Mieszkanie, czyli Historia jednej rodziny
Kinga wlokła się powoli ze szkoły, zastanawiając się, jak ukryć dwóję przed mamą. Najlepiej, żeby w ogóle jej nie było w domu. Wtedy po prostu schowałaby dziennik pod poduszkę i powiedziała, iż zapomniała go w szkole. Ale co zrobić jutro? Nie da się przecież codziennie zapominać dziennika. Mama i tak się dowie.
“Dzisiaj schowam, a jutro spróbuję poprawić tę dwóję. Wtedy mama nie będzie tak się wściekać” – zdecydowała Kinga i przyspieszyła kroku.
Mama ciągle przypominała jej, iż musi się dobrze uczyć. Po pierwsze, dla honoru rodzinnego nazwiska – ojciec był profesorem. Po drugie, żeby trenować mózg. Niektóre choroby dziedziczy się w genach. A babcia miała Alzheimera. Zmarła, gdy Kinga miała dwa lata.
Ostrożnie otworzyła drzwi mieszkania, starając się nie trzasnąć. Na wieszaku wisiał płaszcz mamy – znaczy, jest w domu. Kinga cicho się rozebrała i na palcach przemknęła do swojego pokoju. Wsunęła dziennik pod poduszkę i dopiero wtedy odetchnęła z ulgą. Przebrała się i od razu zabrała za lekcje. Przeczytała choćby rozdział z historii dwa razy, a mama wciąż nie zaglądała do niej. To było dziwne.
Otworzyła drzwi i nasłuchiwała. W mieszkaniu panowała cisza. Może mama jest chora i śpi? Ich mieszkanie było duże, z wysokimi sufitami i szerokimi oknami, w samym centrum Warszawy. Meble też były masywne, staroświeckie i ciemne. Korytarz wydawał się jeszcze dłuższy i mroczny wśród tych olbrzymich szaf.
Nagle w salonie wybiły zegarowe kuranty. Kinga omal nie krzyknęła ze strachu. Przypomniała sobie, iż to tylko stary zegar dziadka, i uspokoiła się. Przeszła korytarzem i zajrzała do kuchni. Mama siedziała przy stole z głową opartą na złożonych rękach.
– Mamo… – szepnęła Kinga, dotykając jej ramienia.
Mama podniosła głowę. Jej oczy były zaczerwienione od płaczu.
– Tata nie żyje. Zmarł podczas wykładu… – powiedziała martwym głosem.
Przyciągnęła córkę do siebie i wybuchnęła płaczem, wtulając się w jej ramię. Kinga przez chwilę się trzymała, ale w końcu też się rozszlochała.
Następnego dnia nie poszła do szkoły i nie poprawiła dwóji. Nie było czasu. Chodziły do szpitala, potem do kostnicy, gdzie mama zaniosła najlepszy garnitur ojca i prawie nowe buty, jeszcze gdzieś indziej…
Na pogrzebie było mnóstwo ludzi, głównie z uniwersytetu, gdzie ojciec wykładał i kierował katedrą. Kinga go nie poznała. W trumnie leżał obcy staruszek. Ale mama płakała nad nim, szepcząc: “Jak my bez ciebie?… Dlaczego nas zostawiłeś…”
Po pogrzebie mama całymi dniami leżała w łóżku, płakała i nie jadła. Kinga gotowała sobie makaron lub pierogi. Kiedy się skończyły, poprosiła mamę o pieniądze.
– Weź – powiedziała mama, choćby nie pytając, po co.
Kinga kupiła parówki, chleb i dwie paczki makaronu.
Pewnego dnia wróciła ze szkoły i zastała mamę przy kuchni – gotowała zupę. Kinga się ucieszyła.
– Jak w szkole? Co jadłaś przez ten cały czas? – zapytała mama. Kinga opowiedziała. – Przepraszam cię. Zupełnie o tobie zapomniałam. Ale już dobrze. Jutro pójdę na katedrę do taty i poproszę, żeby mnie przyjęli do pracy. Nie odmówią mi, prawda? Trzeba żyć dalej.
Mama wyglądała na wychudzoną i bladą, zupełnie nie tak, jak za życia ojca. Ale przynajmniej nie płakała.
Nowy kierownik katedry, uczeń jej ojca, zatrudnił mamę jako laborantkę. Miała nieukończone studia, więc nie mogła wykładać. Płaca była niska, więc zaproponowano jej dodatkową pracę jako sprzątaczki na katedrze. Zgodziła się, ale sprzątała wieczorami, gdy wszyscy już wychodzili.
– Wstyd. Żona profesora myje podłogi – wzdychała mama.
Kinga często przychodziła jej pomagać.
Ale pieniędzy wciąż brakowało. Mama sprzedała swoje złote kolczyki i pierścionki wykładowczyniom z katedry. Brała, co dali. niedługo i tego zabrakło.
Przyszła sąsiadka i zaproponowała kupno kilku mebli. Ale mama odmówiła.
– Mieszkanie bez nich już nie będzie takie samo – powiedziała.
– Jak się zdecydujesz, to kupię, ale cena będzie niższa – odparła urażona sąsiadka i wyszła.
Kinga spytała, dlaczego mama tak chroni meble, a złoto sprzedała.
– Jesteś jeszcze głupiutka. To meble antyczne. Takie są tylko w muzeach. choćby podczas wojny ich nie sprzedano.
I wtedy mama opowiedziała jej, jak trafiła do tego mieszkania.
Przyjechała studiować do Warszawy z małej wioski, mieszkała w akademiku. Ojciec był docentem. Zakochała się w nim, choć był od niej dużo starszy. Długo ukrywali związek. Kiedy zaszła w ciążę, ojciec zabrał ją do siebie.
Pobrali się, choć matka ojca nie pochwalała jego wyboru. Wciąż ją krytykowała, uważała za niegodną ich znamienitego rodu.
– Chciałam choćby odejść, ale tata stanął w mojej obronie. Pokłócił się z matką. A potem urodziłaś się ty. Babcia się uspokoiła, pogodziła z losem. Pewnego dnia wyszła do sklepu i nie wróciła. Ojciec szukał jej po całym mieście. Przyprowadziła ją sąsiadka. Jechała z działki i zobaczyła ją na dworcu. Chciała pojechać na letnisko, ale nie pamiętała, gdzie ma jechać. Zapomniała, iż sprzedali domek po śmierci dziadka – opowiadała mama.
– Zapominała wyłączać gaz i wodę. Musiałam pilnować jej każdej chwili, a ty byłaś jeszcze malutka. To były ciężkie dwa lata. Pod koniec babcia już nikogo nie rozpoznawała…
Kiedy zmarła, urządzili z jej pokoju gabinet dla ojca. Pracował dużo, pisał, publikował w czasopismach naukowych. Pamiętasz, jaki był dobry? Kochałam go. Choć w ostatnich latach było ciężko. Zdobył tytuł profesora, ale wyczerpał się zupełnie. A ja byłam jeszcze młoda…
On też zaczął zapominać, jak jego matka. Czasem milknął w trakcie wykładu, nie mógł przypomnieć sobie terminów. Bał się, iż zmuszą go do emerytury. I wtedy serce nie wytrzymało – powiedziała mama.
Kinga była w liceum, gdy mama przyprowadziła do domu Wiktora.
Wiktora denerwowało, iż Kinga traktuje go jak intruza, ale gdy po latach małżeństwa zmarła na tajemniczą chorobę, a w domu pojawił się nowy mężczyzna – młody policjant, który ocalił życie dziewczynie – zrozumiał, iż i jego czas w tej rodzinnej opowieści dobiegł końca.