bo jeszcze obudzę się w drugiej połowie września... Ot, taki psikus!
Była sobie zima.
Czas przeszły jakoś mnie jeszcze gryzie. Za kilka dni powinno być lepiej, w końcu z czasem zawsze jest lepiej, prawda? Najgorszy jest ten przeskok ze świata A do świata B. W jednej sekundzie trzeba się przestawić, dostosować, wszystko sobie na nowo poukładać. Przyzwyczaić się do braku osób, które tak dobrze jest mieć na wyciągnięcie dłoni, to boli... Tak adekwatnie to muszę przyzwyczaić się choćby do swojej pełnej szafy, choć to może brzmieć abstrakcyjnie!
Wiosna.
Teraz powinno być ciepło, powinno świecić słońce, powinnam pochować wszystkie zimowe czapki, kurtki, buty, powinnam się zakochać, powinnam się cieszyć i nie marudzić!
Tak, to chyba jest właśnie czas na szczęście i uśmiech. To chyba czas, kiedy muszę zrobić wszystko, żeby tak było, choćby jeżeli wiem, iż niemożliwym jest, żeby wiosna przyniosła mi tyle euforii i atrakcji co zima.
Ale to przecież wiosna, cholera, nie może być źle!
Muszę tylko przeczekać ten moment, kiedy czuję się na na miejscu. choćby tutaj czuję się jeszcze trochę nie u siebie. Zżera mnie poczucie nierzeczywistości. Wszystko dzieje się jakby obok, poza mną. Jestem, oddycham, wszystko widzę i słyszę, ale nie jestem pewna czy to ja. Tu i teraz.
Chociaż jak się uszczypnę, to boli...
No i ten róż, to muszę być ja!