Kiedy Paweł wrócił do domu w piątkowy wieczór, w mieszkaniu unosił się zapach smażonych ziemniaków i czegoś kwaśnego. Skrzywił się: Kasia znów gotowała kapustę, chociaż doskonale wiedziała, jak jej nie cierpi. Zdjął drogi garnitur i powiesił go starannie na wieszaku, po czym ruszył w stronę kuchni.
— Cześć — mruknął.
— Pewnie już jadłeś w pracy? — zapytała bez uśmiechu.
— Był bankiet po spotkaniu. Klient z branży naftowej, więc uczta. Ale podpisałem kontrakt na dwa miliony.
Kasia milczała. Stała przy kuchence w starym szlafroku, włosy miała spięte w nieporządny kok. Na twarzy malowało się zmęczenie. I rzeczywiście – było jej to obojętne, czy zarobił dwa miliony, czy sto. Pieniądze nie wrócą tego, co było między nimi jeszcze dwa lata temu.
Paweł usiadł przy stole, otworzył butelkę wody mineralnej. W oczach żony mignęło coś, co przypominało wyrzut.
— Masz już choćby inny wzrok — powiedziała.
— Jaki „inny”?
— Wyniosły. Jakbym była twoją pokojówką. To wszystko… nie jest o nas. Stałeś się kimś innym, Paweł.
— Kasia, mówisz poważnie? Ja zapieprzam po dwanaście godzin! Wszystko, co mamy, to moja praca. Mieszkanie, nowe auto, wakacje. A ty? choćby nie pracujesz.
— Nie pracuję, bo ty tego chciałeś! — Głos jej zadrżał. — Sam mówiłeś: „Zostań w domu, odpocznij, teraz ja zarabiam”. A teraz patrzysz na mnie, jakbym była pasożytem.
Paweł odsunął talerz.
— Po prostu zazdrościsz. Ja idę do przodu, a ty stoisz w miejscu. To nie moja wina.
— Stoję, bo ty mi nie pozwalasz iść.
Wstał, z irytacją odsuwając krzesło:
— jeżeli ci się nie podoba, możesz żyć, jak chcesz. Tylko potem nie narzekaj.
Ich małżeństwo zaczęło się pięknie. Paweł był wtedy menedżerem w agencji reklamowej, a Kasia uczyła angielskiego w szkole. Wynajmowali mieszkanie, oszczędzali grosz do grosza, razem wybierali sobie skromne prezenty. Ich szczęście było w drobiazgach – wieczornych spacerach nad Wisłą, piknikach w lesie, filmach pod kocem.
Wszystko zmieniło się, gdy Pawła zaproszono do nowej firmy, oferując stanowisko dyrektora rozwoju. Pensja – trzy razy wyższa. Jego kariera nabrała tempa: delegacje, premie, nowe kontakty. Kupili dwupokojowe mieszkanie w nowym budynku, Kasia zrezygnowała z pracy – na jego naleganie: „Po co ci ta szkoła? Ja zarobię”.
Pierwsze miesiące były jak sen. Ale potem Kasia zaczęła czuć, iż w ich domu pojawił się ktoś trzeci – chłód. Przychodził z Pawłem w wieczorowych garniturach, w zapachu drogich cygar, w rozmowach o rynkach, trendach i KPI. Paweł się zmieniał, a Kasia pozostawała taka sama. I to go irytowało.
— Ciągle myślę — powiedziała Kasia swojej przyjaciółce, Agnieszce, przy kawie — czy nie wrócić do szkoły?
— Wróć. Przecież to lubiłaś. Albo znajdź kursy online. Jesteś mądra, Kasia. To po prostu kryzys.
— To nie chodzi o pracę. Paweł jest jakby… obcy. Nie jest zły. Ale traktuje mnie jak element wystroju. Siedzę w domu, gotuję, sprzątam. Wszystko gra. Tylko nikogo nie interesuje, jak się czuję.
Agnieszka westchnęła:
— Słuchaj, to typowa historia. Zarobił, poczuł władzę. Pieniądze odsłaniają, co w człowieku jest. I nie zawsze jest to piękne.
Pewnego dnia Paweł wrócił w środku tygodnia w świetnym humorze, z elegancką torbą z butiku.
— Patrz, kupiłem ci sukienkę.
Kasia rozłożyła materiał – czarny, obcisły, z głębokim dekoltem. Drogi. Modny. Tylko nie w jej stylu.
— To nie dla mnie. Nigdy takiego nie noszę.
— Po prostu masz kompleksy. Wyjdziemy gdzieś. Swoją drogą, w piątek mamy firmową imprezę. Jedź ze mną. Pokażę wszystkim, jaką mam żonę.
— Jak trofeum? — zapytała cicho.
Nie usłyszał. Albo udawał.
Impreza odbywała się w willi pod Warszawą. Wszyscy w markowych ciuchach i butach od projektantów. Kasia czuła się tam obco. Przy stole słuchała rozmów o inwestycjach, kursach walut, drogich samochodach i zagłuszała nudę lampką szampana.
Gdy wróciła z tarasu, Paweł siedział obok dziewczyny w czerwonej sukience. Młoda, pewna siebie, lśniące włosy, olśniewający uśmiech. Kasia zauważyła, jak tamta dotknęła jego dłoni. Paweł nie odsunął ręki.
W samochodzie Kasia milczała. Dopiero przed domem zapytała:
— Kim ona jest?
— To nasza PR-owka. Pracujemy nad wspólnym projektem.
— I pozwalasz jej się obmacPowoli zrozumiał, iż sukces bez miłości to tylko puste zwycięstwo.