Drogi pamiętniku,
Idę! wypowiedział Edek.
Dokąd? nie zrozumiała, zająwszy się listą zakupów, moja żona Jagoda.
Całkowicie!
Co masz na myśli całkowicie? dopytała Irena. A Sylwester?
W żartach o zdradzie wszystko jest zabawne: dzwoni twoja kura i mówi, iż wyścigi się odwołują! Dzwoni twoja karp i twierdzi, iż ma ikrę! To łatwe, żeby się poddać!
W życiu jednak jest zupełnie inaczej: odraza i brak humoru.
Edek wyjechał przed Sylwestrem, ale nie do miejsca, gdzie nie latają samoloty i nie jadą pociągi. Udał się naprawdę, przechadzając się drogimi butami i zostawiając za sobą aromat perfum, które podarowała mu Jagoda.
Do tej pory mąż długo pakował rzeczy, tłumacząc, dlaczego powinna go zrozumieć i wybaczyć to choćby przypomina jakiś program telewizyjny. A sama Bóg mu wybaczył!
Choinka już stała przystrojona. Jagoda, siedząc na kanapie, rozważała świąteczną kreację, menu na przyjęcie i zapisywała potrzebne produkty: mieli spotkać się z przyjaciółmi i wspólnie powitać Nowy Rok.
Nastrój był na plusie, jak zawsze w przeddzień Sylwestra: przedszybki, lepszy niż sam bal.
Pięćdziesięcioletnia Irena Maksymowicz kochała to święto jak każdy Polak.
Jednak śniegu na ulicach było coraz mniej, co nieco psuło atmosferę. Z drugiej strony od listopada ruszyły wyprzedaże noworoczne.
Jagoda była oszczędną gospodynią, więc wszystkie prezenty przygotowywała z wyprzedzeniem, oszczędzając nie tylko pieniądze, ale i czas, siły oraz nerwy.
Wszystko już było gotowe: bransoletki dla sióstr, upominki dla dzieci, wnuków i ukochanego męża.
Edek dostał piękny wełniany sweter z reniferami od dawna o nim marzył. To kosztowało Irenę dosłownie chustkę, ale co nie zrobiłaby dla ukochanego?
Wszystko było zapakowane i czekało na własny moment. Co mu podaruje? Może pierścionek? Nie, lepiej pieniądze! Bo pięćdziesięcioletni Edek nie ma wyczucia smaku
Wtedy nagle Idę!.
Dokąd? nie rozumiała Jagoda, wciąż z listą zakupów w ręku.
Całkowicie! powtórzyła Edek, wyraźnie zdenerwowany.
Jak całkowicie? dopytała Irena. A Sylwester?
Jaki Sylwester, Ireno? zmarszczył brwi mężczyzna. Kiedy w końcu się otrząśniesz?
Wypowiedział to, rozdzielając słowa jakby był niemym:
Idę od ciebie! Całkowicie! Rozumiesz? Zakochałem się w innej i mamy dziecko! Czy teraz wszystko jasne?
Jasne jak słońce, tak jasne, iż boli w oczy. Jagoda chciała zapytać: A co ze mną?, ale to wywołałoby ten sam gniew, co pytanie o Sylwestra.
Oczywiście, już była u niego tam, gdzie planowali wspólny Sylwester
Rywalka była znacznie młodsza niż Jagoda. Jak w starej bajce lepsza, wydawała się.
Edek opowiadał to z zachwytem. Po co miałby uciec do starszej kobiety? On ohoho!.
Mąż z błyskiem w oku twierdził, iż jego kochanka niedługo da mu syna: Jagoda i on mieli już dwie dorosłe córki. Wreszcie będzie spadkobierca!
Choć co miałby dziedziczyć, nie było jasne. Mąż nie zarabiał tyle, co żona, która zarabiała znacznie więcej.
Oba mieszkania należały do niej: w dwupokojowym mieszkaniu był jedynie wpisany, a jednopokojowce wynajmowano.
