Nowe centrum Skopje, stolicy Północnej
Macedonii, zawsze sprawia na mnie ponure wrażenie. Rozciągnięte
pomiędzy ruinami Dworca Kolejowego (starego, zniszczonego przez
tragiczne trzęsienie z 1962 – zostawiono go jako memoriał; nowy
dworzec to typowy jugosłowiański modernizm (brutalizm), wygląda jak statek Pi
i Sigmy, kosmitów z Matplanety – jak starczy czasu to pokażę go
w tym wpisie) a genialną poturecką
czarsziją stanowi przykład
bezsensownego zagospodarowania wolnej przestrzeni i chorobliwej
megalomanii.
Gargantuiczne nowe centrum Skopje |
To po prostu las olbrzymich pomników, nawiązujących
do wielkich władców starożytnej Macedonii – Filipa i Aleksandra,
i adekwatnie do każdego, kto mógł mieć jakikolwiek związek z
terenami Macedonii i ma własne hasło w Wikipedii. Pomiędzy nimi
upchane są budynki użyteczności publicznej – równie ciężkie
co owe gigantyczne statuy.
Jeździec na koniu - czyli Aleksander Wielki; największy ze skopijskich pomników |
W jakim stylu ja zbudowano? Ano,
jest to mieszanka nie występującego na Bałkanach baroku i jakiegoś
takiego gigantoklasycyzmu. Efekt jest ohydny – przynajmniej moim
zdaniem. Turystom się podoba (niektórym), spotkałem się już
zachwytami w różnej formie, raz choćby dowiedziałem się, że:
-
Ale to musi być bogaty kraj, iż tak pięknie stolicę
zbudowali.
Cóż, stanowisko to zostało bardzo szybko
naprostowane przez miejscowych (oraz okazało się być kolejnym
dowodem na to, iż demokracja jest bardzo nieudanym ustrojem: ludzie
oceniają wszystko po okładce): oto bowiem Macedonia (wtedy jeszcze nie Północna, rok był 2010) jest krajem biednym, a
projekt Skopje 2014, który za ów gigantyzm odpowiada, okazał się
prawdziwym kamieniem młyńskim u szyi budżetu kraju. Oraz
wspaniałym polem do defraudacji, może dlatego też budowle
przypominają ten charakterystyczny na Bałkanach: styl
architektoniczny zwany "mafijnym barokiem". Miejscowi,
owszem, protestowali, choćby któregoś razu widziałem efekty – łuk
tryumfalny został pomazany różnokolorowymi farbami.
Zazwyczaj biały łuk tryumfalny po protestach kilka lat temu |
Tak,
zgadza się: łuk tryumfalny. Kolejny przykład miejscowej
megalomanii, wszak Macedonia, powstała na początku lat 90-tych XX
wieku po rozpadzie Jugosławii nie prowadziła żadnej, tym bardziej
zwycięskiej, wojny (zamieszki i starcia etniczne się nie liczą –
zresztą nie wiadomo, czy Macedończycy wygrali, o czym w kolejnych
wpisach). Znajomy, wspominany już na blogu pół-Polak,
pól-Macedończyk stwierdził, iż łuk przydał się dopiero gdy
Vardar Skopje wygrał Ligę Mistrzów w szczypiorniaka. Piłka ręczna
jest bowiem tutaj narodowym sportem – gdy nasza drużyna z Kielc
zdobyła to prestiżowe trofeum niewielu o tym usłyszało (w Roku
Pańskim 2023 w półfinale LM oprócz Kielc wystąpiła też drużyna
z Płocka; oby się to na sukcesy kadry przełożyło).
Co
znajdowało się jednak w sercu tej malowniczej bałkańskiej stolicy
przed inauguracją pieniądzochłonnego projektu Skopje 2014? Ano –
nic. Czy inne gołoborze. Nad Wardarem stał tylko malowniczy
osmański most – jedyna budowla w okolicy która przetrwała
tragiczne trzęsienie ziemi z początku lat 60-tych.
