Miłość, teściowa i sztuczna inteligencja

newsempire24.com 1 dzień temu

— Mamo, dlaczego za każdym razem próbujesz zniszczyć mój związek z Kingą? — Głos Kamila drżał z gniewu, ale starał się zachować kontrolę.

— Bo ona nie jest dla ciebie odpowiednia, Kamilu! — odparła stanowczo Bogumiła, zaciskając usta i krzyżując ramiona.

— Słyszysz w ogóle, co mówisz? Kinga i ja kochamy się naprawdę! To nie są puste słowa!

— Miłość? — Bogumiła odwróciła wzrok. — Ona nie jest zdolna do uczuć. I doskonale o tym wiesz.

— Nic nie wiem! — Kamil podniósł głos. — Całe życie powtarzałaś: znajdź tę jedyną — dobrą, wierną, rozumną, gospodarną. No i? Jest brzydka?

— Ładna… — przyznała niechętnie.

— W domu mamy porządek? Mamy. Szanuje cię? Tak. Nigdy ci nie ubliżyła. Jest mądrzejsza ode mnie — zna się na technice i literaturze. Więc o co chodzi, mamo?

— O to, iż twoja Kinga… to nie człowiek, Kamilu — Bogumiła wstała z fotela, a mały stolik z porcelaną i ciastem, który Kinga ustawiła z gracją, zatrząsł się i runął na podłogę. — To produkt! Program! Maszyna! Żelazo i kable, owinięte w gładką skórę i błyszczące oczy!

— Mamo…

— Nie przerywaj mi! — odcięła. — Ta… kobieta… nie starzeje się, nie choruje, nie kłóci! Jest idealna z definicji! Wymienne części, ładowanie przez słońce, wbudowany termostat! Nie widzisz, iż zamieniłeś życie na technologię?

Stary jamnik Bazyl, wierny jak cień, zaszczekał i przytulił się do jej nóg.

— Oczywiście, iż się do ciebie uśmiecha! Ma wgrany tryb „uśmiech na powitanie”! Nigdy nie robi awantur, nie denerwuje się, nie krzyczy. To nie człowiek, Kamilu! A ty… wybrałeś iluzję.

Kamil milczał. W końcu odszedł do sypialni, ciężko wzdychając.

Następnego ranka Bogumiła stała na balkonie, z sercem w gardle, patrząc na podwórko, gdzie bawiły się dzieci i przechadzały pary. W uszach wciąż dźwięczały słowa syna: „Kochamy się”.

Tego samego dnia odwiedziła stronę producenta androidów. Jej palce drżały, gdy przewijała katalog. W końcu wybrała: Witold. 185 cm wzrostu, ciemne oczy, „tryb empatii”, „aktywne słuchanie”, „miękkie dłonie do przytulania”. Tak, drogo. Bardzo. Ale czy miłość syna nie jest tego warta?

Trzy tygodnie później przyszedł transport. Ogromne pudło stało w salonie, a w środku — on. Jej Witold. Jego spojrzenie było spokojne, głos kojący, jakby znał ją od lat.

— Mamo, ty na serio? — Kamil wpatrywał się w Witolda, który wygodnie rozsiadł się na kanapie z funkcją grzania.

— A dlaczego nie? — odparła Bogumiła. — Dość cierpienia. Ty żyjesz z androidem — teraz i ja nie będę sama.

— Mamo… — Kamil przesunął dłonią przez włosy. — To absurd!

— Absurd? — uśmiechnęła się gorzko. — Nie większy niż twoja Kinga. Za to on nie kłóci się, nie obraża, nie sprzeciwia. A kawę robi lepiej niż niejeden barista!

— A uczucia? Ciepło? Dusza?

— Sam tak wybrałeś. Czy mam rozumieć, iż masz podwójne standardy, synu?

Później, w kuchni, Kamil spróbował jeszcze raz:

— Mamo, rozumiem, iż chcesz mi coś udowodnić. Ale naprawdę myślisz, iż to coś zmieni?

— Myślę, iż oboje jesteśmy zmęczeni bólem. Zawodem. Byłam sama tak długo… A teraz przynajmniej ktoś zapyta, jak minął dzień, otuli kocem…

— To… podróbka. Jakbyś zamiast mnie kupiła moją kopię.

— Właśnie to zrobiłeś, Kamilek. Wybraliśmy wygodę, nie trudność. Tylko ja się do tego przyznaję.

— I co teraz?

— A teraz jemy kolację. Witold zrobił lazanię. Kinga też pewnie będzie zachwycona.

Tego wieczoru Bogumiła stała na balkonie obok Witolda. Trzymał ją za rękę. W mieszkaniu Kamil nastawiał czajnik, a Kinga aktualizowała oprogramowanie.

Miłość przybiera czasem dziwne formy. Ale czy nie najważniejsze, by w domu było ciepło?

Idź do oryginalnego materiału