Jagoda nie dodała więc kropelki trucizny do dzbanka smakołyków, pozwalając sobie na iluzje.
Do tego nie miała czasu: jej szczęśliwy świat nagle się rozpadł.
Spotkaliśmy się na firmowym przyjęciu! z entuzjazmem mówił mąż.
Po co mi to? zapytała z rezygnacją Irena.
Bo po co? zdziwił się mężczyzna, ciągle mówiąc o swojej miłości: bo ona jest taka
A ja? wtrąciła się kobieta. Dla mnie to tylko bezsens i brud.
Patrząc na niego, zrozumiała, iż nie rozumie, a już wcale nie ukrywa tego faktu, przynosząc jej jedynie cierpienie.
Po raz pierwszy zastanowiła się: Czy nie przeszacowałam jego zdolności umysłowych?
Edek odszedł do nowego, szczęśliwego życia, a z Ireną wszystko stało się jak w wierszu: zamrożona, jak kamienie na Wyspie Wielkanocnej. Nie płakała, nie wyła, z oczu nie spłynęła łza
Edek odszedł, a ona wciąż trzymała nieukończoną listę zakupów wszystko stało się niepotrzebne
Mieli małżeństwo od dwudziestu ośmiu lat; wydawało się, iż może się wreszcie rozluźnić. Mocna rodzina, pewny tył, dorosłe dzieci to wystarczało do szczęśliwego życia.
Jednak coś nie wystarczyło; wszystko wydawało się jedynie iluzją.
Irena w trybie autopilota zerwała z listy Prosecco, które Edek tak lubił, i po prostu padła na kanapę myśli zniknęły, pozostała pustka.
Trzy godziny minęły jak jedna minuta; czy naprawdę spała? Pokój zgasł. Zadzwonił telefon dzwoniła przyjaciółka Tosia:
Co przynieść z Igorowskim?
Edek odszedł! odpowiedziała Irena.
Naprawdę? dopytała przyjaciółka.
Co ty wiesz? zdziwiła się Irena.
Wszyscy wiedzieli! po chwili milczenia powiedziała Tatiana. Igorowski pracował razem z Edkiem.
Wiedziałaś i milczałaś? wykrzyknęła Irena Maksymowicz.
Tak! z przekąsem odpowiedziała Tosia. Wy się pogodzicie, a ja co z tego?
Obie milczały, potem Irena wyłączyła się.
W zasadzie Tosia miała rację. Nie chciała już spotykać Sylwestra z przyjaciółmi; było ich dwóch, a ona sama.
Nie mogła siedzieć sama w święta, więc pojechała do starszej matki, a pierwszego stycznia do córki, gdzie cała rodzina się zbierała.
Tam usłyszała, iż ojciec odszedł do młodej. Wszyscy o tym wiedzieli prawdziwi zdrajcy! A mogliby przynajmniej otworzyć oczy!
A do tego, oprócz rogu, jeszcze wyglądała jak szalona.
Nastrój był najgorszy, jaki się dało sobie wyobrazić; Irena opuściła gości i szła pieszo do domu.
Cicho padał śnieg. Miasto było ozdobione na święta, a na ulicach prawie nikogo nie było wszyscy świętowali Sylwestra. Idąc po zaśnieżonych drogach, poczuła, iż serce coraz lżejsze.
Niech będą szczęśliwi, niech tak będzie pomyślała mądra Irena. Nie będę się przytłaczać.
Nie była pierwsza ani ostatnia; nikt nie umiera z tego powodu. Z rogiem w życiu będzie łatwiej
Minął rok. Dokładnie rok od 29 grudnia, kiedy odszedł mój były mąż.
Znowu stała przystrojona choinka i znowu Irena pisała listę zakupów: z Tosia postanowiły spotkać sylwestra, jak kiedyś.
I ja, Irena, miałam przedstawić przyjaciółce Vika on właśnie oświadczył się!
