Historia Meltmanna zaczyna się w 1994 roku, gdy Eugeniusz Czuj założył firmę produkującą elementy do systemów klejowych HotMelt. Przez pierwsze 15 lat biznes prowadził samodzielnie, później dołączyli synowie – Tomasz i Łukasz – dziś wiceprezesi.
– Gdy ojciec przeszedł na swoje, miałem siedem lat – wspomina Tomasz Czuj. – Moje pierwsze skojarzenia z firmą w ogóle, to nasze wyjazdy do Katowic po komponenty do produkcji. W tamtych czasach nie było kurierów, więc jeździliśmy po materiały sami. Podstawą była gruba książka „Panorama Firm”, telefony dopiero wchodziły… Trzeba było wstać wcześnie, pojechać, znaleźć dostawcę, kupić elementy stalowe, z których później powstawały nasze podzespoły na eksport.
Wiceprezes mówi, że lata 90. były korzystne dla osób odważnych, z wizją.
– Nie każdy był w stanie podjąć ryzyko założenia własnej działalności – zauważa. – Byłem młodym chłopakiem, ale już wtedy, obserwując zajęcia rodziców moich kolegów, widziałem, iż posiadanie firmy było raczej wyjątkiem niż normą.
Dodaje, iż od początku był dumny z pomysłu ojca. Dlatego też niemal naturalne było dla niego, by każdą wolną chwilę spędzać, obserwując go przy pracy.
– Dla mnie i brata to nigdy nie był przymus – mówi Tomasz Czuj. – Już w podstawówce fascynowały nas obrabiarki i proces produkcji, dlatego ta wspólna praca gwałtownie przerodziła się w pasję.
Meltmann: od małej hali do poważnego gracza
Początki były skromne. Pierwsza hala w Pawłowiczkach miała 120 m kw. i mieściła kilka obrabiarek konwencjonalnych. W 1996 roku pojawiła się pierwsza obrabiarka CNC – w tamtym czasie rzadkość.
Dwa lata później do wyposażenia dołączyła frezarka CNC. Zespół liczył kilku pracowników, a wiele operacji wykonywano manualnie.
– Co zajmowało znacznie więcej czasu, ponieważ dziś maszyny mają nowoczesne systemu – mówi wiceprezes. – A kiedyś, w czasach przed powszechnym dostępem do komputerów, pracownik musiał być wyjątkowo dobrze wyszkolony. najważniejsze znaczenie miały umiejętności manualne i doskonała znajomość narzędzi pomiarowych. Dziś to zupełnie inna jakość pracy: mamy suwmiarki elektroniczne i wystarczy tylko odczytać pewną wartość, którą wskazują.

Firma z biegiem lat rosła w siłę. W 1999 roku rodzina zdecydowała się na kupno większego obiektu, również w Pawłowiczkach – hali o powierzchni 500 m kw. Dawniej mieścił się tam magazyn zniczy.
– Halę przystosowaliśmy własnymi siłami – wspomina wiceprezes. – Pierwsze obrabiarki kupowaliśmy z rynku wtórnego, a następnie samodzielnie je odnawialiśmy, krok po kroku przywracając im pełną sprawność. To była doskonała szkoła fachu. Uczyła nas nie tylko obsługi maszyn, ale także cierpliwości, kreatywnego rozwiązywania problemów i szacunku do dobrze wykonanej pracy.
Produkcja w nowej lokalizacji ruszyła na początku lat “dwutysięcznych”. Z czasem, wraz ze wzrostem zamówień i poszerzaniem oferty, Meltmann rozbudował halę do 1000 m kw., tworząc zaplecze umożliwiające realizację coraz bardziej wymagających projektów.
Problem z sukcesją? Nie tutaj
W przypadku tego biznesu, założyciel firmy nie miał dylematów związanych z sukcesją.
– Tata od początku wiedział, iż będziemy chcieli prowadzić firmę. Doskonale widział naszą smykałkę do maszyn i technologii – mówi Tomasz Czuj. – Skończyliśmy kierunkowe szkoły. A dzięki doświadczeniu z pracy u ojca często byliśmy o krok przed innymi.
Podczas studiów pan Tomasz zajął się rozwojem biznesu. Jak wspomina, do jego obowiązków dochodziły wciąż „nowe tematy” i tak się zaczęło. Zauważa, iż własna firma nierzadko wymusza pracę od rana do wieczora.
– To naturalne, gdy próbujesz osiągać coś własnymi rękami. O firmie myślisz jedząc śniadanie, obiad, kolację… Cały czas zastanawiasz się, co można rozwinąć, co zmienić, co nadejdzie za chwilę.… – opowiada.
Tomasz Czuj mówi, iż czas najwyższy postawić w większym stopniu na zespół. Dlatego, iż balans jest po prostu konieczny. W jego przypadku, od spraw formalnych i biurkowych doskonale odciąga go praca fizyczna.