Osmański most na Wardarze |
O tym
trzęsieniu wspominałem już wielokrotnie, może choćby dodawałem,
że dawny budynek dworca kolejowego został zachowany w stanie ruiny
i utworzono w nim muzeum (o niezwykłym eksponacie dla którego
należy tą – bodajże darmową – instytucję odwiedzić zrobię
chyba osobny wpis).
Stary dworzec kolejowy |
W każdym razie wstrząsy zmiotły z
powierzchni ziemi charakterystyczną turecką zabudowę Skopje, w tym
i niewielki domek w którym na świat przyszła najbardziej znana
mieszkanka Skopje (Albańczyk powiedziałby, iż Albanka, co
spotkałoby się z ripostą, iż przecież tylko matka przyszłej
Świętej była Albanką, ojciec zaś Wołochem – przedstawicielem
jednej z wielu wspólnot bałkańskich posługujących się językami
romańskimi – i tureckim urzędnikiem), Matka Teresa z Kalkuty.
Kilka lat temu miejsce po budynku było pokazane na chodniku (spory
plac pomiędzy galerią handlową a pomnikiem Jeźdźca na Koniu
znanego jako Aleksander Wielki; dom zajmował niewielki jego wycinek)
metalowymi znacznikami – dziś je zdjęto, a ostatnio jedno z
nasadzonych tam pamiątkowych drzew wyrwał huragan. Niedaleko, tuż
przy nowo budowanej cerkwi, znajduje się za to niewielkie centrum
pamięci, ni to izba, ni to muzeum, poświęcone owej światowej
sławy personie – trzeba dodać, iż dość nienachalne
architektonicznie (znaczy, brzydkie, ale w inny sposób niż te
ponadwymiarowe, gargantuiczne wręcz, konstrukcje nad
Wardarem).
Miejsce po domu świętej Matki Teresy |
Centrum pamięci św. Matki Teresy z Kalkuty |
Czemu jednak tak niebogaty kraj jakim jest Północna
Macedonia, borykający się z problemami wewnętrznymi, zdecydował
się na taką gigantomanię? Wystarczy oddalić się kawałek, by
zobaczyć, iż są – zdałoby się – ważniejsze wydatki.
Miejsce na ważniejsze wydatki |
Otóż
jest to próba znalezienia własnej tożsamości i własnego miejsca
w Europie. Młody i niewielki, acz naprawdę uroczy, gościnny i
przyjazny naród południowosłowiański zabrał się za to właśnie
w taki niezbyt mi odpowiadający sposób. Zamiast spróbować pokazać
swoją przeszłość Macedończycy usiłują trochę podczepić się
pod historię innych ludów żyjących na tych ziemiach w
Starożytności (dobrze chociaż, iż nie budują swojej tożsamości
na pamięci o zbrodniarzach i ludobójcach, jak niektóre z innych
nowych narodów Europy). Sęk w tym, iż sąsiedzi Macedonii czerpią
z tych samych źródeł – i mają trochę mocniejszą kartę
przetargową na forum międzynarodowym. Do tego dochodzi kwestia
mniejszości etnicznych i religijnych... Generalnie ma niewielka
republika na pieńku ze wszystkimi swoimi sąsiadami – Grecją,
Albanią, Bułgarią...
To trochę tłumaczy dlaczego państwo
chce się wyróżniać (jeden z oficjalnych powodów wprowadzenia w
życie projektu Skopie 2010 to chęć ściągnięcia turystów –
sam Autor w ostatnią majówkę jako turysta trafił choćby do
telewizji macedońskiej podczas spaceru podle Jeźdźca na Koniu) –
ale efekt tego jest nieco karykaturalny. Choć szczerze Macedończykom
kibicuję.
Obiecany na początku wpisu nowy dworzec |