Zandvoort to niewielka nadmorska miejscowość znajdująca się w Holandii nad Morzem Północnym. Na co dzień zamieszkuje ją niecałe 20 tysięcy osób, jednak w okresie wakacyjnym jest wręcz zalewana przez turystów. Wówczas w mieście panuje istny chaos, co ma szczególny wpływ na lokalnych kierowców. W okolicy brakuje miejsc parkingowych, a na drogach tworzą się gigantyczne korki. Największe z nich pojawiają się w dzielnicy Parkbuurt, dlatego jej mieszkańcy postanowili sprawić, iż przyjezdni będą omijać ten region szerokim łukiem.
REKLAMA
Zobacz wideo Tobiasz Bocheński: Trzy główne tematy w Warszawie? Mieszkania, korki, za mało metra
Turyści blokowali im ulice. Władze nie pomogły, więc poradzili sobie sami
Jak informuje serwis NL Times, mieszkańcy Zandvoort nie mogli znieść bezczynności władz, więc postanowili wziąć sprawy w swoje ręce.
Władze obiecują różne działania, ale naszym zdaniem nie zrobili za wiele
- twierdzi jeden z mieszkańców. Mimo iż opłaty za parking poszły w górę, w mieście przez cały czas pojawia się wiele "obcych" samochodów, które utrudniają codzienne funkcjonowanie. To oznacza, iż metoda władz nie przyniosła pożądanych efektów. Mieszkańcy wpadli zatem na pomysł, który miał zniechęcić turystów do podróżowania konkretnymi ulicami. Kilkadziesiąt tysięcy osób z dzielnicy Parkbuurt zaczęło zgłaszać w aplikacji mapy Google, iż lokalne drogi uległy zamknięciu. W ten sposób ruch turystyczny został przekierowany na inne trasy. Dzielnica była "zamykana cyfrowo" w najbardziej ruchliwe dni - w szczególności w weekendy. Wraz z początkiem tygodnia, najczęściej we wtorek, mieszkańcy zgłaszali natomiast, iż ulice ponownie zostały otwarte.
Pisali do map Google, by pozamykać ulice. Skończyło się na znakach
Nie jest to pierwszy tego typu protest. Mieszkańcy Parkbuurt zainspirowali się działaniami podjętymi w okolicach ogrodów kwiatowych Keukenhof w Lisse. Tam również okoliczni mieszkańcy oznaczali konkretne ulice jako czasowo zamknięte, dzięki czemu udało im się ograniczyć ruch turystyczny.
Sprawdź również: Fotoradary na rowerzystów. Chcą wprowadzić kontrolę prędkości na ścieżkach
Nie wszyscy jednak optymistycznie podchodzą do rozwiązania. Według radnego z Zandvoort takie działania są niedopuszczalne, ponieważ wcale nie likwidują problemu związanego z nadmierną turystyką i opóźnieniami na drogach.
Przenoszą jedynie problemy z ruchem drogowym na inne dzielnice
- skomentował. Miasto postawiło zatem specjalne znaki, na których widnieje napis - "Navigatie uit, P-route volgen", czyli "Wyłącz nawigację, kieruj się trasą P". Mieszkańcy zrezygnowali z fałszywych zgłoszeń. Są wdzięczni za reakcję władz i w tej chwili obserwują, czy to rozwiązanie przyniesie upragniony "wakat" na ulicach.
Dziękuje my, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.