Miłość bez prawa do bliskości
Halina Nowak poprawiła biały fartuch i spojrzała na zegarek. Do końca zmiany zostały jeszcze cztery godziny, ale zmęczenie już dawało o sobie znać. W korytarzu oddziału neurologicznego panował zwykły harmider – pielęgniarki kręciły się między salami, a rodziny pacjentów cicho porozumiewały się w kątkach.
– Doktor Nowak, ma pani gościa – poinformowała młoda pielęgniarka, Kasia, zaglądając do gabinetu.
– Kto konkretnie?
– Krewny pacjenta z siódmej sali. Chyba Kowalski.
Halina skinęła głową i odłożyła historię choroby, którą właśnie przeglądała. Kowalski. To nazwisko sprawiło, iż jej serce zabiło żywiej, choć starała się opanować emocje.
Do gabinetu wszedł wysoki mężczyzna po pięćdziesiątce z siąkniętymi siwizami skroniami i zmęczonymi, brązowymi oczami. Robert Kowalski trzymał w rękach siatkę z owocami i wyglądał na zaniepokojonego.
– Dzień dobry, doktor. Jak się czuje moja żona?
– Proszę usiąść – Halina wskazała krzesło przed swoim biurkiem. – Stan Marii jest stabilny. Dobrze reaguje na leczenie.
Robert odetchnął z ulgą i przesunął dłonią po włosach.
– Dzięki Bogu. Przez cały tydzień się martwiłem. Kiedy dostała tego ataku, myślałem, iż ją tracę.
Halina patrzyła na tego mężczyznę i czuła znajomy ból w piersi. Ból, który zamieszkał w niej pół roku temu i nie dawał spokoju ani w dzień, ani w nocy.
– Robercie, pańska żona to silna kobieta. Udar nie był bardzo rozległy, mowa już się poprawia. Przy odpowiedniej opiece może wrócić do normalnego życia.
– Dziękuję za wszystko, co pani robi – spojrzał jej prosto w oczy. – Wiem, iż zajmuje się pani Marią bardziej niż inni lekarze. Ona sama mi o tym mówiła.
Halina odwróciła wzrok. Tak, rzeczywiście poświęcała Marii więcej uwagi niż innym pacjentom. Ale nie z powodu zawodowego obowiązku, tylko z poczucia winy, które ją powoli zżerało.
– To moja praca. Każdy pacjent zasługuje na uwagę.
– Mimo wszystko, dziękuję. Mogę ją odwiedzić?
– Oczywiście. Tylko niech pan jej nie męczy długimi rozmowami.
Robert wstał, ale nie spieszył się z wyjściem.
– Doktor, mogę zadać pani osobiste pytanie?
Halina zesztywniała.
– Słucham.
– Jest pani zamężna?
Pytanie zawisło w powietrzu. Patrzyła na Roberta i wiedział– Nie – odpowiedziała cicho. – Nie jestem.
Robert skinął głową i wyszedł, a Halina została sama, patrząc przez okno na deszczową Warszawę, wiedząc, iż choćby jeżeli ich uczucie nigdy nie znajdzie spełnienia, to i tak na zawsze pozostanie w jej sercu.