Mąż opiekował się chorą matką, gdy żona pracowała. Aż pewnego dnia zobaczyła, jak kupuje kwiaty i wręcza je obcej kobiecie.

polregion.pl 6 godzin temu

Marek opiekował się chorą matką, podczas gdy jego żona pracowała. Ale pewnego dnia zobaczyła, jak kupuje kwiaty i wręcza je jakiejś kobiecie.

Wiola nie pamiętała, kiedy ostatnio czuła się tak wypoczęta. Jej służbowy wyjazd przesunął się o kilka godzin, więc bez słowa wyjaśnienia wyłączyła telefon i rozciągnęła się na łóżku. Tego samego ranka wróciła ze wsi, gdzie spędziła dwa dni bez chwili wytchnienia: sprzątanie, gotowanie, pranie wszystko to pod ciągłymi pretensjami teściowej i męża.

Według teściowej, Wiola zmarnowała męża, zarabiała za mało, bo przecież to jej pieniądze utrzymywały całą rodzinę Marka i jego matkę. Marek tylko przytakiwał, mówiąc, iż Wiola mogłaby znaleźć dodatkową pracę, skoro wraca wcześniej do domu i choćby nie musi gotować.

Popatrz, jak myje podłogę pouczała teściowa swojego syna. Godzinami szoruje, zamiast zająć się praniem.

Nie wytrzymała. Wiola odpowiedziała, iż gdyby sprzątali choć raz w tygodniu, podłoga nie byłaby taka brudna. Lepiej było milczeć zaraz posypały się oskarżenia. Zamknęła oczy i spokojnie zaproponowała:

Przecież proponowałam wam przeprowadzkę do miasta. Wtedy i Marek, i ja moglibyśmy się tobą zajmować, a on nie musiałby rezygnować z pracy.

Marek wybuchnął gniewem:

Więc ja mam harować, a potem jeszcze opiekować się matką? Chyba masz zamiast serca kamień.

Wiola nie czekała na więcej. Wyszła z domu i usiadła na ławce pod bramą.

Wiolu, co się stało? przed nią stała sąsiadka Ania. Poznały się jeszcze przed ślubem i od razu się zaprzyjaźniły.

Cześć, Aniu westchnęła.

Znowu rodzinka daje ci w kość?

Nie mów choćby

To oczywiście nie moja sprawa, ale nie rozumiem, dlaczego ich utrzymujesz. Marek cały czas jest w domu, ale tak naprawdę wcale nie żyjecie razem. Po co ci to?

Nie wybraliśmy takiego życia, Aniu. Nie możemy zostawić jego matki w tym stanie. Jak wyzdrowieje, wtedy Marek wróci do pracy.

Ona pewnie przebiegnie maraton, a my będziemy ją nosić na plecach zaśmiała się Ania. Moim zdaniem udaje chorobę. A ty byłaś kiedyś inna. Co się stało, zupełnie cię ogłupili?

Nie wiem, po prostu wzruszyła ramionami. Jak coś, wpadaj.

Gdy zadzwonił telefon, Wiola zobaczyła, iż to szef. Powiadomił ją, iż wyjazd służbowy przesunął się na później. Ucieszyła się to oznaczało dodatkowe pieniądze, a przy okazji chwilę wytchnienia od ciągłych telefonów Marka i jego matki.

Kiedy powiedziała im o wyjeździe, atmosfera w domu dziwnie się rozluźniła. Wieczór minął spokojnie, chociaż przed snem położyli się osobno Marek nie chciał denerwować matki. Wiola nie protestowała, wręcz się ucieszyła. Była wykończona i gwałtownie zasnęła.

O drugiej w nocy obudziła ją teściowa:

Nie słyszysz, jak cię wołam?!

Przetarła oczy, jeszcze senna.

Chyba mocno zasnęłam. Co się stało?

Podaj mi tabletki.

Spojrzała na nią: do szafki z lekami było bliżej niż do kanapy teściowej, a tym bardziej do syna. Ale wstała. Zasnęła dopiero o piątej, a o szóstej musiała wstawać. Do miasta dojechała zmęczona jak po całym dniu pracy. Gdy usłyszała, iż wyjazd przesunięto, mało nie podskoczyła z radości. Wyłączyła telefon i padła na łóżko. Teraz czuła się wypoczęta.

Zdażyła się choćby spokojnie ucharakteryzować i dotrzeć na dworzec. Było jej obojętne, iż zmieniono miejsce docelowe ważne, iż odpoczęła.

Godzinę wcześniej dostała zaliczkę na wyjazd, ale po raz pierwszy postanowiła nie wysyłać pieniędzy mężowi. Nie wiedziała dokładnie, co się zmieniło. Ostatnio oddała większość wypłaty, teraz chciała zatrzymać coś dla siebie.

Zostało dwadzieścia minut do odjazdu pociągu. Wiola wstąpiła do kiosku po wodę. Gdy przyspieszyła kroku, zobaczyła Marka przy kwiaciarni. Ogarnęło ją niedowierzanie przecież miał opiekować się chorą matką! Mówił, iż jest tak słaba, iż boi się ją zostawiać samą! A tu kupuje bukiet.

Zatrzymała się i obserwując go, pomyślała: a może te kwiaty nie są dla niej, tylko dla innej? Ta myśl jej się nie spodobała, ale ziarno wątpliwości już zostało zasiane. Zostało dziewięć minut. Ścisnęła bilet i ruszyła za mężem, widząc, jak wsiada do taksówki. gwałtownie zatrzymała inną i krzyknęła do kierowcy:

Jedź za nim, zapłacę podwójnie!

Kierowca, zaciekawiony, uniósł brew, ale przystał na propozycję. Przez okno Wiola zobaczyła, jak Marek całuje inną kobietę i wręcza jej bukiet, zanim wsiadła do samochodu. Poczuła, jak coś się w niej przewraca. Kierowca uśmiechnął się:

Może to wcale nie to, o czym pani myśli.

Dopiero wtedy spojrzała na niego i zdała sobie sprawę, iż wygląda zbyt dobrze jak na taksówkarza.

Nigdy wcześniej nie jeździła tak luksusowym autem. Pomyślała, iż może coś się w jego życiu potoczyło nie tak i teraz dorabia jako kierowca. Gdy tak rozmyślała, auto skręciło w podwórko i zatrzymało się przed jej blokiem. Zobaczyła, jak Marek z nieznajomą wchodzą do klatki. Łzy napłynęły jej do oczu.

Więc gdy ona jest w delegacji, a chora teściowa na wsi, on przyprowadza kogoś do jej mieszkania?

Pójdzie pani tam? spytał kierowca ze współczuciem.

Nie, nie ma sensu odpowiedziała.

Słusznie. I tak już pani się spóźni na pociąg. A dokąd pani jedzie?

Wymieniła miasto oddalone o dwieście kilometrów.

To głupota. Wypijmy kawę, niech się pani uspokoi, a potem panią zawiozę zaproponował.

Nie stać mnie na taki przejazd zaprotestowała.

A gdzie pani widzi taksówkę? Właśnie przywiozłem ojca na pociąg. Co lato jeździ do siostry. A tu pani wpadła do auta.

Przepraszam. Poczucie wstydu sprawiło, iż znów popłyn

Idź do oryginalnego materiału