– Nie jestem prezesem pod krawatem – podkreśla. – jeżeli brakuje rąk, staję przy obrabiarce czy w dziale montażowym. Tak samo brat i ojciec. Nie wstydzę się tego, ponieważ to buduje zespół i pokazuje, iż gramy do jednej bramki.
Dodaje, iż właśnie takie podejście – gotowość do wspólnej pracy ramię w ramię – często budzi pozytywne reakcje wśród pracowników. Ale też partnerów biznesowych, wzmacniając wzajemny szacunek i lojalność.
– Wiem, iż ludzie, którzy ze mną współpracowali lub współpracują, zdobyli duże umiejętności pod kątem wiedzy technicznej, etykiety biznesu, czy kultury pracy w ogóle – twierdzi.
Tomasz Czuj podkreśla, iż największą wartością są ludzie.
– W Meltmannie najbardziej cenię zaangażowanie i pasję pracowników – mówi. – Każdy wnosi coś wyjątkowego.
Produkty firmy trafiają do branży meblarskiej, automotive, drzewnej czy higienicznej. Trafiają na wymagające rynki ponad 80 krajów świata, w tym m.in. do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Maroka czy Chin.
– Wytwarzamy elementy, które muszą działać perfekcyjnie – dodaje wiceprezes. – Od ich jakości i precyzji zależy sprawne funkcjonowanie linii produkcyjnych naszych klientów. W naszej branży margines błędu praktycznie nie istnieje – każda setna milimetra ma znaczenie. Dlatego przykładamy ogromną wagę do kontroli jakości, wykorzystujemy nowoczesne technologie pomiarowe i stale doskonalimy procesy. To, co opuszcza naszą halę, musi być gotowe do pracy od pierwszej sekundy, bez potrzeby poprawek czy przestojów.
Punkt zwrotny – nowy zakład w Olszowej
– Początkowo myśląc o rozbudowie, szukaliśmy terenu w okolicy, ale brakowało działek przemysłowych – wyjaśnia Tomasz Czuj.
– Niestety, rynek gwałtownie zweryfikował nasze plany. Działek przemysłowych było niewiele, a te dostępne nie spełniały naszych oczekiwań pod względem metrażu, lokalizacji czy możliwości podłączenia mediów. To zmusiło nas do poszerzenia poszukiwań i spojrzenia nieco dalej, co ostatecznie otworzyło przed nami nowe, interesujące perspektywy.
Konieczny był więc kompromis, który z perspektywy czasu okazał się strzałem w dziesiątkę. Zakup ziemi w Olszowej na terenie SAG Ujazd i otwarcie nowoczesnego zakładu produkcyjnego to jeden z największych przełomów w historii Meltmanna. 15 stycznia 2025 roku firma otworzyła tam nowy, w pełni wyposażony obiekt.
Budynek przy ul. Irlandzkiej ma 2,5 tys. mkw (450 m kw. biura i 2 tys. m kw. produkcji). Wyposażony jest w tokarki i frezarki CNC do aluminium, mosiądzu i stali nierdzewnej. W lipcu zainstalowano fotowoltaikę, która wspiera zasilanie zakładu i wpisuje się w strategię firmy stawiającej na proekologiczne rozwiązania.
Dzięki nowej lokalizacji Meltmann poprawił logistykę (bliskość autostrady). Natomiast większa powierzchnia produkcyjna umożliwia realizację większej liczby zamówień – w krótszym czasie.
Całkowity koszt inwestycji wyniósł około 16 mln zł.
Ambicje nie maleją
Co ważne, w planach jest dalsza rozbudowa mocy produkcyjnych i ich zwiększanie, aby sprostać rosnącemu zapotrzebowaniu.
– Nasi klienci doceniają precyzję i terminowość. I co jest kluczowe: powtarzalność produkcji – podkreśla Tomasz Czuj. – Każdy element, niezależnie od partii czy terminu realizacji, musi spełniać te same, wysokie standardy. To właśnie ta konsekwencja buduje zaufanie i sprawia, iż kooperacja z naszą firmą trwa latami. Dzięki temu jesteśmy w stanie obsługiwać wymagających partnerów z różnych branż, dla których niezawodność dostaw i jakość komponentów mają fundamentalne znaczenie.
– Za 10 lat będziemy liderem innowacji z międzynarodową siecią partnerów i zespołem stale podnoszącym kompetencje – zapowiada.
Dotychczasowy sukces potwierdzają także znaczące w biznesie laury. Meltmann od lat znajduje się w prestiżowym gronie Diamentów Forbesa, co potwierdza jego stabilną pozycję w branży.
Wiceprezes zdradza również, iż choć jego dzieci są na razie małe, obserwuje u nich podobne zainteresowania, jak u siebie i brata w ich wieku.
– To dla mnie ogromna radość. Widzę w nich tę samą iskierkę, która kiedyś zaprowadziła mnie i mojego brata Łukasza do pracy z ojcem. Mam nadzieję, iż pewnego dnia przejmą pałeczkę i Meltmann pozostanie w rodzinie, niosąc dalej nasze wartości i tradycje.



Fot. Meltmann
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania