Mąż odszedł, ale popełnił błąd

newsempire24.com 2 dni temu

Mąż odszedł, ale się przeliczył

Kiedy Grzegorz wrócił do domu w piątkowy wieczór, w mieszkaniu unosił się zapach smażonych ziemniaków i czegoś kwaśnego. Skrzywił się: Agnieszka znowu gotowała kapustę, chociaż wiedziała, jak jej nie cierpi. Zdejmując drogą marynarkę, powiesił ją starannie na wieszaku i skierował się do kuchni.
— Cześć — mruknął.
— Pewnie już jadłeś w pracy? — zapytała bez uśmiechu.
— Był poczęstunek po spotkaniu. Klient z branży naftowej, urządzili bankiet. Ale przywiozłem umowę na dwa miliony złotych.
Agnieszka milczała. Stała przy kuchence w starym domowym szlafroku, włosy zebrane w kok. Na twarzy malowało się zmęczenie. Naprawdę było jej wszystko jedno — choćby sto milionów. Pieniądze nie wrócą tego, co było między nimi jeszcze dwa lata temu.
Grzegorz usiadł przy stole, otworzył butelkę wody mineralnej. W oczach żony przemknęło coś, co przypominało wyrzut.
— choćby już inaczej na mnie patrzysz — powiedziała.
— Jaki „inaczej”?
— Wyniośle. Jakbym była twoją służącą. To wszystko… to nie jest o nas. Ty teraz jesteś inny, Grzegorz.
— Aga, mówisz to serio? Ja haruję od rana do nocy! Wszystko, co mamy, to moja praca. Mieszkanie, nowe auto, wakacje. A ty co? choćby już nie pracujesz.
— Nie pracuję przez ciebie! — głos jej zadrżał. — Sam mówiłeś: „Siedź w domu, odpoczywaj, teraz cię utrzymam”. A teraz patrzysz, jakbym była pasożytem.
Grzegorz odsunął talerz.
— Po prostu mi zazdrościsz. Ja się rozwijam, a ty stoisz w miejscu. To nie moja wina.
— Stoję, bo nie pozwalasz mi iść do przodu.
Wstał, z irytacją odsuwając krzesło:
— jeżeli ci się nie podoba, możesz żyć, jak chcesz. Tylko potem nie narzekaj.

Ich małżeństwo zaczęło się pięknie. Grzegorz wtedy był menedżerem w agencji reklamowej, a Agnieszka uczyła angielskiego. Wynajmowali mieszkanie, oszczędzali grosz do grosza, razem wybierali sobie skromne prezenty. Ich szczęście tkwiło w drobiazgach — wieczornych spacerach nad Wisłą, piknikach w lesie, domowych seansach filmowych.
Wszystko zmieniło się, gdy Grzegorz dostał propozycję nowej pracy — stanowisko dyrektora ds. rozwoju. Pensja trzy razy wyższa. Zaczął gwałtownie awansować: delegacje, premie, nowe znajomości. Kupili dwupokojowe mieszkanie w nowym budynku, Agnieszka rzuciła pracę — na jego naleganie: „Po co ci ta szkoła? Ja cię utrzymam”.

Pierwsze miesiące przypominały bajkę. Ale potem Agnieszka zaczęła czuć, iż w ich domu pojawił się ktoś trzeci — chłód. Wracał z Grzegorzem w wieczorowych garniturach, w zapachu drogich cygar, w rozmowach o rynkach, trendach i KPI. Grzegorz się zmieniał, a Agnieszka pozostawała taka sama. I to go irytowało.

— Ciągle myślę — powiedziała Agnieszka przyjaciółce, Basi, przy kawie — może wrócę do szkoły?
— Wracaj. Przecież to kochałaś. Albo znajdź kursy online. Jesteś mądra, Aga. To po prostu kryzys.
— To choćby nie o pracę chodzi. Grzegorz jest jakby… obcy. Nie jest zły. Ale traktuje mnie jak element wystroju. Siedzę w domu, gotuję, sprzątam. Wszystko jak trzeba. Tylko nikt nie pyta, jak mi się żyje.
Basia westchnęła:
— Słuchaj, to typowa historia. Zarobił — poczuł władzę. Pieniądze obnażają charakter. I nie u każdego jest tam ładnie.

Pewnego dnia Grzegorz wrócił do domu w środku tygodnia. Był w doskonałym humorze, z paczką z butiku.
— Zobacz, kupiłam ci sukienkę.
Agnieszka rozwinęła materiał — czarną, obcisłą, z rozcięciem. Drogą. Szykowną. Tylko nie w jej stylu.
— To nie dla mnie. Nigdy czegoś takiego nie noszę.
— Po prostu się wstydzisz. Wyjdziemy gdzieś. Przez resztę dnia Grzeg— Może jednak warto było docenić to, co było, zanim stało się tylko wspomnieniem.

Idź do oryginalnego materiału