Anna i jej mąż przeżyli razem długie, niełatwe, ale szczęśliwe życie. W miłości urodziły się i dorosły ich dwoje dzieci, które założyły już własne rodziny. Teraz są szanowanymi dziadkami dla dwójki wnucząt.
Wspólnie przeżyli wiele trudnych chwil: ubóstwo w latach 90., brak pracy, przeprowadzki, problemy zdrowotne. Było wiele trudności, jak w każdej rodzinie, ale razem stawiali im czoła, byli jedną drużyną.
Problemy pojawiły się niepostrzeżenie. Nie wiadomo, w jakich okolicznościach – być może na pogrzebie wspólnego przyjaciela – mąż Anny spotkał kobietę, z którą miał relację w młodości, jeszcze przed ślubem. Nie wiadomo, co się wtedy wydarzyło i jak to się skończyło, ale najwyraźniej przez te wszystkie lata coś do niej czuł.
Po tym spotkaniu zaczęły się typowe wymówki, drobne i większe kłamstwa. Niedawno powiedział Annie, iż chce odejść do tej kobiety.
Anna była zdezorientowana. Mieszkają w dużym domu, który prawie w całości został zbudowany rękami męża. A on chce teraz zamieszkać z nią w jej małym dwupokojowym mieszkaniu. Dzieci przyjęły to bardzo źle – delikatnie mówiąc, bojkotują ojca i nie chcą z nim choćby rozmawiać. Annie jest przykro, iż po tylu wspólnie spędzonych latach mąż chce ją zostawić samą. Teraz nie potrzebuje ani jej, ani dzieci, ani wnuków.
Najbardziej jednak martwi się o niego. Myśli, iż po prostu się pogubił i może popełnić poważny błąd. On ma 60 lat, ona 58. Nie są już młodzi, zdrowie coraz częściej zawodzi, starość czeka za rogiem. Czy tamta kobieta naprawdę chce jego starości? Czy wspomnienia z młodości są warte przekreślenia całego życia? Czy są ważniejsze niż dobre relacje z dziećmi i wnukami?
Kiedy Anna zapytała, czy kochał ją przez całe życie, odpowiedział szczerze:
– Kochałem! Ale kochałem przez całe życie tylko ją. I choćby jeżeli to będzie rok czy dwa, chcę wreszcie być z nią.
Anna była zdruzgotana. W jednej chwili całe jej szczęśliwe życie stało się czyimś błędem. Mąż naprawdę odejdzie, widzi to i czuje. Dzieci ją wspierają, ale w ich oczach jest smutek i zagubienie. Pojechały do tamtej kobiety, tłumaczyły, prosiły. Ona, tak samo jak ich ojciec, prosi o szansę, by choć na starość być szczęśliwą. Twierdzi, iż kochała ich ojca przez całe życie, nigdy nie wyszła za mąż i obwinia Annę o to, iż nie udało jej się ułożyć życia.
– Anna nas kiedyś rozdzieliła. Była zakochana w waszym ojcu, a on spotykał się ze mną, przygotowywaliśmy się do ślubu. A potem jakoś niby przypadkiem powiedziała mi, iż on był z nią, a jemu – iż widziała mnie z kimś innym. Byliśmy młodzi… Nie potrafiliśmy i nie chcieliśmy spokojnie wysłuchać siebie nawzajem. Po miesiącu wasz ojciec poprowadził Annę do ołtarza. Na złość mnie.