Dziś w moim dzienniku opowiem wam historię, która zmieniła moje spojrzenie na relacje rodzinne.
Wanda stała przy oknie, wpatrując się w pochmurne niebo. Trzy miesiące temu była szczęśliwą panną młodą, a dziś czuła się jak służąca we własnym domu.
Rano, jak zwykle, rozległo się pukanie do drzwi sypialni.
Jak długo jeszcze będziesz się wylegiwać? rozległ się rozkazujący głos teściowej. Jureczku, synku, czas do pracy!
Wanda westchnęła ciężko. Zofia Kowalska, jak zawsze, ignorowała jej obecność, zwracając się tylko do syna. Jerzemu przeciągnął się leniwie i zaczął się ubierać.
Co mu przygotowałaś na obiad? teściowa już zarządzała kuchnią. Znowu te twoje modne sałatki? Mężczyzna potrzebuje porządnego żurku!
Ten, który zrobiłam wczoraj pomyślała Wanda, ale milczała. Przez trzy miesiące od ślubu nauczyła się połykać upokorzenia jak gorzkie pigułki.
Mamo, daj spokój mruknął Jerzy, nerwowo wiążąc krawat.
Jak to daj spokój? sapnęła Zofia. Martwię się o twoje zdrowie! A ona skrzywiła się z pogardą choćby gotować porządnie nie potrafi.
Wanda poczuła, jak ściska ją w gardle. Dziesięć lat pracy na uczelni, doktorat, a teraz stała się cichą, niewidzialną służącą.
Może już dość? szepnęła, zaskoczona własną odwagą.
Jak to dość? odwróciła się Zofia, całą swoją posturą zwracając się ku niej. Cokolwiek powiedziałaś, synowo?
Jad w tym słowie sprawił, iż Wanda mimowolnie zadrżała. Jerzy udawał, iż gorączkowo szuka teczki.
Mówię, iż może dość udawania, iż mnie tu nie ma? To nasz dom, Jerzego i mój.
Twój? zaśmiała się teściowa. Kochanie, ja budowałam ten dom trzydzieści lat temu! Każda cegła tu jest moja! A ty jesteś tymczasowa. Przyszłaś, ale możesz odejść.
Te słowa uderzyły mocniej niż policzek. Wanda spojrzała na męża, oczekując wsparcia, ale Jerzy już pędził do przedpokoju, narzucając pośpiesznie płaszcz.
Muszę lecieć, spóźniam się! krzyknął i zatrzasnął drzwi.
W ciszy, która zapadła, Wanda wyraźnie usłyszała triumfalny chichot teściowej. Zofia zaczęła celowo myć już czyste naczynia, każdym ruchem okazując pogardę.
A tak przy okazji dodała dzisiaj przychodzą moje koleżanki. Dopilnuj, żeby salon był porządnie posprzątany. Ostatnio na szafce był kurz, widziałam.
Wanda w milczeniu wyszła z kuchni. W sypialni, jedynym miejscu, gdzie władza teściowej jeszcze nie sięgała, wyjęła telefon i wybrała numer dawnej przyjaciółki, Anny.
Miałaś rację szepnęła. Nie wytrzymuję już dłużej.
W końcu! wykrzyknęła Anna. Od trzech miesięcy patrzę, jak zmieniasz się w wycieraczkę. Pamiętasz, co mówiłam o tym mieszkaniu?
Pamiętam Wanda zniżyła głos. To jednoosobowe przez cały czas wolne?
Tak, trzymałam je dla ciebie. Przyjdź dziś, zobaczysz.
Cały dzień Wanda mechanicznie wykonywała polecenia teściowej, ale w jej głowie już rodził się plan.
Wieczorem, gdy Zofia rozkoszowała się uwagą przyjaciółek, Wanda cicho wymknęła się do przedpokoju.
Gdzie się wybierasz? zawołała teściowa.
Do sklepu odparła spokojnie. Po waszą kolację.
Nie zwlekaj! to były ostatnie słowa, które usłyszała przed zamknięciem drzwi.
Mieszkanie było małe, ale przytulne. Jasne ściany, duże okno w kuchni, cisza.
Biorę je powiedziała stanowczo, podając dokumenty agentce. Kiedy mogę się wprowadzić?
Kiedy tylko chcesz uśmiechnęła się kobieta. Wystarczy wpłacić kaucję.
Gdy Wanda wróciła do domu, z salonu dobiegały podniesione głosy. Przyjaciółki teściowej omawiały ją, nie szczędząc ostrych słów.
Ona nie jest tą, której Jerzy potrzebował mówiła Zofia. Nie umie gotować, nie ogarnia domu. Tylko te jej mądre książki.
A nie mówiłam, Zosiu wtrąciła koleżanka, Danuta. Te współczesne kobiety wykształcone, ale zero pożytku. Za naszych czasów
Wanda zastygła w przedpokoju, ściskając torbę z zakupami. Każde słowo kłuło jak igła, ale teraz czuła dziwny spokój. Decyzja została podjęta.
Następnego ranka obudziła się wcześniej niż zwykle i przygotowała śniadanie, zanim Zofia zdążyła dotrzeć do kuchni. Jerzy już siedział przy stole, wpatrzony w telefon.
Musimy porozmawiać powiedziała cicho.
Później, kochanie, spieszę się jak zwykle machnął ręką.
Nie, nie później. Teraz.
Coś w jej głosie sprawiło, iż Jerzy podniósł wzrok. Po raz pierwszy od dawna naprawdę na nią spojrzał i zdziwił się, jak bardzo się zmieniła. Gdzie podziała się ta radosna Wanda?
Nie mogę tak dalej żyć powiedziała cicho, ale stanowczo. To nie jest rodzina, to jakiś absurdalny teatr, w którym gram rolę cichej służącej.
Wanda, co ty opowiadasz? próbował się uśmiechnąć. To tylko mama, trochę
Trochę co? przerwała. Trochę tyranka? Trochę depcze moją godność? A może trochę zmusza cię do wyboru między żoną a matką?
W tej chwili do kuchni wpłynęła Zofia w swoim ulubionym szlafroku.
O czym wy tu szepczecie? zapytała podejrzliwie. Jureczku, spóźnisz się do pracy przez te rozmowy!
Wanda powoli odwróciła się do teściowej.
A ty, Zofio, przez cały czas nie potrafisz przestać wszystkiego kontrolować, co?
Jak śmiesz tak do mnie mówić? teściowa zrobiła się purpurowa. Jerzy, słyszysz, jak ona się do mnie odzywa?
Ale Wanda już nie słuchała. Wyjęła z torby folder z dokumentami i położyła na stole.
To dziennik, który prowadziłam przez ostatnie trzy miesiące. Każda obelga, każde upokorzenie. Z datami i świadkami. I nagrania twoich uroczych rozmów z koleżankami o