Mężczyzna wrócił do domu i od razu, bez zdejmowania butów ani wierzchniego okrycia, oświadczył: „Musimy poważnie porozmawiać”

polregion.pl 1 dzień temu

Mężczyzna wrócił do domu i, choćby nie zdjąwszy butów ani płaszcza, wykrztusił:
Lila! Musimy poważnie porozmawiać

I od razu, bez chwili zastanowienia, szeroko otworzył oczy, które i tak były już dość duże:
Zakochałem się!

No i proszę pomyślała Lila. Kryzys wieku średniego zawitał do naszego domu. Witaj w klubie westchnęła tylko, patrząc na niego z troską, której nie okazywała od lat (pięciu? sześciu? a może już ośmiu?).

Mówią, iż przed śmiercią całe życie przelatuje przed oczami. Lili w tej chwili przeleciało całe życie z mężem. Poznali się zwyczajnie przez internet. Ona odjęła sobie trzy lata w profilu, on dodał trzy centymetry wzrostu. W ten prosty, choć niełatwy sposób, spełnili swoje kryteria i znaleźli się.

Lila nie pamiętała już, kto napisał pierwszy, ale wiedziała, iż jego wiadomość była wolna od wulgarności, za to pełna lekkiej autoironii to ją urzekło. Mając trzydzieści trzy lata i realnie oceniając swoje szanse na rynku matrymonialnym, Lila zdawała sobie sprawę, iż stoi nie na końcu kolejki, ale gdzieś blisko końca. Na pierwsze spotkanie postanowiła więc nie rzucać się w oczy, tylko ubrać się skromnie, założyć różowe okulary i modną bieliznę, a do torebki wrzucić domowe ciastka oraz książkę Henryka Sienkiewicza.

Ich pierwsze spotkanie minęło zaskakująco gładko (to właśnie znaczy dobrze się ubrać!). Romans potoczył się gwałtownie i z zapałem. Było im ze sobą dobrze, więc po pół roku regularnych randek i ciągłego nacisku rodziców, którzy stracili już nadzieję na wnuki, przyszły mąż odważył się oświadczyć. gwałtownie poznali swoje rodziny, chcieli cichego wesela w wąskim gronie co rodzice przyjęli z ulgą i zgodą. Bojąc się, iż ktoś się rozmyśli, ślub zaplanowali na najbliższą wolną datę.

W ich małżeństwie panował klimat tropikalny bez gwałtownych burz, ale za to stabilny i pełny szacunku. Czyż to nie szczęście? On, typowy przedstawiciel płci męskiej, gwałtownie zrzucił z siebie sztywny kostium wrażliwego-romantycznego nieudacznika-z-złotymi-rękami i stał się po prostu sobą: zwyczajnym, pracowitym mężczyzną w wygodnym dresie.

A Lila, jako reprezentantka płci pięknej, powoli rozluźniała gorset wizerunku niewidzialnej-słuchającej-seksownej-gospodyni-intelektualistki. Ciąża przyspieszyła ten proces, więc już po roku z ulgą porzuciła ten obraz, wdziała wygodny szlafrok i odetchnęła z ulgą.

Fakt, iż żadne z nich nie żałowało porzucenia swoich dawnych wizerunków, a ich relacja nie tylko przetrwała, ale i nie wzbudzała pretensji, utwierdził Lilę w przekonaniu, iż podjęli słuszną decyzję.

Codzienność i wychowanie dwójki dzieci czasem mocno kołysało ich rodzinną łodzią, ale statek nie zatonął. Gdy burza mijała, znów płynęli spokojnie po falach życia. Dziadkowie pomagali, gdzie mogli, oni powoli, ale pewnie wspinali się po szczeblach kariery, znajdowali czas na podróże, hobby i oczywiście na siebie nie wyróżniając się szczególnie od statystycznej przeciętności.

I oto mijają dwanaście lat małżeństwa. Przez cały ten czas mąż nigdy nie został przyłapany na zdradzie, a choćby na niewinnym flircie. Lila nie była zazdrosna, więc gdyby choćby się zdarzył, pewnie przeszłoby to bez echa. Wyobrażała go sobie flirtującego i mimowolnie się uśmiechała, bo obraz w jej głowie był absurdalny i śmieszny.

Chodziło o to, iż jej mąż, po kilku nieudanych próbach komplementowania w tradycyjny sposób, dawno temu uznał, iż to nie jego styl. Zmienił taktykę teraz chwalił ją milczeniem. Albo może ultradźwiękami, których Lila nie potrafiła wychwycić? Jedyne, co robił, to coraz szerzej otwierał oczy, niczym płomykówka.

Z czasem Lila nauczyła się odczytywać całą gamę jego emocji właśnie po rozmiarze źrenic: od dzikiego zachwytu, przez ciche potakiwanie, po zdumienie, zagubienie i pełną wściekłość. A teraz wyobrażała sobie, jak rzuca komplementy jakiejś myszce, przy tym coraz bardziej wytrzeszczając oczy

Gardło jej zaschło. Nerwowo się uśmiechnęła i spytała:
No dobrze a jak ta twoja myszka się nazywa?

Jego oczy niemal wyskoczyły z orbit. Zaczęła się jąkać, nerwowo przebierając nogami:
Co? Jak ty skąd jak w ogóle domyśliłaś się, iż to mysz?! Nie, ty naprawdę Sam nie wiem, nie mogłem przejść obok, kiedy ją zobaczyłem popatrz tylko, jaka cudna, jaka mięciutka, jaka śliczna taka podobna do ciebie

Wyciągnął z kieszeni maleńką, szaro-brązową myszkę z różowymi prześwitującymi uszkami, różowym noskiem i czarnymi jak węgiel oczkami.

Lila już nic więcej nie słyszała. Patrzyła na męża, na jego nową przyjaciółkę, na ich wzajemne przytulanie i była nieskończenie szczęśliwa, iż zakochał się właśnie w tej myszce tak bardzo do niej podobnej.

Idź do oryginalnego materiału