Mąż z walizką ruszył do mamy

newsempire24.com 1 miesiąc temu

Mój znajomy, trzydziestoletni Michał, wrócił do domu z walizką i podążył w stronę mamy.
– Do jakiego kotałka się przyłączamy? zdziwiła się nagle dwudziestoletnia Jagoda.
– No wiesz, media, jedzenie, pranie, sprzątanie ile chcesz płacić co miesiąc? dopytała.
Spojrzała na niego zaskoczona i zrozumiała, iż nie zamierza wkładać ani grosza.

Wszystko złe, co działo się wokół Jagody, przychodziło z zewnątrz: niewierni mężowie zdradzali żony, a żony mężów. W rodzinach rosnęły niegrzeczne dzieci, a teściowe dręczyły wnuczki drobnymi upomnieniami.

Jagoda żyła inaczej. W jej przytulnym świecie nie było miejsca na takie nieszczęścia, choćby teściowa nie sprawiała jej problemów. Reszta zaś sama siebie winiła męża trzeba trzymać na krótkim smyczy, dzieci wychowywać, a teściową traktować z szacunkiem, ale nie za bardzo.

Tak było, dopóki nie przyłapała męża na spotkaniu z przyjaciółką w niewłaściwym miejscu i czasie. Okazało się, iż dom też może stać się niewłaściwym miejscem, jeżeli przyjdziesz do niego, kiedy nie powinieneś. To było obrzydliwe, podłe i nikczemne. Efekt zaskoczenia zadziałał po obu stronach nikt nie spodziewał się takiego obrotu.

W jednej chwili Jagoda straciła wszystko: kochającą rodzinę, męża i przyjaciółkę. Dzień przed tym przygotowała pieczoną makrelę, złocistą na podstawie z karmelizowanej marchewki i cebuli. Wczoraj oni jedli ją wyśmienicie, a resztę zostawiła Oskarowi na jutro był architektem i często pracował w domu.

Makrela u Jagody była po prostu boska: najpierw filet zamarsynowano w musztardzie, majonezie, miodzie i przyprawach na pół godziny, potem zapieczono w folii, a na koniec dopieczono, aż się zarumieniło. Oskar uwielbiał ten smak.

W kuchni przyjaciółka z mężem jedli makrelę i śmiali się. Na nich były tylko bokserki, a na niej koszula męża, pod którą nie widać niczego. W sypialni rozebrano łóżko, jak w kiepskim filmie.

Przyjaciółka zawstydzona, mąż zaczął paplać: Patrz, Tadeusz wpadł, a ciebie nie ma!. Jagoda zgodziła się poczekać. Bez szortów czekasz? spytała z przekąsem. Dlaczego bez szortów? To są slipy! odparł Oskar, jasno dając do zrozumienia, iż zna intymne szczegóły przyjaciółki.

Jagoda poszła do sypialni, chwyciła stertę bielizny i rzuciła nią w twarz parze przy stole, razem z niedojedzoną tłustą rybą. Potem krótko, ale stanowczo, wypowiedziała: A wy…!.

Po chwili usłyszała hałas w przedpokoju, drzwi się otworzyły, a do pokoju wszedł mąż, próbując ratować sytuację. Co robisz, szczerze? Nie posprzątałem jeszcze łóżka wpadłem w projekt! krzyczał. Podziel się, bo jest gorąco! I w sumie ona sama przyszła! odpowiadała z rezygnacją.

Ludmiła, matka Jagody, patrzyła ze smutkiem, jak jej syn wyrusza pociągiem w inną stronę, stukając kopytami, jak mówiła babcia. Do szpitala, czyli do szpitala! mruknęła.

Mogło dojść do pojednania, ale Jagoda nie potrafiła tego zaakceptować. Pamiętała poranne zamykanie poduszki po swojej stronie łóżka, gdy ona wstawała do pracy, a on jeszcze spał. Teraz jej kołdra leżała na podłodze.

W rezultacie Oskar, po dobrym słowie od Jagody, spakował walizkę i odszedł do mamy mieszkanie Jagody stało się własnością jego teściowej, z którą miał świetne stosunki. Dobry kontakt jednak utrzymywać się potrafi tylko na odległość. Wtedy na progu pojawił się dwudziestoletni słodziak syn mamy, z walizką w ręku.

Wszystko to nie sprzyjało nowo powstającej jednostce społecznej. Zaczęło się od wykrzyknienia: Jak mogłaś, cholero? ale ona już nie przejmowała się.

Po rozwodzie Jagoda prawie rok nie mogła patrzeć na mężczyzn przytłaczało ją to. Dzieci nie zdążyły się urodzić, zamieszkały razem dwa lata. Gdy rozstała się, miała zaledwie dwadzieścia cztery lata.

Z czasem odmarzała serce. Na jej drodze pojawił się przystojny Darek, rok młodszy. Ich relacja przeszła do intymnej fazy spotykali się w jej mieszkaniu, a on nocował kilka razy. W końcu Darek wyznał chęć zamieszkania na stałe. Kochamy się, chcę być przy tobie! Zasypiaj i budź się ze mną, kochanie! mówił.

Jagoda nie była na to gotowa. Szczęśliwe małżeństwo to takie, w którym jedna strona chrapie, a druga nie słyszy. Ona słyszała wszystko. Darek chrapał jak drwal i przyciskał do niej nogi, rzucając na nią udka, jak baletnica w rozciągnięciu. Przez dwie nocy prawie nie spała.