Co chcieliście? Żeby siedziała sama na zakurzonej kanapie?
On był przystojny, wolny, były żołnierz. Ja ciekawa, samodzielna dama.
Nagle usłyszałam pukanie w drzwi na progu stał były mąż, z plecakiem i paczką
Coś ty! pomyślała Irena. Czy naprawdę przywiózł dziecko?
Wyszeptała:
A gdybym nie była w domu?
Otworzyłbyś drzwi kluczem! odparł Edek.
A gdybym zmieniła zamki?
Nie zmieniłaś? Jesteś dobra! rzekł mężczyzna i zapytał: Puścisz?
Jagoda cofnęła się nie mogła od razu wypędzić z dzieckiem! i on wkroczył przez otwarte drzwi.
Poszli do sypialni, gdzie mężczyzna położył śpiącego malucha na łóżko.
Ile ma? bez emocji spytała była żona.
Piąty miesiąc! odparł Edek.
A gdzie jest twoja kochanka? Czy już zapytałeś w lesie, gdzie twoja ukochana? dopytała Irena, nie spodziewając się obcego mężczyzny z obcym dzieckiem w swoim domu.
Moja ukochana kocha już kogoś innego! mruknął.
No to wysokie związki! przyznała była żona. Po co tu przyszedłeś?
Nie zdejmuj go! zaczął rozbierać śpiącego synka.
Czy mnie nie przyjmiesz? zdziwił się rozbierający plecak Edek.
Przeszacowałaś go kiedyś całkiem szalona!
Z dzieckiem, co? zdziwiła się była żona. Nie puściłabym cię, a już z obcym dzieckiem nie wpuściłabym!
Więc zawróć, niech cię nie wciągnie. A nie wypędziłam go od razu, bo się wahałam.
Teraz trochę odpocznij weź go do ….
Sam nie poradzę sobie! Przepraszam, Jagodo popchnął mnie diabeł!
Diabeł? To po imprezie firmowej i nic więcej! Kiedy to robi się systematycznie i długo, to nie diabeł, a zdrada.
Nie obwiniaj przeznaczenia wytłumaczyła Irena.
Nie patrz na mnie tak weź swoje dziecko i odjadź! Jakby Zofia powiedziała: dajcie wszystkim, a nie starczy podrobów!
A gdybym nie poszła? nagle zapytał Edek.
Zostań, a ja odejdę! zgodziła się Irena. Wszystko i tak zamierzali świętować u Tosia.
W końcu wprowadzę się do Vika. Po świętach przyjdę, żeby cię nie było!
Nie licz na podział mieszkania po połowie nie masz tu głosu!
W zasadzie nie spodziewał się tego. Sam nie dałby rady z dzieckiem.
Jego ukochana zniknęła dwa dni temu. Z notatki: nie szukaj, mam dość.
Wziął kilka dni urlopu, potem długie święta.
W końcu w łazience usłyszała jak drzwi się zamykają: Edek wyszedł. Na łóżku leżał zmięty chusteczka czy płakał? pomyślała Irena z uśmiechem. Lepiej późno niż wcale!
Nie żałowała nikogo choćby słodkiego niemowlęcia. Bo czy to jest maluszek, czy maluszek?
Dzieci w Brazylii, a w Polsce? Nie ma znaczenia.
Edek nie żałował jej rok temu!
Po prostu przeskoczył wszystko i odszedł, jak myślał wtedy, ku szczęściu.
Co dalej? Idę do sklepu obiecałam upiec lasagne na świąteczny stół. Vika lubi lasagne, a nie lubi Prosecco. Edek lubi odwrotnie.
Teraz myślę tylko o Viku.
Mój prezent już gotowy: ten sam wełniany sweter z reniferami, którego nie dostał w zeszłym roku. Męskie rozmiary pasują, a renifery mężczyźni kochają.













