Mgła rozwiała się
Ostatnio Serafina coraz częściej zadawała sobie pytanie o sens własnego życia. Codzienność zdawała się przytłaczać każdy dzień taki sam, choć otaczała ją rodzina: mąż Jerzy i dwaj synowie, Michał i Kacper, w szkole zawsze jedynki.
Wstaje przed świtem, a w sypialni rozbrzmiewa rytmiczny stuk zegara. Poza oknem ledwie rozświetla się niebo. Nie może już zasnąć; leży i po raz kolejny przewija w głowie plan nadchodzącego dnia.
Teraz wstaję i zacznie się kolejny dzień, taki sam jak poprzednie, pełen obowiązków myśli. Najpierw dojrzę krowę Zosi, nakarmię ją i wypuszczę na pastwisko, potem zajmę się resztą inwentarza. Potem muszę przygotować śniadanie dla męża i dzieci, obudzić ich, zawieźć chłopców do szkoły, a Jerzego położyć do pracy. O tak, dziś muszę jeszcze poddać ziemię pod ziemniaki, inaczej wyrośnie za wysoko, więc chwycę motykę i ruszam na ogród.
Serafina rusza do domowych obowiązków, a w głowie kręcą się myśli:
Dziś trzeba wyprać pranie, w podwórzu wytrzeć kwiaty i zamiatać, już od dawna nie sprzątałam tam. Ach, moje życie takie nudne, same sprawy i sprawy Dzień się zaczyna.
Jerzy, wstawaj, czas popycha lekko męża w ramię, ale on wciąż śpi.
Hmm odpowiada i przewraca się na plecy.
Dzieci, wstawajcie, czas jeść śniadanie i iść do szkoły. Michałku, nie odkładaj już wstawania, bo i tak musisz iść. Kto za ciebie pójdzie, nie ja. Leżakowiczu, wcześniej idź spać narzeka niegroźnie matka. Najmłodszy Kacper już podskakuje, lekko stąpając po podłodze, a Michał przeciąga się.
W końcu rozsyła wszystkich do ich zajęć, zabiera się za pranie i rozwiesza czyste pościele na podwórzu. Niezwykle przygnębiony nastrój ogarnia ją dziś, nie potrafi znaleźć przyczyny, choć od pewnego czasu czuje, iż jest niezadowolona ze swojego życia.
Zaczyna pielęgnować kwiaty, gdy nagle podchodzi do niej Natalia, sąsiadka energiczna i wprawna w każdych sprawach. Zawsze krzyczy na swoje zwierzęta, a jej głos rozbrzmiewa aż po podwórzu Serafiny.
Natalia, wczoraj wieczorem znowu się kłóciliśmy?
To mój Jarek przyszedł, a adekwatnie to raczej się szarpał do domu. Cały wieczór czekałam, bo musiałem przestawić szafę, a on był ciężki a rano go już ostrzegłam i on Ojej, nie mogę patrzeć w jego oczy, bo znów poszedł do Ignacego, a tam wiesz, sama domkówka i ciągłe picie No nie, Jerzy nie pije, nigdy nie widziałam go pijącego.
Natalia zazdrościła Serafinie, bo u niej w domu zawsze cisza i spokój, nie jak wśród jej hałaśliwych zwierząt. Widząc, iż sąsiadka jest przygnębiona, pyta:
Sera, dlaczego jesteś taka zmartwiona, czemu nie uśmiechasz się? Coś cię trapi?
Serafina wzdycha, siada na ławce i patrzy na Natalię.
Nie wiem, Natalko, coś się na mnie nagromadziło. Czuję, iż wszystkie interesujące przygody mijają mnie z daleka, a inni żyją lepiej, szczęśliwiej, z większą różnorodnością. Chciałabym coś zmienić, choćby nie w stylu kina, ale przynajmniej tak, jak nasi sąsiedzi z wsi.
Och, Sera, po co się czepiać? U ciebie wszystko płynie gładko, spokojnie mówi zdumiona sąsiadka. Czego ci jeszcze brak?
Patrzę na Mariannę. Jej mąż Wiktor jest przystojny, zawsze przy niej, tuli ją przy okazji. Widziałam ich już niejednokrotnie szepcze Serafina cicho. Marianna jest główną księgową, ubiera się elegancko. To nie życie, to bajka Wiktor jeździ samochodem, na urodziny przywozi czerwone róże z miasta. Często tam jeździ. Życie Marianny nie jest nudne.
No i masz komu zazdrościć przerywa jej Natalia. Siedząc w domu, nie pracujesz, więc nie widzisz tego. A Wiktor to prawdziwy cwaniak, kusiciel, nie przegapi żadnej damy. Marianna to wie, więc kupuje nowe ubrania, stroi się na jego widok. A on, niczym wiosenny kot, kocha ją, choć w domu potrafi podnieść rękę. Jego życie jest roztańczone, jeździ po mieście, ma tam kobiety i młode dziewczyny.