Kiedy zaproponowano mu stały pobyt, ona odmówiła. Jego propozycja została odrzucona, a on, obrażony, zniknął z plecakiem.

Po pół roku pojawił się Michał, dobry w łóżku, ale nieprzyzwyczajony do domowych obowiązków mama go wychowywała. W zlewie zalegała brudna naczynia, nie umył choćby kubka. Prosił, by wyrzuciła bieliznę i skarpety, a on nie potrafił włączyć pralki.

Michał żył z rodzicami, pobierając czynsz za jednopokojowe mieszkanie czterdzieści tysięcy złotych rocznie, z czego część przeznaczał na własne zachcianki po potrąceniu alimentów. Miał też córkę. Chciał przeprowadzić się do Jagody: Chcę spać i budzić się z tobą, Jagodo! powiedział.

Jagoda zgodziła się, ale pod warunkiem ustalenia podziału wydatków i obowiązków. Na jaki kociołek się piszesz? zapytała. Na media, jedzenie, pranie, sprzątanie ile co miesiąc wpłacasz? dodała. Michał spojrzał zdziwiony, bo nie zamierzał nic płacić. Jagoda odpowiedziała, iż mieszkanie jej, więc niech płaci.

Nie chcesz się ożenić? pytał Michał. A ty mi to proponujesz? odparła. Tak, jeżeli razem się dopasujemy! wyjaśnił. najważniejsze było słowo jeśli, a oni się nie dopasowali.

Michał odszedł, mówiąc: Jesteś zła! na co Jagoda ripostowała: Tak jak pierwsza żona, czy jeszcze gorsza?

Wkrótce pojawił się Sławek, przystojny i trochę pijany. Mieszkali razem, on dobrze zarabiał i dbał o dom mył okna, odkurzał, rozwieszał pranie. Jagoda czuła się szczęśliwa. ale Sławek zniknął, a oni już złożyli wniosek rozwodowy.

Jego przyszła teściowa dzwoniła i płakała: Przyjmij go z powrotem, proszę Boga! ale Jagoda już nie przejmowała się.

Zbliżała się jej trzydziesta rocznica, a matka codziennie dzwoniła: Kiedy będą wnuki?. Przyjaciółki pytały, czy nie jest sama. Jagoda żartowała, iż nie ma godnych kandydatów.

Zaczęła więc hodować kota znalazła małego kiciucha na ulicy i nazwała go Kicia. Kot był świetnym słuchaczem, nie przerywał i odpowiadał jedynie mruczeniem, co psychologowie polecają.

Wkrótce Jagoda zakochała się po uszy w przystojnym Waleriu Igońskim, właścicielu kilku aptek, bogatym i bezdzietnym. Była piękna i zgrabna, a on oferował jej wolność i szczęście.

W dniu ślubu matka westchnęła: Wnuki już blisko!. Przyjaciółki dostały wieść o szybkiej ceremonii. Waleriu był wspaniały, mieszkał w luksusowym dwupokojowym mieszkaniu w centrum Krakowa. Jagoda zaprosiła go na kolację; miał przyjechać do niej z rzeczami.

Kolacja szła gładko, z żartami i lekkimi dotknięciami. Waleriu obiecał podarować jej gwiazdę i inne kosztowności. Niestety, gdy poszedł do toalety, kopnął Kicię. Kot nie został ranny, ale był zaskoczony. Waleriu zdziwił się, iż ktoś kopnie zwierzę. Jagoda była w szoku. Choć nic się nie stało, ten gest zrujnował wieczór.

Waleriu zapytał: To wszystko przez jedną kotkę? a potem odszedł z żartem: Nie myślałem, iż będziesz taka podła!. Jagoda zamknęła mu drzwi, wyrzuciła futro i pierścionki na klatkę schodów.

Babcia krzyknęła: Zniszczyłaś swoje życie, córeczko! Dzieci trzeba mieć, a nie kota, jak staruszka!. Jagoda odpowiedziała: Teraz można mieć dzieci aż do emerytury, a technologia nas wspiera! i dodała: A jeżeli lubisz wiśnie, naucz się wypluwać pestki!.

Tak zakończyła się jej poszukiwania męża i ojca dla przyszłego dziecka. Niektórzy nazwą to rozstrojem, inni naturalnym poszukiwaniem.

W końcu wybrała czterdziestoletniego Nikolaja, rozwiedzionego, przystojnego i niezbyt biednego. Nie palił, pomagał w domu, wynosił śmieci i robił zakupy. Był trochę słodki, ale nie był idealny w łazience zostawiał kałużę. Nie był głośnym chrapaczem, ale kałuża mogła doprowadzić do poślizgu.

Nikolaj polubił Kicie, a kot od razu go zaakceptował to był istotny argument. Mama Jagody niedługo mogła zostać babcią, test ciążowy pokazał dwie kreski.

Kiedy Jagoda weszła do łazienki po Nikolaju i zobaczyła mokry fragment podłogi, wytrzeć go zamierzała i krzyknęła w otwarte drzwi: Już wracam! Nie zostawiajcie się z Kicią bez mnie!.

Czy to było słuszne? Może i nie, ale tak wyglądała jej historia, przetłumaczona na polski krajobraz.

Idź do oryginalnego materiału