Mężczyzna uratował jelenia, którego szyja i tułów były ciasno owinięte liną: jego bohaterstwo spotkało się z niespodziewaną nagrodą

newskey24.com 1 dzień temu

Dawno temu, w głębi puszczy, grupa turystów wyruszyła na wędrówkę. Rozbili obóz, rozpalił się ogień, rozbrzmiewał śpiew i śmiech. Wszystko było piękne, dopóki nie zauważono, iż brakuje jednego z nich trzydziestopięcioletniego mężczyzny o imieniu Wojciech Kowalski.
Początkowo nikt się nie martwił myśleli, iż odszedł tylko na chwilę, by uwiecznić krajobraz. ale minuty mijały, a niepokój rósł.
Tymczasem Wojciech szedł leśną ścieżką, trzymając w dłoniach aparat. Nagle dostrzegł rzadki kwiat przy drodze. Schylił się, zrobił kilka zdjęć, a gdy podniósł głowę ścieżka zniknęła. Rozejrzał się, ale wszędzie widział tylko gęste poszycie.
Hej! zawołał. Jestem tutaj!
Lecz odpowiedziała mu tylko cisza. Ruszył przed siebie, nasłuchując głosów lub dymu ogniska, ale z każdą chwilą gubił się bardziej. Woda w butelce się skończyła, a jedzenia nie miał wcale. Las pogrążał się w mroku, robiło się zimno, a strach ściskał serce.
Godzinami krzyczał, wołał o pomoc, ale nikt nie odpowiedział. Wtem w ciszy rozległ się dziwny dźwięk jak świst lub jęk. Wojciech zastygł, serce waliło mu jak młot. Spodziewał się wilka lub dzika, ale z krzaków wyłonił się jeleń.
Zwierzę było w opłakanym stanie szyja i tułów ciasno oplecione były sznurem. Jeleń rzucał się, świszcząc, ledwie mogąc oddychać.
Boże szepnął Wojciech i ostrożnie podszedł. Spokojnie, nie jestem wrogiem. Pomogę ci.
Powoli wyciągnął rękę, by nie spłoszyć zwierzęcia. Jeleń tupał niespokojnie, parskał, ale nie uciekał jakby rozumiał, iż człowiek chce go ocalić.
Wojciech wyjął nóż i, przeklinając w duchu, zaczął przecinać gruby sznur. Za każdym cięciem jeleń drżał, ale stopniowo się uspokajał.
W końcu sznur opadł na ziemię. Zwierz wciągnął głęboko powietrze i utkwił w człowieku wzrok.
Już po wszystkim odetchnął Wojciech, cofając się krok.
I wtedy stało się coś niezwykłego tak niezwykłego, iż mężczyzna stał jak wryty, nie wiedząc, co robić.
Jeleń wydał przeciągły, niemal ludzki dźwięk, jakby nawoływał. Potem ruszył powoli w głąb lasu, raz po raz oglądając się przez ramię, jakby zachęcał, by iść za nim.
Wojciech zawahał się, ale dziwne przeczucie podpowiedziało mu: idź. Ruszył za zwierzęciem.
Pół godziny przedzierali się przez gęstwinę. Wojciech ledwo trzymał się na nogach, ale szedł dalej za swym nieoczekiwanym przewodnikiem. Nagle między drzewami zamigotały światełka.
Serce podskoczyło mu w piersi to było ognisko. Wyszedł na polanę, gdzie jego towarzysze siedzieli wokół ognia, zatroskani jego zniknięciem.
Odwrócił się, by podziękować jeleniowi, ale zwierzę zniknęło. Tylko lekkie trzaśnięcie gałęzi w oddali zdradziło, iż rozpłynął się w mroku nocy.

Idź do oryginalnego materiału