„Mąż na miarę”

twojacena.pl 2 dni temu

Alicja stała przy oknie, wpatrując się w opustoszały podwórzec. Ubity śnieg mienił się odłamkami fajerwerków, a na nagich gałęziach krzewów wisiały strzępki bożonarodzeniowej girlandy. Miasto wydawało się wymarłe. Wszyscy spali po wyczerpującej sylwestrowej nocy. W głębi duszy Alicja czuła taką samą pustkę.

Jak mogła się tak pomylić? Dlaczego nie wyczuła fałszu? Teraz wiele rzeczy stało się jasnych, ale wtedy… Kajetan wydawał się inteligentny, kochający, trochę urażony na ojca. Tylko się wydawał. A ona uwierzyła, iż ją kocha.

Zgrzytnął zamek w drzwiach wejściowych, a Alicja drgnęła. Przygotowała pełną wyrzutów przemowę, ale teraz wszystkie gotowe słowa uciekły jej z głowy. Ciche kroki zatrzymały się za jej plecami. Alicja wstrzymała oddech, czekając w napięciu. Ciepły oddech Kajetana sprawił, iż po jej karku przebiegły ciarki.

– Alu… – szepnął, pochylając głowę w stronę jej ramienia.
Odsunęła się.
– Wciąż się na mnie gniewasz? – zapytał Kajetan słodkim tonem. – Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Tak na ciebie patrzył. Zalała mnie zazdrość.
Czekał na odpowiedź, ale Alicja milczała.

– Sama jesteś winna. Uśmiechałaś się, przytulałaś do niego, nie spuszczałaś z niego oczu. Nie wytrzymałem.

– Nie wymyślaj. Po prostu tańczyliśmy – odparła Alicja sucho.

– No wybacz już. Zazdrosny byłem. To normalne, gdy się kogoś kocha.
Kajetan spróbował obrócić ją ku sobie, ale Alicja wzruszyła ramionami, zrzucając jego dłonie.

– Alu, serio, już przecież przeprosiłem.

– Nie mnie powinieneś przepraszać. – W końcu spojrzała na niego, ale zaraz odwróciła wzrok.

– No pojechałem do szpitala, przeprosiłem twojego marynarza. – W oczach Kajetana błysnęła złość, ale Alicja tego nie widziała. Patrzyła w okno. – Nie zgłosił mnie na policję, wypuścili mnie. Zapomnijmy o tym. Jak wyjdzie, zaprosimy go, wypijemy za zgodę.

Alicja gwałtownie się odwróciła.

– Nas? Zapomnijmy? Wypijemy? Nie ma żadnych „nas”. I nie będzie. Zostaw klucze i wynoś się.

– Tak? Jego tu sprowadzisz? – Słodycz zniknęła z jego głosu, teraz mówił ostro, ze złością.

– Wynoś się. Nie chcę cię widzieć. Oszukałeś mnie. – Choć Alicja starała się panować, w głosie przebijały się gniew i żal.

– Ciebie też powinienem był nauczyć rozumu, nie tylko jego. Pamiętasz, co mi mówiłaś? – Kajetan chwycił ją mocno za ramię, przyciągnął do siebie, twarz przy twarzy. Alicja ujrzała w jego oczach nienawiść.

– Puść, bolisz – szepnęła.

– Zmarnowałem na ciebie tyle czasu. Nie, kochana, nigdzie się nie ruszam. Wyjdziesz za mnie! – Wolną ręką sięgnął do kieszeni po pierścionek. – Nie zdążyłem ci go dać. – Uniósł jej dłoń, próbując założyć pierścień.
Alicja próbowała się wyrwać, ale Kajetan zacisnął uścisk.

– Puść! Nie wyjdę za ciebie! – Łzy popłynęły jej po policzkach.

– Wyjdziesz, jeżeli chcesz, żeby twój marynarz został żywy i zdrowy.

– Nic mu nie zrobisz, nie odważysz się.

– A właśnie, iż się odważę…

***

– Wyjeżdżam jutro – powiedział Dominik.
Alicja mu się podobała. Bardzo. Ale bał się powiedzieć, iż odjeżdża. Dopiero zaczynali się spotykać.

– Dokąd?

– Do Gdańska. Dostałem się do akademii morskiej. Przepraszam, iż nie mówiłem. Nie byłem pewien, czy się dostanę.

– Będziesz dzwonił? – zapytała Alicja ze smutkiem, spuszczając głowę.

– No nie dąsaj się. Co mam robić? U nas morza nie ma. Alu, nie chcę, żebyś czuła się zobowiązana mnie czekać. Studia długie, potem rejsy, po pół roku i więcej. Nie wiesz, jakie to trudne – czekać.

– Nie decyduj za mnie – uniosła głowę Alicja.

– Alu, ty też będziesz studiować. Na uczelni jest mnóstwo chłopaków…

– No to wyjeżdżaj! – krzyknęła, odwróciła się i odeszła.

– Alu! – Dominik chciał ją dogonić, ale się rozmyślił.
Postał chwilę i wolno ruszył w stronę domu.

Jakże się ucieszyła, gdy przyjechał na święta. Chodzili do kina, na spacery. Dominik opowiadał o mieście, studiach, morzu i przyjaciołach, a Alicja słuchała i marzyła, by ją pocałował.

Lecz tylko musnął jej zimny od mrozu policzek i odszedł. Następnego dnia wrócił do akademii.

Tak, chłopaków na uczelni było wielu. Zauważali ją, zalecali się. Ale ona nikogo nie chciała. Dominik dzwonił rzadko, przyjaźnie wypytywał o studia. Gdy tylko Alicja wspomniała, jak za nim tęskni, gwałtownie zmieniał temat.

Wiosną zmarła ciotka ojca. Jej mąż odszedł pięć lat wcześniej. Był działaczem partyjnym, całe życie na stanowiskach. Dzieci nie mieli. Za życia ciotka nie utrzymywała kontaktów z rodziną. Pewnie bała się, iż będą błagać o pieniądze lub pomoc.

Dlatego ojciec był zaskoczony, gdy okazało się, iż swoją przestronną warszawską kamienicę zapisała Alicji. Widziała ją może ze trzy razy w życiu. Najpierw nie wierzył, potem się ucieszył.

– Mieszkanie ogromne, w centrum. Nie trzeba choćby remontować. Jak wyjdziesz za mąż, będziecie tam mieszkać – marzyła matka.

Alicja postanowiła nie mówić o kamienicy na uczelni. Po co wzbudzać zazdrość? Ale i tak się wygadała. Jedni zazdrościli, inni nazywali ją zarozumialcem. A przewodniczący grupy zapytał, czy można w mieszkaniu urządzać imprezy.

Na początku drugiego roku poznała starszego studenta, Kajetana Nowickiego. Pewnego dnia podszedł do niej w stołówce, zagadali się. Zaczęli się spotykać. Dominik daleko, nie prosił, by czekała. W Gdańsku też dziewczyn nie brakuje. Czy na pewno tam z nikim nie jest?

– Nowicki… Czy to nie syn wiceprezydenta? – spytał kiedyś ojciec.

– Nie wiem – wzruszyła ramionami Alicja.

– Zapytaj. Chłopak w sumie sympatyczny, porAlicja i Dominik zamieszkali nad morzem, oddychając pełną piersią wolnością i szczęściem, podczas gdy Kajetan zniknął z ich życia jak mgła poranna.

Idź do oryginalnego materiału