Mąż tak podporządkowany żonie, iż spotyka się ze mną w tajemnicy

newsempire24.com 4 dni temu

Dzisiaj znów przyszła ta myśl, która nawiedza mnie coraz częściej – mój syn, Kacper, jest całkowicie podporządkowany swojej żonie. Spotykamy się tylko ukradkiem, jakbyśmy byli uczestnikami jakiegoś spisku. Jestem tylko ja, Jadwiga Nowak, i moje rozdzierające serce wspomnienia.

Wychowywałam Kacpra sama. Może to moja wina, iż stał się tak zależny od żony? Moja przyjaciółka z lat szkolnych, Kinga, powiedziała mi wprost: „Za bardzo go chroniłaś”. Te słowa bolały, ale zmusiły mnie do refleksji. Teraz mieszkam w małym miasteczku pod Krakowem, widując syna i wnuczkę tylko sporadycznie, bo jego żona, Zofia, zawłaszczyła go całkowicie, a ja stałam się intruzem w ich życiu.

Kacper urodził się, gdy już od dawna nie myślałam o jego ojcu, z którym żyłam w nieformalnym związku przez cztery lata. Mój ojciec, zamożny przedsiębiorca, podarował mi mieszkanie po maturze, bym poczuła się niezależna. W młodości to miejsce tętniło życiem, pełne śmiechu i imprez. Wszystko się zmieniło, gdy poznałam jego. Wierzyłam, iż to miłość na zawsze, ale ciąża była zaskoczeniem. Nigdy nie wahałam się – już wtedy widziałam siebie z dzieckiem w ramionach. Ojciec Kacpra próbował odzyskać moje zainteresowanie, ale odsunęłam się. Rozstaliśmy się jeszcze przed porodem. Rodzice namawiali mnie, bym walczyła o ten związek dla dobra syna, ale ja uparcie powtarzałam: „Będę dla niego i matką, i ojcem”. Mój tata tylko machnął ręką: „Twoje życie”.

Gdy Kacper miał siedem lat, mój ojciec odszedł. Do tej pory nie brakowało nam niczego – zabawki, ubrania, wakacje… Syn miał wszystko, ale nigdy nie był rozkapryszony. Przyjaciółki dziwiły się: „Jak wychowałaś takiego grzecznego chłopca, mając taki dostatek?” Odpowiadałam z dumą: „Po prostu go kocham. On jest moim jedynym mężczyzną”. Wtedy nie przyszło mi do głowy, iż ten „mój jedyny mężczyzna” pewnego dnia wybierze inną kobietę, odsuwając mnie na bok. Cała byłam pochłonięta jego nauką, potem służbą wojskową. Żeby Kacper nie trafił do zwykłej jednostki, załatwiłam mu służbę w komendanturze. Codziennie nosiłam mu jedzenie, a jego uśmiech wynagradzał mi wszystko.

Po wojsku poszedł na studia i tam, na trzecim roku, poznał Zofię. Gdy ją zobaczyłam, coś ścisnęło mnie w gardle. Była piękna, ale jej spojrzenie – ostre, zimne – budziło lęk. Od razu wiedziałam: ta dziewczyna go zniewoli. I tak się stało. Stał się jej cieniem, spełniał każde życzenie, wydawał pieniądze na prezenty, wymyślał niespodzianki, byle tylko zyskać jej uznanie. Zofia nie manipulowała wprost – po prostu pozwalała mu się kochać, a on zatracał się w niej. Nasze rozmowy ograniczyły się do jego zachwytów nad nią. Czułam, iż tracę syna, ale ukrywałam ból, starając się być uprzejma dla synowej.

Przed ślubem Zofia postawiła warunki: wesele musi być wystawne. Wydałam prawie wszystkie oszczędności, by jej dogodzić. Ale to nie wystarczyło – przepisałam na Kacpra swoje mieszkanie, przeprowadzając się do matki. To była moja największa pomyłka. Gdy Zofia dowiedziała się, iż nieruchomość jest tylko na jego nazwisko, rozpętała awanturę. Następnego dnia Kacper pobiegł do notariusza i dopisał ją do dokumentów. Wtedy poczułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg: moja ofiara nie miała dla niej znaczenia. Od tamtej pory Zofia nosiła do mnie urazę, a ja stałam się niechcianym gościem w domu, który kiedyś był mój.

Gdy urodziła się ich córka, Hania, wszystko jeszcze się pogorszyło. Zofia całkowicie zdominowała Kacpra – pracował, utrzymywał rodzinę, a w domu wykonywał każde jej polecenie. niedługo znalazła pretekst, by ograniczyć moje kontakty z wnuczką. „Hania ma alergię przez twoje koty – oświadczyła. – Przynosisz sierść na ubraniach, to szkodzi dziecku”. To był absurd, ale Kacper jej uwierzył. Sam poprosił mnie, żebym nie przychodziła, patrząc w podłogę: „Będę wpadał do ciebie od czasu do czasu”. Jego słowa ciąły jak nóż. Mój syn, którego wychowałam, stał się obcy, ulegając żonie, która odgrodziła go ode mnie.

Teraz Kacper odwiedza mnie po kryjomu, jakbyśmy robili coś złego. Rozmawiamy przez pół godziny o błahostkach, unika mojego wzroku, a potem ucieka, byle tylko nie spóźnić się do Zofii. Hanię widuję rzadko – tylko na przedszkolnych występach albo pokazach jej grupy tanecznej, pod czujnym okiem synowej, która nie pozwala nam się przytulić. Oczy wnuczki zaczynają już przypominać zimne spojrzenie matki, i to mnie przeraża. Moje serce pęka z tęsknoty: tracę nie tylko syna, ale i wnuczkę.

Chciałabym coś zmienić, ale nie wiem jak. Zofia zbudła mur, którego nie da się sforsować. Kacper, mój chłopiec, stał się jej marionetką, a ja – zbędnym elementem ich życia. Kinga miała rację: zbyt go chroniłam, i teraz nie potrafi się mi przeciwstawić. Ale jak to naprawić, nie niszcząc jego rodziny? Każda jego potajemna wizyta to przypomnienie, iż go utraciłam. Żyję z tym bólem, marząc, by przytulić Hanię, porozmawiać z Kacprem szczerze, ale Zofia stoi między nami jak nieprzekraczalna bariera. I boję się, iż ta przepaść zostanie między nami na zawsze.

Idź do oryginalnego materiału