Peloponez zaskoczył nas wieloma, różnymi rzeczami. Ale chyba najbardziej znajdującymi się tam twierdzami, których w tej części Grecji jest naprawdę pod dostatkiem. Podczas naszego road tripu odwiedziliśmy kilka z nich. Jednak to właśnie zamek Methoni okazał się największym, pozytywnym zaskoczeniem całego wyjazdu.
O zamku Methoni słów kilka
Zamek Methoni znajduje się w niewielkiej miejscowości o tej samej nazwie, położonej przy zachodnim krańcu półwyspu Mesyńskiego. Twierdza, a raczej jej ruiny, to tak naprawdę ufortyfikowane miasto. Postawili ją w tym miejscu Wenecjanie w XIII wieku. Była to dość strategiczna lokalizacja, a oddzielenie budowli sztuczną fosą od stałego lądu pozwoliło dodatkowo zwiększyć jej bezpieczeństwo. Mury obronne ciągną się wokół niewielkiego przylądka. Ufortyfikowano również małą wysepkę, która z resztą zamku została połączona kamienną groblą. Na terenie twierdzy zachowały się ruiny domów, łaźni tureckiej, kościoła św. Zofii. Niedawno też odrestaurowano Bramę Morską, która dumnie wznosi się w południowej części murów.
Zwiedzanie zamku Methoni
Do Methoni docieramy późnym popołudniem, jakieś półtorej godziny przed zamknięciem zamku dla zwiedzających. Ponieważ jest dość wietrznie i pochmurno, to przez moment wahamy się, czy w ogóle wchodzić na jego teren. Jednak niska cena biletu (3 €/osoby) oraz brak innych turystów na horyzoncie zachęciły nas do zwiedzania. gwałtownie zorientowaliśmy się, iż była to najlepsza, możliwa decyzja, jaką mogliśmy w tamtej chwili podjąć.
Północna część twierdzy
Po zakupieniu biletów i opuszczeniu przejścia pomiędzy murami wychodzimy na ogromną, otwartą przestrzeń. W maju porastała ją bujna, różnokolorowa roślinność. Ponad nią górowała m.in. charakterystyczna bryła tureckiej łaźni. My jednak kierujemy się ku północnemu krańcowi zamku. Wychodzimy na mury, by spojrzeć na warownię, fosę i miasteczko z góry. Wędrujemy wśród ruin budowli, zachwycamy się kwiatami oraz absolutną ciszą i spokojem. W pewnym momencie chmury pozwalają słońcu oświetlić całą okolicę i wtedy mamy już 100% potwierdzenie tego, iż warto było tu przyjechać.
Południowa część twierdzy
Na zdjęciach prezentujących zamek Methoni zwykle przewija się południowa część murów wraz z wysepką Bourtzi, na której wznosi się charakterystyczna, kamienna wieża. Bourtzi było świadkiem śmierci wielu mieszkańców Methoni, którzy zginęli podczas walk z Turkami na początki XVI wieku. Charakterystyczna wieża ma dwie kondygnacje i zwieńcza ją kopuła. Na jej dolnym poziomie znajdowała się cysterna. Z jej okolic rozciąga się piękna panorama znajdującej się po sąsiedzku wyspy Sapientza. Niestety dość gwałtownie przegania nas stąd silny wiatr oraz dość wysokie fale, które na szczęście nie przelewają się przez groblę łączącą Bourtzi z Bramą Morską. Ponownie wracamy do centralnej części zamku i do wyjścia kierujemy się wzdłuż wschodniej części murów. Momentami są one w nieco gorszym stanie, ale dalej prezentują się naprawdę doskonale.
Spacer po miasteczku Methoni
Zamek Methoni opuszczamy na kilka minut przed jego zamknięciem. Ponieważ do zachodu słońca mamy jeszcze chwilę, to idziemy na spacer po miasteczku. W maju robi odrobinę wymarłe wrażenie, choć oprócz nas kręci się po nim jeszcze kilka osób. Mimo chmur na horyzoncie liczymy, iż zachód słońca będzie piękny. Dlatego udajemy się ku zachodniemu brzegowi wzdłuż którego wiedzie przyjemna ścieżka powyżej niewielkiego klifu. Pięknie widać stąd mury twierdzy, ale i morska panorama jest również całkiem zacna. Niestety zanim słońce schowa się za widnokręgiem, natrafia na wał chmur, więc z klasycznego zachodu nici. Nic nie szkodzi, bo i tak jest bardzo malowniczo.