Michał Mazurkiewicz – pocztówki z Lizbony

skatenerd.pl 5 godzin temu

Planujecie deskorolkowy wyjazd i nie wiecie, w które miejsce na globusie wbić szpilkę? Michał Mazurkiewicz z ekipą wybrali się niedawno do Lizbony i przywieźli stamtąd zdjęcia oraz video, które wczoraj można było premierowo zobaczyć na żywo we Wrocławiu, a dziś dostępne są na skatenerd.pl. Dodatkowo zadałem Michałowi kilka pytań odnośnie wyjazdu – przekonajcie się czy warto pojechać tam na deskę.

Skąd pomysł akurat na Lizbonę? Jaką ekipą jechaliście i na jak długo? Szukaliście wcześniej tamtejszych spotów czy chcieliście zostawić sobie tę przyjemność i szukać ich dopiero na miejscu?

Pomysł na Lizbonę wleciał ponieważ jeszcze nikogo tam nie było i mieliśmy bezpośredni lot z Wrocławia. Cena transportu i dostępność wygrała. Ekipa stary Wrocław plus przyjaciele w składzie: Dawid Cybula, Piotr Boczar, Karol Siberna, Karol Ostrowski, Paweł Janka, Piotr Świstowski, Wojtek Mandrysz, Matt Chmielowski, Mark Jamison i ja. Co do spotów to Światek przygotował cały dokument, w którym były rozpisany każdy dzień wraz ze spotami i ich dokładna lokalizacja. Pokazałbym ten dokument, ale nie wiem czy to nie jest ściśle tajne (śmiech). Jak coś to już wiadomo do kogo uderzać po informacje jak podróżować mądrze z deską po Lizbonie. Mega to ułatwiło organizację i zaoszczędziło nam czas, który byśmy prawdopodobnie stracili na poszukiwaniach.

Warto wybrać się tam na deskorolkowy wyjazd? Który spot szczególnie zapadł Ci w pamięci i dlaczego?

Bardzo chciałbym tam jeszcze powrócić. Miałem jeszcze problem ze stopą i nie byłem pewien wielu trików przez to. Przez to wiele spotów odpadło albo nie zostały wykorzystane w należyty sposób. Porównujac je do polskich spotów z początku człowiek odczuł ogromną różnice z ich wielkością. Wszystkie było wyższe i większe… gwałtownie udało się przełączyć na wyższe skakanie, ale największy problem pojawił się jak wróciłem do Polski i nie umiałem wyczuć ollie, bo wszystko było ciut za niskie. W mojej pamięci zapadł jeden szczególny spot – mialem co do niego ogromne plany. Taki bank w zjazd w osiedlu kończących się gapem nad chodnikiem. Koniec końców pokonał mnie… chciałem użyć go jako wielkiego manny pada. Chociaż dzięki niemu mam powód by znów powrócić do Lizbony i stawić jemu czoła.

Dokładnie jak mówisz – masz powód by tam wrócić. Czy jakby to się stało to myślisz, iż jest tam jeszcze dużo spotów do odkrycia? Jak w ogóle Wasza lista pokryła się z rzeczywistością – udało się sprawdzić każde miejsce? Może po drodze ze spotu na spot okazywało się, iż przypadkiem znaleźliście zupełnie nową niespodziewaną miejscówkę?

100% widziałem dużo nagrywek z Lizbony, a na nich miejsca, których nie mieliśmy choćby na liście. Tydzień to za mało żeby zobaczyć wszystkie spoty i skateparki… Dodam, iż chyba nie byłem na lepszych parkach. choćby DIY były na wyższym poziomie niż to co mamy u siebie. Ogromne miasto z ogromem możliwości. By ułatwić ogarnianie spotów prawie wszędzie jeździliśmy Uberem. Było to najtańsze i najszybsze. Średnio wychodziło 1,5 € od osoby więc luz.

Mieliście okazję poznać tam lokalsów? interesujące jak wygląda scena deskorolkowa w Lizbonie.

Lokalsów za dużo nie poznaliśmy. Głównie na skateparku mogliśmy oglądać jak wysoki poziom jest w Portugalii. Chociaż na spocie pod kościołem kawałek za Lizboną spotkaliśmy Rodrigo TX, który polecił nam spot niedaleko tego miejsca gdzie byliśmy. To chyba było najciekawsze spotkanie “localsa”.

Dużo skejtów można było spotkać na mieście podczas przemieszczania się ze spotu na spot? Ta część świata żyje deskorolką czy raczej był to rzadko widok?

Przez jazdę Uberem pomiędzy spotami nie widzieliśmy za dużo skaterów. Na spotach już lepiej. Najbardziej oblegane były skateparki. Były na nich tylko deski… w Polsce widok nie do uświadczenia.

Trzy szybkie strzały: najlepszy spot, najlepszy trik i najlepsza historia wyjazdu to?

Najlepszym spotem wyjazdu będzie Almada plaza po drugiej stronie rzeki od Lizbony, na której było wszystko. Najlepszy trik wyjazdu zrobił Wojtek Mandrysz (Tetek) – frontside 360 na prawie pionowej piramidzie. Najlepsza historia wyjazdu – jeden uber driver z Bangladeszu chwalił polski Zahir Kebab, emerytka zaatakował Karola mówiąc, iż jest jej rybakiem, a ona jego rybką, przejście przez ghetto, gdzie proszono nas o danie banana i zastanawialiśmy się czy to nie jakaś zasadzka plus dużo mniejszych akcji, ale wszystko na podobnym poziomie.

Poza samą jazdą widziałeś ze sobą aparat. Opowiedz proszę, co z tego wyszło.

Zgadza się – poza jazdą miałem ze sobą aparat. Biorę go zawsze. Można powiedzieć, iż już choćby nie patrzę się w wizjer, bo jestem z nim już tak obyty. Z posiadania aparatu wyszedł materiał, z którego zrobiliśmy wczoraj małe wydarzenie. Była też premiera montażu, moje zdjęcia (wraz z niespodzianką) i zdjęcia Karola Siberny.

Wracając jeszcze do spotów – czy ulice i chodniki nadają się do jazdy? Myślisz, iż gdyby ktoś pojechał tam bez mapy miejsc do jazdy to miałby co robić, gdyby sam szukał spotów jeżdżąc po mieście?

Nie jest to moim zdaniem miasto typu Barcelona… jest bardzo górzyste, spoty są bardzo randomowo rozmieszczone. Bez mapy na pewno coś by się znalazło. Zawsze będzie jakieś miejsce do jazdy, jednakże przez to jak to miasto zostało zbudowane bez planu może być ciężko.

Jeśli ktoś z czytelników będzie chciał wybrać się tam na deskę to warto? O czym muszą pamiętać? Jakieś tipy?

Warto, miasto piękne. Spoty bardzo dobre. Polecam zrobić sobie plan, jakie spoty uderzać, którego dnia tak jak my mieliśmy to zrobione i jechać dużą ekipą to Ubery będą tańsze.

Idź do oryginalnego materiału