Mąż odjechał z walizką do mamy
Jaki to jeszcze garnek? naturalnie zdziwił się trzydziestoletni Michał.
A więc, czynsz, jedzenie, pranie, sprzątanie ile zamierzasz co miesiąc wpłacać? zapytała Łucja.
Spojrzenie kochanka wydało, iż wcale nic nie chce!
Wszystko złe, co działo się wokół Łucji, wywodziło się wyłącznie z zewnątrz: niewierni mężowie zdradzali żony, a żony mężów. W domach rosły kapryśne, wybrykliwe dzieci. Złośliwe teścianki drwiły z synowych.
W świecie Łucji było zupełnie inaczej: w jej przytulnym zakątku nie było miejsca na takie podłości, a choćby z teściową udało się jej dogadać!
Reszta była sama sobie winna męża trzeba trzymać na krótkiej smyczy, dzieci wychowywać, a do teściowej podchodzić z uprzejmą odległością.
Tak trwało, dopóki nie przyłapała męża z przyjaciółką w niewłaściwym miejscu, o niewłaściwej porze. Okazało się, iż dom też może stać się nieodpowiednim miejscem, jeżeli przyjść się do niego w nieodpowiednim czasie
To było obrzydliwe, podłe i podłe. Działał tu efekt niespodzianki ani ona, ani on nie spodziewali się tego. W jednej chwili Łucja straciła wszystko: mocny związek, męża i najlepszą przyjaciółkę.
Niedawno przygotowała pieczoną makrelę. Taką, z złocistą skórką, na poduszce z podsmażonej marchwi i cebuli. Wczoraj jedli ją wyśmienicie, część zostawiła Olekowi na jutro on był architektem i często pracował w domu.
Makrela Łucji była po prostu wybuchowa: najpierw pokrojona rybę zamoczono pół godziny w mieszance musztardy, majonezu, miodu i przypraw, potem zapieczono najpierw w folii, potem podpieczono na złoto Olek to uwielbiał!
W kuchni przyjaciółka z jej mężem jedli makrelę i się śmiali. On miał na sobie jedynie majtki, ona koszulę, pod którą nie było widać nic.
W sypialni rozłożono łóżko, jakby z kiepskiego filmu kompletny chaos.
Przyjaciółka zbladła, a mąż zaczął paplać jakieś bzdury: Patrz, Tatiana przyszła, a ciebie nie ma!
Łucja zapytała: Czekasz bez majtek? zło się uśmiechnęło.
Dlaczego bez majtek? To są stringi! odparł Olek, wyznając, iż wiedział o płytkim romansie przyjaciółki.
Łucja weszła do sypialni, zebrała stertę bielizny i rzuciła ją w twarz wciąż siedzącej przy stole parze prosto na stół, na niedojedzoną, tłustą rybę.
Potem, krótko i stanowczo, wyraziła swoją pozycję słowami, które znałyby każde rosyjskie serca: A idźcie do diabła!
Odeszła do salonu. Przez chwilę słychać było szmer za drzwiami, potem w przedpokoju zamknęło się drzwi wejściowe i wszedł mąż trzeba było ratować sytuację.
Co ty zaczynasz, szczerze? Nie posprzątałem jeszcze łóżka przywiózł projekt!
No tak, podziel się: tak gorąco jest! I w ogóle, to ty przyszedłeś!
Łucja patrzyła smutno na nerwowego męża: jego pociąg już odjechał w inną stronę, a klaksony, jak mawiała babcia, przyspieszały. I tak, w końcu, w morgu!
Mogło się pogodzić, przyjąć jego zasady gry i skłamać, iż uwierzyła Olek był jednak dobrym mężem! Po raz pierwszy i wszyscy o tym wiedzą! zaczęło się wściekać. Łucja nie potrafiła tego zrobić.
Wspominała, jak rano przykryła poduszkę kocem po swojej stronie łóżka mieli różne kołdry. Kiedy szła do pracy, mąż jeszcze spał. A gdy teraz weszła do sypialni, jej koc leżał na podłodze
W efekcie Olek, po miłym napomnieniu, iż iść należy prosto, odjechał z walizką do mamy mieszkanie było Łucji. Do tej dobrej teściowej, z którą Łucja miała wspaniałe relacje.
Jednak dobre relacje możliwe były tylko na odległość. Wtedy pojawił się dwudziestoosiemletni czuły króliczek, mamusiowy zając z walizką w progu kawalerki. A u niestarej jeszcze mamy miłość-marchew i wszystkie sprawy!