Skąd to wiesz? Może to tylko praca? pyta Serafina, niepewna.
No właśnie, praca! A po co jeszcze? Wiesz, iż o dziesiątej wieczorem odjeżdża, a rano wraca? Moja siostra w sąsiedztwie przyjaźni się z Marianną, wszystko widzi. Kiedyś zamalowała blizny po siniakach pod kremem. Marianna żyje w ciągłym strachu, iż Wiktor ją zostawi lub uderzy. A ty mówisz, iż to bajka. Kto potrzebuje takiej bajki? namawia Natalia, a Serafina patrzy na nią z niedowierzaniem, choć w głębi serca zna prawdę.
Po chwili ciszy Serafina kontynuuje:
Dobrze, jeżeli tak jest, nie będę zazdrościć Mariannie. Weźmy Tamarkę. Nie można powiedzieć, iż jej mąż Andrzej jej nie kocha. On kocha ją i ich syna. Zabrania jej pracować, sam wszystko robi w domu. Czasem wozi Tamarkę na wypoczynek w góry to prawdziwa miłość. Szczęśliwa Tamara A ja mam życie nijakie, nudne.
No właśnie, Sera, i ty nie masz racji.
Dlaczego? Andrzej nie pije, nie hulaka, domowy.
Wiesz, iż ich najstarszy syn jest chory, a młodszy Antoś jest dobrym chłopcem, chodzi do szkoły i radzi sobie świetnie.
Wiem przyznaje Serafina wiem o chorobie ich starszego, choć nie znam szczegółów. Mieszkają na dolnej ulicy w końcu wsi. Andrzeja znam, Jerzy mówi o nim dobrze. Tamarkę znam, chodziliśmy razem do szkoły, zaraz po szkole wyszła za Andrzeja. Ich miłość zaczęła się w szkolnych ławkach.
Starszy syn, Waniek, jest bardzo chudy, koledzy z klasy już w ósmej klasie, a on zachowuje się jak siedmiolatek. Nie wiem, co go choruje, ale w sanatorium go wyprowadzają, a Tamara z Andrzejem dostają darmowy wyjazd. To nie jest wakacyjny kurort, boję się, iż coś się stanie.
I tak, Natalko, nie chcę tego słyszeć dodaje Serafina, zaskoczona znajomością szczegółów.
Natalia kiwa głową, a w jej ustach pojawia się kolejny przysłowiowy zwrot.
W każdej chacie swoje grzechotki mówi, a Serafina przyznaje, iż nie zna całej prawdy, bo zawsze była w domu, kupując jedynie w sklepie.
Nie masz po co iść do studni, skoro Jerzy przywiózł ci wodę, wykopał studnię, a sam jest solidnym mężem. Może jesteś po prostu znudzona, nie widząc innego życia, więc myślisz, iż wszyscy żyją na bogato drwi Natalia.
Ostatecznie rozmowa cichnie. Natalia biegnie do domu, a Serafina chwyta motykę i rusza kopać ziemniaki. Dzieci wracają ze szkoły, najada je, a krowa Zosia zostaje dopaszona na pastwisko i dojena. Jerzy wraca z pracy, również zostaje nakarmiony. Tak minął kolejny dzień cichy, spokojny, jak zawsze.
Nocą Serafinie nie daje spokoju sen. Z trudem zasypia, a w śnie ukazuje się jej zmarła babcia Jadwiga. Pojawia się z mgły i mówi:
Serafinko, nie gniewaj się na Boga, nie narzekaj na los. Próby przychodzą nam na miarę sił, a ty nie miałeś ich po prostu w pełni. Żyj swoim życiem…
Obraz babci rozmywa się w poświacie, a Serafina budzi się. Zaskoczyło ją, jak bardzo żałowała się narzekać, współczuć sobie i zazdrościć innym, gdy wcale nie była tak biedna.
Świt już wstaje. Leży w łóżku, obok niej mruczy Jerzy, słyszy tykanie zegara. Wstaje, owija płaszcz i wychodzi na werandę. Mgła rozwiewa się, rosą lśni trawa, dzień zapowiada się piękny.
Jakże wspaniale żyć myśli radośnie wszystko jest dobrze. Przez całe życie żyłam w mgławie zazdrości, patrząc na innych i wyobrażając sobie ich los. Nie zdawałam sobie sprawy, jak naprawdę żyją ludzie. Marząc o szczęściu sąsiadów, nie zauważałam, iż i ja mam własne szczęście kochający mąż Jerzy, który nigdy mnie nie zrani, kochani synowie, którzy radzą sobie w szkole. Te drobne zmartwienia były niczym w porównaniu z tym, co naprawdę się liczy. Mgła wreszcie się rozproszyła.
Wchodzi z powrotem do domu, zdejmuje płaszcz, zagląda do pokoju dzieci, poprawia kołderkę Małemu Michałkowi. Powoli wraca do równowagi, a życie toczy się dalej.











