Weronika patrzyła przez okno na szare niebo. Trzy miesiące temu była szczęśliwą młodą mężatką, a dziś czuła się jak służąca we własnym domu.
Kolejny poranek rozpoczął się od znajomego pukania do drzwi sypialni.
Długo jeszcze będziesz się wylegiwać? rozległ się stanowczy głos teściowej. Krzysiu, synku, czas do pracy!
Weronika ciężko westchnęła. Jadwiga, jak zwykle, ignorowała jej obecność, zwracając się tylko do syna. Krzysztof przeciągnął się leniwie i zaczął się ubierać.
Co mu przygotowałaś na obiad? teściowa już zarządzała w kuchni. Znowu te Twoje modne sałatki? Mężczyzna potrzebuje porządnego żurku!
Ten, który zrobiłam wczoraj pomyślała Weronika, ale milczała. Przez trzy miesiące małżeństwa nauczyła się połykać upokorzenia jak gorzkie pigułki.
Mamo, nie zaczynaj mruknął Krzysztof, spiesząc się z wiązaniem krawata.
Co znaczy *nie zaczynaj*? sapnęła Jadwiga. Martwię się o Twoje zdrowie! A ona teściowa skrzywiła się z pogardą choćby gotować porządnie nie potrafi.
Weronice ściśnęło się gardło. Dziesięć lat pracy na uniwersytecie, doktorat, a teraz stała się cichą cieniem we własnym domu.
Może już wystarczy? szepnęła, zaskoczona własną odwagą.
Co znaczy *wystarczy*? Jadwiga odwróciła się do niej całą swoją posturą. Coś powiedziałaś, synowo?
Jad w tym słowie sprawił, iż Weronika mimowolnie drgnęła. Krzysztof udawał, iż gorączkowo szuka teczki.
Mówię, iż może już dość udawania, jakbym tu nie istniała? głos Weroniki stał się mocniejszy. To nasz dom, Krzysztofa i mój.
*Twój*? Teściowa roześmiała się. Kochanie, ja budowałam ten dom trzydzieści lat temu! Każda cegła tu jest moja! A Ty jesteś tymczasowa. Przyszłaś i odejdziesz.
Te słowa uderzyły mocniej niż policzek. Weronika spojrzała na męża, oczekując wsparcia, ale Krzysztof już pędził do przedpokoju, gwałtownie wkładając płaszcz.
Muszę lecieć, spóźnię się! krzyknął i zatrzasnął drzwi.
W ciszy, która zapadła, Weronika wyraźnie usłyszała triumfalny chichot teściowej. Jadwiga zaczęła celowo myć już czyste naczynia, każdym ruchem okazując pogardę synowej.
A tak przy okazji ciągnęła dzisiaj przychodzą moje koleżanki. Dopilnuj, żeby w salonie było porządnie posprzątane. Ostatnio na szafce był kurz, widziałam.
Weronika w milczeniu wyszła z kuchni. W sypialni, jedynym miejscu, gdzie władza teściowej jeszcze nie sięgała, wyjęła telefon i wybrała numer swojej przyjaciółki, Oli.
Miałaś rację szepnęła. Nie daję już rady.
W końcu! wykrzyknęła Ola. Od trzech miesięcy patrzę, jak zmieniasz się w wycieraczkę. Pamiętasz, co mówiłam o mieszkaniu?
Pamiętam Weronika zniżyła głos. To kawalerka przez cały czas wolna?
Tak, zatrzymałam ją dla Ciebie. Przyjdź dziś, obejrzyj.
Cały dzień Weronika mechanicznie wykonywała polecenia teściowej, ale w głowie już układała plan.
Tego wieczoru, gdy Jadwiga rozkoszowała się uwagą koleżanek, Weronika cicho wymknęła się do przedpokoju.
Gdzie się wybierasz? zawołała teściowa.
Do sklepu spokojnie odpowiedziała Weronika. Po zakupy na kolację.
Nie zwlekaj! usłyszała, zamykając drzwi.
Mieszkanie było małe, ale przytulne. Jasne ściany, duże okno w kuchni, cisza.
Biorę je zdecydowanie powiedziała Weronika, podając dokumenty agentce. Kiedy mogę się wprowadzić?
Kiedy tylko zechcesz uśmiechnęła się kobieta. Wystarczy wpłacić zaliczkę.
Gdy Weronika wróciła do domu, usłyszała podniesione głosy z salonu. Koleżanki teściowej omawiały ją, nie szczędząc ostrych słów.
Ona nie jest tą, której potrzebował Krzysiu mówiła Jadwiga. Nie umie gotować, nie radzi sobie w domu. Umie tylko gadać o swoich wykwintnych książkach.
A nie mówiłam, Jadziu wtrąciła się koleżanka, Bronisława. Te współczesne kobiety wykształcone, ale zero pożytku. Za naszych czasów
Weronika zastygła w przedpokoju, ściskając torbę z zakupami. Każde słowo było jak igła wbijana w serce, ale teraz czuła dziwny spokój. Decyzja była podjęta.
Następnego ranka obudziła się wcześniej niż zwykle i przygotowała śniadanie, zanim Jadwiga zdążyła dotrzeć do kuchni. Krzysztof już siedział przy stole, wpatrzony w telefon.
Musimy porozmawiać cicho powiedziała Weronika.
Później, kochanie, spieszę się jak zwykle machnął ręką.
Nie później. Teraz.
Coś w jej głosie sprawiło, iż Krzysztof podniósł wzrok. Po raz pierwszy od dawna naprawdę spojrzał na żonę i zdziwił się, jak bardzo się zmieniła. Gdzie podziała się ta radosna Weronika?
Nie mogę już tak żyć powiedziała cicho, ale stanowczo. To nie jest rodzina, to jakiś absurdalny teatr, w którym gram rolę cichej służącej.
Weronika, co Ty wymyślasz? Krzysztof próbował się uśmiechnąć. To tylko mama, taka trochę
Trochę jaka? przerwała. Trochę tyranka? Trochę depcze moją godność? A może trochę zmusza Cię do wyboru między żoną a matką?
W tej chwili do kuchni wśliznęła się Jadwiga w swoim ulubionym szlafroku.
O czym wy tu szepczecie? zapytała podejrzliwie. Krzysiu, spóźnisz się do pracy przez te rozmowy!
Weronika powoli odwróciła się do teściowej.
A Ty, Jadwigo, wciąż nie potrafisz przestać wszystkiego kontrolować, co?
Co sobie pozwalasz? teściowa poczerwieniała. Krzysiu, słyszysz, jak ona do mnie mówi?
Ale Weronika już nie słuchała. Wyjęła z torby folder z dokumentami i położyła na stole.
To dziennik, który prowadziłam przez ostatnie trzy miesiące.