Męskie Łzy w Cieniu Twardości

newsempire24.com 1 dzień temu

**Zapisek z pamiętnika: Męskie łzy**

– Dokąd tak elegancki? – zapytał sąsiad, widząc Krzysztofa w garniturze i pod krawatem.

– Na zakończenie roku syna – odparł krótko.

– No proszę! Jak gwałtownie rosną cudze dzieci…

– Własne też – uśmiechnął się Krzysztof.

– Taak… Więc już niedługo skończysz z alimentami?

Krzysztof spojrzał na niego tak, iż sąsiad się skulił:

– Co to ma do rzeczy?

– No jak to? Nie zmęczyło cię już łożenie na byłą?

– Nie – rzucił Krzysztof i odszedł, zostawiając go w osłupieniu.

Powoli wracało mu lepsze nastawienie. Przypomniał sobie wszystko…

***

Tamtego dnia, gdy jego życie się zawaliło, Krzysztof pogrążył się w apatii.

W teorii miał wszystko: wolność, dobre zarobki, piękne mieszkanie w Warszawie, powodzenie u kobiet, firmę, która świetnie działała. Dlaczego więc było mu tak pusto? Nic go nie cieszyło. Wszystko stało się obojętne.

Wychodząc z biura, zobaczył, iż zbiera się na deszcz. Niebo zasnuły chmury, wiatr targał drzewami.

Wezwał taksówkę – ostatniego brakowało mu przemoczenia.

Samochód akurat był w serwisie, a parasola Krzysztof nigdy nie nosił.

Wsiadł na tylne siedzenie i znów poczuł tę wewnętrzną pustkę.

Kierowca coś gadał, próbując zaimponować zamożnemu klientowi, w radiu leciała jakaś przygnębiająca piosenka…

Krzysztof nie lubił takiej muzyki…

Aż nagle usłyszał słowa, które przykuły go do rzeczywistości:

*Żyłem beztrosko, jak szalony chłopak,*
*Miłość jej wydawała się wieczna.*
*Lecz dzień za dniem traciłem ją bez liku,*
*Aż zniknęła – niewdzięczna.*

W środku coś się załamało… Ból rozlał się po ciele, a Krzysztof zrozumiał jego źródło.

Ania…

Anka…

Anna…

Tak ją nazywał na różnych etapach życia.

Ich szkolna miłość skończyła się ślubem. Nikt nie wierzył, iż piękna Anna Kowalska wyjdzie za miejscowego urwisa, Krzysztofa Nowaka.

A on wiedział. Bez niej nie umiałby żyć…

Dla niej się uczył, dla niej walczył, dla niej stał się tym, kim był.

A ona…

Zawsze przy nim. Kochająca, troskliwa, inspirująca.

Urodziła mu dwóch synów.

Zawsze spokojna, uśmiechnięta, piękna.

Bez słowa skargi, bez wyrzutów.

Zadowolona z tego, co ma.

I w pewnym momencie Krzysztof uznał, iż tak już zostanie. Że to oczywistość. Że nigdy go nie opuści. Wszystko wybaczy, zawsze będzie przy nim.

Aż w życiu Krzysztofa pojawiły się pieniądze, a z nimi – nocne imprezy, koleżanki, korporacyjne biesiady…

Ania milczała. Nie pytała. Akceptowała.

Wychowywała synów…

On się nie tłumaczył, nie przepraszał, nie pomagał.

Utrzymywał.

Myślał, iż to wystarczy, by była szczęśliwa.

Mylił się.

Pewnego dnia usłyszał:

– Krzysztof, już cię nie kocham.

– Daj spokój – zmieszał się. – Jesteś zmęczona. Zjedzmy kolację…

Postawiła talerze na stole i powiedziała stanowczo:

– Nie zrozumiałeś. Musimy się rozwieść. Nie chcę już tego ciągnąć.

– A pomyślałaś o dzieciach?! – wybuchnął, sam wzdrygając się na te banalne słowa.

– Oczywiście. Powinne żyć w miłości… nie w małżeństwie.

– To wynoś się! – warknął, złapał kurtkę i wyszedł.

Trzy dni nie wracał. Czekał, iż będzie go szukać, dzwonić.

Ania milczała.

Wrócił i w przedpokoju zobaczył jej walizki. I dzieci…

– Co robisz? – spytał.

– Pakuję się – odpowiedziała spokojnie.

– Po co?

Spojrzała na niego zdziwiona.

– Przestań – skrzywił się. – Nie musisz… Wyprowadzę się sam…

I wyszedł.

Wszystko zostawił jej i synom.

Nie wyobrażał sobie inaczej.

Po rozwodzie Anna przez lata była sama. Wiedział to. Więc wpadał, kiedy chciał, woził prezenty dzieciom, żądał szacunku. Uważał, iż ma do tego prawo.

Aż Anna niespodziewanie wyszła za mąż.

Krzysztof wpadł w furię. Jak ona śmiała?! Ona! Matka jego dzieci! Powinna mu stopy całować, iż zostawił jej mieszkanie, płaci alimenty, dodatkowo pomaga!

I zaczął uprzykrzać byłej żonie życie.

Zwłaszcza gdy był pijany.

A zdarzało się to coraz częściej.

Dzwonił, pisał obelżywe SMS-y…

Groził…

Ania nie reagowała. W końcu zablokowała go wszędzie.

Więc zaczaił się na nią na ulicy…

Sober, zawsze żałował, iż znowu stracił kontrolę.

Ale nigdy nie przeprosił. Nie potrafił spojrzeć jej w oczy…

Życie stało się pasmem nienawiści. Do siebie, do Ani, do świata…

Zapomniał, jak to jest czuć radość.

***

A teraz ta piosenka…

– Kto to śpiewa? – ochryple zapytał taksówkarza.

– No jak to, stary? To Marek Grechuta! Nie słyszałeś?

Krzysztof nie odpowiedział. Po chwili warknął:

– Zawracaj! Natychmiast! – i podał adres.

Mijając sklep, zobaczył staruszkę z wiadrem piwonii. Jej ulubionych…

Kazał zatrzymać auto, kupił wszystkie, wcisnął przestraszonej kobiecie pieniądze…

I stanął pod jej drzwiami.

Serce waliło jak młot.

Zapomniane emocje zalewały go falą.

Znów czuł się żywy…

Tak! Tylko tak!

Nacisnął dzwonek…

Drzwi otworzyła Anna. Najpierw zaskoczona, potem przestraszona. W końcu, widząc, jak niegdyś pewny siebie chłopak ner– Wejdź – powiedziała w końcu, a Krzysztof, uśmiechając się przez łzy, przekroczył próg, wiedząc, iż właśnie odnalazł swoją drogę do domu.

Idź do oryginalnego materiału