Matka wynajmowała mi pokój za pieniądze, teraz żąda wsparcia: po latach wreszcie odpowiedziałam

newsempire24.com 1 tydzień temu

Mama wynajmowała mój własny pokój za pieniądze, a teraz żąda, żebym ją utrzymywała. Po latach wreszcie odpowiedziałam.

Miałem osiemnaście lat, gdy mama, bez mrugnięcia okiem, oznajmiła: „Jesteś dorosła. Albo płacisz za pokój, albo wynocha”. Nie mówiła tego ze złością, nie w gniewie – zupełnie spokojnie, jakby wystawienie rachunku własnej córce za życie w jej dziecięcym pokoju było czymś normalnym. Wtedy choćby nie zrozumiałem, jak bolesne było usłyszeć coś takiego od osoby, którą kocha się bezwarunkowo od dziecka.

Zawsze podkreślała, iż mieszkanie jest jej. choćby gdy miałem siedem czy osiem lat, powtarzała: „Tu nic nie decydujesz. To mój dom”. Włamywała się do mojego pokoju bez pukania, przeszukiwała moje rzeczy, nie pozwalała przesunąć żadnego mebla. Narzekałem, iż łóżko stoi za blisko kaloryfera, iż od gorąca boli mnie głowa, iż się duszę – w odpowiedzi słyszałem, iż wymyślam. Dopiero gdy pewnego dnia zwymiotowałem, a wezwany lekarz wspomniał o przegrzaniu, mama niechętnie zgodziła się odsunąć łóżko.

Kochałem matkę, jak każde dziecko. Zbyt długo wierzyłem, iż miłość to cierpieć. Że jeżeli będę grzecznym chłopcem, mama w końcu mnie zauważy. Ale ona widziała tylko to, co jej było wygodne. jeżeli nie przeszkadzałem, milczałem, nie wychodziłem z inicjatywą – jakbym nie istniał.

Po szkole poszedłem na studia w rodzinnym mieście. Mama choćby nie przyszła na moją maturę. Ale w dniu osiemnastych urodzin stanęła w drzwiach z „propozycją”: płacisz albo wyprowadzka. „Wychowałam cię, ubrałam, nakarmiłam – mój obowiązek się skończył”. Byłem w szoku. Nie miałem pracy, ani rodziny, która by pomogła. Zgodziłem się płacić.

Nazajutźej znalazłem pracę jako zmywak w nocnej zmianie w knajpie przy dworcu. Rano – wykłady. Sen stał się luksusem. Cała wypłata szła na „czynsz” dla własnej matki i najtańsze jedzenie. Pierwsze miesiące to był koszmar. Ale potem awansowałem na pomocnika kucharza. Pojawiło się światełko w tunelu – i dziewczyna. Kasia.

Pracowała jako kelnerka, wynajmowała pokój, przyjechała z małej wioski. Nie widywaliśmy się często – oboje mieliśmy trudne grafiki. Ale każdą chwilę z nią ceniłem. Pewnego razu opowiedziałem jej o życiu z mamą. Słuchała z niedowierzaniem. „U nas nigdy nie było pieniędzy – powiedziała. – Ale rodzice dzielili się ostatnim kęsem. choćby marchewkę z ogródka pakowali mi do pociągu, gdy jechałam się uczyć”.

Nie wytrzymała i zaproponowała, żebym się do niej przeprowadził. Wspólne wynajmowanie – taniej. Nie zastanawiałem się ani chwili. Gdy pakowałem rzeczy, mama nie powiedziała ani jednego dobrego słowa. Tylko pilnowała, żebym przypadkiem nie zabrał jej garnka czy stołka. Pościeli nie oddała. Na progu rzuciła tylko, iż jutro zmieni zamki. Zamknęła drzwi za moimi plecami i odeszła.

Zamieszkaliśmy z Kasią. Po roku wzięliśmy ślub. Najpierw przeprowadziliśmy się do jej rodziców, potem wynajęliśmy mały dom obok, a w końcu go kupiliśmy. Urodziły nam się dwie córki, pojawiło się swoje życie, małe gospodarstwo. Praca, dom, rodzina – wszystko, o czym marzyłem.

Minęło prawie dziesięć lat. Pół roku temu odezwała się mama. Nie zmieniłem numeru, więc zadzwoniła. Mówiła tak, jakbyśmy widzieli się tydzień temu. „Dlaczego nie dzwonisz? Dlaczego nie przyjeżdżasz?” – a potem, nie czekając na odpowiedź, przeszła do rzeczy. Została bez pracy, emerytury jeszcze nie ma. „Musisz mi pomagać. Wychowałam cię, teraz twoja kolej”.

Słuchałem i czułem, jak drżą mi ręce. Po raz pierwszy w życiu powiedziałem wszystko, co myślałem. O jej „trosce”, o płaceniu za własne dzieciństwo, o samotności, złości i bólu. Głos mi się łamał. Mówiłem, dopóki nie zabrakło słów. A ona… Milczała. W końcu rzuciła zimno: „No dobrze. A teraz przelej mi pieniądze”.

Rozłączyłem się. Zablokowałem jej numer. Ale dzwoniła z innych. Pisała, groziła sądem. Żądała alimentów.

Nie czuję już winy. Nie jestem nic winien. Nikomu. I po raz pierwszy w życiu nie boję się tego powiedzieć głośno.

Idź do oryginalnego materiału