Wszystko to nie sprzyjało nowej komórce społeczeństwa, zaczynającej się formować. I nagle: Jak mogłaś, szmatko?
Szmatka już było lekceważąco na nią też się nie patrzono, a co z tego?
Teściowej też doradzono wyjść, trzymając się za ręce z synem.
Po rozwodzie Łucja prawie rok nie mogła patrzeć na mężczyzn; dziewczyna dosłownie obracała się w przód. Na szczęście nie zdążyła jeszcze mieć dzieci razem przeżyli jedynie dwa lata, a w dniu rozwodu jej było zaledwie dwadzieścia cztery.
Czas biegł, a ona zaczęła odmarzać. Drugim wybrankiem został przystojny Darek, młodszy o rok. Ich relacja przeszła już w intymną fazę spotykali się w tej samej Łucjimieszkańcu. Młody mężczyzna choćby kilka razy nocował.
Wtedy Darek wyraził chęć przeprowadzki na stałe. Dlaczego nie? pomyślała Łucja.
Kochamy się, chcę być przy tobie, budzić się razem zgódź się, króliczku!
To było naturalne pragnienie, ale Łucja nie była gotowa. Szczęśliwe małżeństwo to takie, w którym jeden chrapie, a drugi tego nie słyszy. Łucja słyszała wszystko
Darek chrapał jak drwal i przytykał do niej nogi! Mimo różnych kołder, potrafił rzucać na nią udka, rozciągając się niczym baletnica. Przez dwie noce szczęścia, które mu podarował, Łucja prawie nie spała.
Dwie noce w porządku, ale on chciał zamieszkać na stałe. W tle miłości pojawiło się irytujące uczucie: jeżeli nie zaśniesz, to i tak przyjdzie.
W rezultacie, uprzejmy kawaler został odrzucony z domu: gości przyjmij, ale nocleg gdzie indziej! Zawstydzony i obrażony, zniknął z plecakiem.
Michał, który pojawił się po pół roku, radził w łóżku, ale nie był przyzwyczajony do domowych obowiązków mama go tak wyżywiła! W zlewie po nim gromadziło się brudne naczynia, a on nigdy nie umył kubka po sobie.
Kilka razy prosił ukochaną, by wyprano małe skarpetki i bieliznę; okazało się, iż dorosły mężczyzna nie umie włączyć pralki. Leżenie w wannie nie było królewskim zajęciem.
Co więcej, ulubiony stał się wynajmującym jedną kawalerkę z rodzicami nie pracował, tylko jadł. Z niej dostawało niewiele, ale wystarczyło, by wyżywić rodziców. Jego czterdzieści tysięcy złotych przeznaczał na własne zachcianki, odliczając alimenty miał córkę.
On też chciał przeprowadzić się od rodziców do ukochanej:
Chcę budzić się i zasypiać z tobą, Łucjo!
Dobrze, budź się i zasypiaj! odpowiedziała Łucja. Ale najpierw ustalmy, jak podzielimy budżet i domowe obowiązki. Ile zamierzasz wnieść do wspólnego garnka?
Jaki jeszcze garnek? zdziwił się trzydziestoletni Michał.
No tak, czynsz, jedzenie, pranie, sprzątanie ile zamierzasz miesięcznie wpłacać? dopytała Łucja.
Spojrzenie kochanka wydało, iż wcale nic nie chce! Mieszkanie i tak było Łucji, niech ona płaci! Czy nie mogłaby po prostu wyprać jego bieliznę razem ze swoją? Już przecież proszek jest wsypany!
A sprzątanie i gotowanie kochają wszystkie kobiety! Dlaczego nie? Wszystkie, bez wyjątku!
Więc nie chcesz wyjść za mąż? zapytał Michał.
A ty proponujesz mi małżeństwo? odparła Łucja.
No tak: jeżeli się do siebie przytulimy! wyjaśnił kochanek.
Kluczowe okazało się słowo jeśli: nie przytulili się
Michał zniknął, żegnając się:
Jesteś zła!
Tak jak pierwsza żona, czy gorsza? drwiła Łucja.
Wkrótce zjawił się Sławek przystojny pod każdym względem człowiek, niespodziewanie uzależniony od alkoholu! Mieszkali razem, on zarabiał przyzwoicie i domowe obowiązki wykonywał chwalebnie: mył okna, podłogi, odkurzał, pięknie rozwieszał wyprane rzeczy. Łucja nie mogła uwierzyć czy to szczęście?
