Był sobie czas, gdy mąż pozwalał, by jego matka rządziła, zamieniając żonę w służącą we własnym domu. Ale po trzech miesiącach synowa dała zarozumiałym krewnym nauczkę.
Halina stała przy oknie, wpatrując się w szare niebo. Trzy miesiące temu była szczęśliwą panną młodą, a dziś czuła się jak służąca we własnym domu.
Ranki zaczynały się od tego samego stukania do drzwi sypialni.
Jak długo jeszcze będziesz się wylegiwać? rozległ się rozkazujący głos teściowej. Kaziu, synu, czas do pracy!
Halina ciężko westchnęła. Jadwiga Kowalska, jak zwykle, ignorowała jej obecność, zwracając się wyłącznie do syna. Kazimierz przeciągnął się leniwie i zabrał się do ubierania.
Co mu przygotowałaś na obiad? teściowa już zarządzała kuchnią. Znowu te twoje modne sałatki? Mężczyzna potrzebuje porządnego żurku!
Ten, który zrobiłam wczoraj pomyślała Halina, ale milczała. Od ślubu minęły trzy miesiące, a ona nauczyła się połykać upokorzenia jak gorzkie pigułki.
Mamo, daj spokój mruknął Kazimierz, spiesząc się z krawatem.
Co znaczy daj spokój? Jadwiga sapnęła. Martwię się o twoje zdrowie! A ona teściowa wykrzywiła usta z pogardą choćby gotować nie umie porządnie.
Halina poczuła, jak w gardle ściska ją guz. Dziesięć lat wykładania na uniwersytecie, doktorat, a tu została zredukowana do milczącego cienia.
Może już dość? szepnęła, zaskoczona własną odwagą.
Co znaczy dość? Jadwiga odwróciła się do niej całą sobą. Coś powiedziałaś, synowo?
Jad w tym słowie sprawił, iż Halina mimowolnie drgnęła. Kazimierz udawał, iż gorączkowo szuka teczki.
Mówię, iż może dość udawać, iż mnie tu nie ma? głos Haliny nabrał siły. To nasz dom, Kazimierza i mój.
Twój? teściowa zaśmiała się. Kochanie, ja ten dom budowałam trzydzieści lat temu! Każda cegła tu jest moja! A ty jesteś tymczasowa. Przyszłaś i odejdziesz.
Te słowa uderzyły mocniej niż policzek. Halina spojrzała na męża, oczekując wsparcia, ale Kazimierz już pędził do przedpokoju, narzucając pośpiesznie płaszcz.
Muszę lecieć, spóźnię się! krzyknął i zatrzasnął drzwi.
W ciszy, która zapadła, Halina wyraźnie usłyszała triumfalny chichot teściowej. Jadwiga zaczęła z rozmysłem myć już czyste naczynia, każdym ruchem okazując pogardę.
A tak w ogóle ciągnęła przychodzą dziś do mnie znajomi. Żeby salon był porządnie posprzątany. Ostatnio na szafce był kurz, widziałam.
Halina w milczeniu wyszła z kuchni. W sypialni, jedynym miejscu, gdzie władza teściowej jeszcze nie sięgała, wyjęła telefon i wybrała numer dawnej przyjaciółki, Kingi.
Miałaś rację szepnęła. Nie wytrzymam już.
W końcu! Kinga wykrzyknęła. Od trzech miesięcy patrzę, jak zamieniasz się w wycieraczkę. Pamiętasz, co mówiłam o tym mieszkaniu?
Pamiętam Halina zniżyła głos. Ten jednopokojowy dalej wolny?
Tak, zostawiłam go dla ciebie. Wpadnij dziś, obejrzyj.
Cały dzień Halina mechanicznie wykonywała polecenia teściowej, ale w jej głowie już rodził się plan.
Wieczorem, gdy Jadwiga rozkoszowała się uwagą przyjaciół, Halina cicho wymknęła się do przedpokoju.
Gdzie się wybierasz? zawołała teściowa.
Do sklepu odparła spokojnie. Po waszą kolację.
Nie spóźniaj się! to było ostatnie, co usłyszała, zamykając drzwi.
Mieszkanie było małe, ale przytulne. Jasne ściany, duże okno w kuchni, cisza.
Biorę powiedziała stanowczo, podając dokumenty agentce. Kiedy mogę się wprowadzić?
Kiedy tylko chcesz uśmiechnęła się kobieta. Wystarczy wpłacić kaucję.
Gdy Halina wróciła do domu, z salonu dobiegały podniesione głosy. Przyjaciółki teściowej omawiały ją, nie szczędząc ostrych słów.
Ona nie jest tą, której potrzebował Kazimierz mówiła Jadwiga. Nie umie gotować, nie ogarnia domu. Tylko te jej wymyślne książki.
A nie mówiłam, Jadziu wtrąciła przyjaciółka, Barbara. Te współczesne kobiety wykształcone, ale do niczego. Za naszych czasów
Halina zastygła w przedpokoju, ściskając torbę z zakupami. Każde słowo kłuło jak igła, ale teraz czuła dziwny spokój. Decyzja została podjęta.
Następnego ranka obudziła się wcześniej niż zwykle i przygotowała śniadanie, zanim Jadwiga zdążyła dotrzeć do kuchni. Kazimierz już siedział przy stole, wpatrzony w telefon.
Musimy porozmawiać powiedziała cicho.
Później, kochanie, spieszę się machnął ręką, jak zwykle.
Nie, nie później. Teraz.
Coś w jej głosie sprawiło, iż Kazimierz podniósł wzrok. Po raz pierwszy od dawna naprawdę spojrzał na żonę i zdumiał się, jak bardzo się zmieniła. Gdzie podziała się ta radosna Halina?
Nie mogę już tak żyć powiedziała cicho, ale stanowczo. To nie jest rodzina, to jakiś absurdalny teatr, w którym gram rolę cichej służącej.
Halina, co ty wymyślasz? Kazimierz próbował się uśmiechnąć. To tylko mama, taka trochę
Trochę jaka? przerwała. Trochę tyranka? Trochę deptała moją godność? A może trochę zmuszała cię do wyboru między żoną a matką?
W tej chwili do kuchni wśliznęła się Jadwiga w ulubionym szlafroku.
O czym wy tu szepczecie? zapytała podejrzliwie. Kaziu, spóźnisz się do pracy przez te rozmowy!
Halina powoli odwróciła się do teściowej.
A pani, Jadwigo Kowalska, wciąż nie potrafi przestać wszystkiego kontrolować, co?
Jak śmiesz się tak do mnie odzywać? teściowa zrobiła się purpurowa. Kazimierzu, słyszysz, jak ona do mnie mówi?
Ale Halina już nie słuchała. Wyjęła z torby segregator z dokumentami i położy












