Miłość trwająca przez lata

twojacena.pl 2 godzin temu

Miłość przetrwała lata

Do wsi przyjechała nowa rodzina. Właśnie wybudowano nową szkołę. Stary dyrektor odszedł na emeryturę, a jego miejsce zajął nowy Radosław Kowalski z żoną, nauczycielką matematyki, oraz ich piętnastoletnią córką Jadwigą.

Jadzia zupełnie nie przypominała miejscowych dziewczyn, więc wszyscy chłopcy zwracali na nią uwagę, a lokalne dziewczęta były zazdrosne. Przyjezdna zawsze wyglądała schludnie z ciasno splecionym grubym warkoczem, czystymi butami, które choćby jesienią, mimo wiejskiego błota, umiała wyczyścić w kałuży, zanim weszła do szkoły.

Jadzia chyba nie ma co robić, skoro babrze się w błocie śmiały się z niej wiejskie dziewczyny, ale niedługo same zaczęły dbać o czystość, widząc, iż chłopakom podoba się schludność.

We wsi mieszkał Michał, szesnastoletni, pracowity chłopak, wysoki i barczysty. Nie chodził już do szkoły, skończył ósmą klasę i pracował na wsi kosił siano z mężczyznami, układał je w stogi tak perfekcyjnie, iż choćby wiejskie kobiety dziwiły się jego umiejętnościom.

Michał nie miał jednak szczęścia do dziewczyn od czternastu lat kręcił się wokół nich, a one same garnęły się do niego, bo był przystojny. Od szesnastu lat bywało, iż i pod stogami miłość uprawiał. Teraz miał już siedemnaście.

Michał hula na prawo i lewo mówili o nim sąsiedzi, a on tylko się uśmiechał.

Wszystko się zmieniło, gdy po raz pierwszy zobaczył Jadzię. Szła z matką do sklepu, cała taka schludna, zgrabna.

Co za cudo się tutaj znalazło? zdziwił się Michał i spytał swojego przyjaciela, rudego i piegowatego Józia.

To nowi, ojciec dziewczyny to nowy dyrektor szkoły, a to Jadzia i jej matka, nauczycielka od matematyki.

I wtedy Michał przepadł. Zapomniał o wszystkich swoich przygodach, jakby nigdy w życiu nie patrzył na dziewczyny. Po raz pierwszy się zakochał. choćby przymrużył oczy, gdy ją zobaczył było w niej coś niezwykłego, eterycznego, i choćby jego rozhulana dusza zatrzęsła się.

Michał rozumiał, iż Jadzia to jeszcze dziecko, więc nie próbował się do niej zbliżać, tylko obserwował z daleka. Ale w małej wsi każdy wiedział, iż Michał się zakochał.

Minęła jesień, nadeszła zima. Rzeka zamarzła, a dzieciaki z wsi wyszły na lód, by jeździć na łyżwach. Wszyscy mieli te zwykłe, metalowe śnieżynki, które przywiązywali do butów. Dziewczyny zwykle nie umiały jeździć.

Aż tu nagle stało się coś niespodziewanego. Na lód wyszła Jadzia w prawdziwych łyżwach, z butami, pięknych, jak ona sama. I jak jeździła! Wszyscy wstrzymali oddech, dzieciaki na brzegu patrzyły z zachwytem, jak figury wycina na lodzie, wiruje na jednej nodze, potem na drugiej.

No, no, Jadzia daje popis dziwili się starsi chłopcy, a maluchy stały z otwartymi buziami.

Michał nie widział, gdy Jadzia wyszła na lód, ale właśnie wracał z pracy, gdy usłyszał krzyki:

Pomocy! Ratunku!

Nie rozumiejąc jeszcze, co się stało, pobiegł w stronę rzeki. Przy drugim brzegu ktoś rozpaczliwie się miotał w przeręblu.

Jadzia tonie! krzyczały dzieci.

Michał zrozumiał Jadzia nie wiedziała, iż w tym miejscu bije podwodne źródło i lód jest słabszy. Nie myśląc długo, rzucił się na pomoc, zrzucając na lód kurtkę. Gdy zbliżył się do przerębla, zobaczył przerażone oczy Jadzi. Pełznął po lodzie, a dziewczyna, łamiąc go rękami, trzymała się ostatkiem sił.

choćby kija nie wziąłem pomyślał gorączkowo, ale wtedy zdjął pasek i rzucił go Jadzi.

Chwyciła go, a on z całej siły pociągnął i wyciągnął ją, ciągnąc po lodzie, aż w końcu wziął ją na ręce i zaniósł do domu.

Wieść o tym, jak Michał uratował Jadzię, rozeszła się po wsi. Tego samego wieczoru, gdy ściemniło się na dobre, do domu Michała przyszła matka Jadzi.

Michał, dziękuję ci, dziękuję powiedziała, przynosząc coś słodkiego. Jadzia prosiła, żebyś do nas przyszedł. Leży z gorączką.

Michał poszedł z nią. Jadzia leżała w łóżku, a gdy go zobaczyła, słabo się uśmiechnęła i podała mu gorącą dłoń.

Dziękuję, Michał. Gdyby nie ty urwała, a łza spłynęła jej po policzku. On otarł ją swoją dłonią.

Od tego dnia Michał przychodził do Jadzi każdego wieczoru, bo w dzień pracował. Siedzieli w jej małym pokoiku i rozmawiali a raczej ona mówiła, a on słuchał, zauroczony dźwiękiem jej głosu.

Gdy Jadzia skończyła szesnaście lat, już chodzili za rękę, a pewnego dnia Michał ją pocałował. Miał wtedy osiemnaście i niedługo poszedł do wojska. Żegnali się długo, Jadzia płakała, a on ją uspokajał:

Czas gwałtownie minie, wrócę, tylko zaczekaj na mnie.

Obiecała.

Ale życie bywa okrutne. Michał trafił na misję wojskową, gdzie został ciężko ranny i stracił nogę. Długo leżał w szpitalu, nikomu nie mówiąc, a już na pewno nie Jadzi.

Nie wrócę do domu kaleką. Nie chcę, żeby widziała mnie na kulach myślał. Niech sama układa sobie życie.

Gdy tylko nauczył się chodzić na protezie, wyjechał z wojskowym kolegą do miasta. Znalazł pracę, a potem ożenił się. Mimo kulawizny był przystojnym mężczyzną, pewna kobieta, Weronika, sama zaproponowała mu małżeństwo.

Michał, ożeńmy się. Będę ci pomagać powiedziała.

Dobrze zgodził się, choć w sercu wciąż nosił tylko Jadzię.

Żyli w szacunku, urodziła się im córka, Ola.

Po latach Michał zaczął odwiedzać wieś, gdzie została jego matka. Spotykał też Jadzię, która już była zwykłą wiejską kobietą wyszła za miejscowego Kazka, urodziła troje dzieci. Piękno jej nie opuściło, ale figura się rozrosła.

Za każdym razem, gdy się spotykali, czuł, iż wciąż coś ich łączy. Ale obLecz gdy pewnego dnia Jadzia odeszła jako ostatnia, Michał w końcu przestał czekać, bo zrozumiał, iż prawdziwa miłość nigdy nie umiera a jedyne, co pozostaje, to cisza i wspomnienia.

Idź do oryginalnego materiału