A potem kochaniec zniknął: okazało się, iż rozwiązał sprawę, a oni już złożyli wniosek! Dobrze, iż rozwiązał przed ślubem nie musieli płacić.
Przyszła teściowa dzwoniła i płakała w słuchawkę:
Przyjmij go, i jego rodzinę, proszę Chryste!
Łucja już nie przejmowała się: nie przejmował się on, więc po co się kłócić?
W dniu trzydziestej rocznicy Łucja stała się piękna i dumna w samotności. Matka dzwoniła codziennie i pytała: kiedy będą wnuki? Przyjaciółki dziwiły się: taka piękność i mądrość co? Może w konserwatorium coś poprawić?
Łucja żartowała: według niej nie było godnych kandydatów na jej rękę i serce. Adoptowała kota! Po prostu podniosła z ulicy kociaka i wniosła do domu.
To okazało się świetnym pomysłem: kotka mogła wypowiadać swoje smutki i troski, nikt nie przerywał, nie dał głupich rad, tylko mruczał krótko. Psychologowie to polecają!
Wtedy Łucja straciła rozum zakochała się po uszy w przystojnym Waleriu Irenie. Mężczyzna był właścicielem kilku aptek, bogaty, samodzielny, ciekawy, bezdzietny.
Takie szczęście na wolności! Łucja stała się prawdziwą fatalną pięknością; tworzyli parę marzeń, w końcu gorzką!
Mama westchnęła: wnuki w zasięgu ręki! Przyjaciółki dostały wieść o nadchodzącym weselu.
Spotykali się u pana młodego: miał luksusowe dwupokojowe mieszkanie niedaleko centrum. Łucja zaprosiła go na kolację: następnego dnia kawaler obiecał przetransportować ją do swojego mieszkania rzeczy już były spakowane.
Na początku wszystko szło pięknie: lekka kolacja, aluzje do dalszego, luźna rozmowa, humor, delikatne dotyki, obietnice gwiazd.
I naprawdę miał jej podarować gwiazdę! I wiele innych: pan młody był okrutnie bogaty w porównaniu z innymi biedakami. I już obdarował swoją kochancę jakąś drogocenną biżuterią i futrem.
Wtedy, gdy Valera wyszedł do toalety, kopnął kota. Nie, Misia nie zepsuła mu buta, ani nie podrapała go, ani nie rzuciła się pod nogi, by przyczepić się do łydki po prostu szła od punktu A do punktu B swoimi kocimi sprawami. Jej ścieżka przecinała tor ruchu mężczyzny. I co? Czy od razu trzeba kopać? Zwierzę nie mogło odezwać się słowem!
Ale Valera go kopnął
Łucja, patrząc, zamarła. Kopnięcie nie bolało, a raczej raniło ducha kot nie ucierpiał. To był jednak minus, który zniweczył wszystkie plusy.
Narzeczona obserwowała to z tyłu. A przystojny mężczyzna, czując to, obrócił się i tylko uśmiechnął się, jakby kopać koty było codziennością. Co się tak naprawdę stało?
Wieczór nie doszedł do skutku. Nie było ani kolacji, ani zwykłej bliskości.
Więc to przez jakąś kotkę wszystko się popsuło? zdziwił się Valera, któremu zamiast jedzenia i trzech cukrowych ciasteczek zaproponowano wyjechać do domu. Czy nasze związki to kotu pod ogon?
Uśmiechnął się do własnej żartobliwej puenty.
Łucja zrozumiała, iż nie przekona go! Nie ma sensu tłumaczyć czterdziestoletniemu chłopakowi, iż nie wolno kopać koty!
Mężczyzna odszedł, na pożegnanie krzycząc:
Nie myślałem, iż będziesz taką dręcz! Oddaj prezenty!
Właśnie tak myślałem! Myśl zawsze! odpowiedziała przyszła panna młoda i na zawsze zamknęła za nim drzwi, wyrzucając na schody futrzany płaszczyk i parę pierścionków.
Zrujnowałaś swoje życie, wnuczko! podsumowała babcia. Trzeba mieć dzieci, a ty kota przygarnęłaś jak staruszkę!
A wnuczka nie miała kompleksówW ciszy porannego zamglonego nieba Łucja odnalazła w sercu własny, niezatarty świt, który obiecał jej nową, spokojną przyszłość.










