Matka poświęciła się dla córek, a one ją oskarżyły o egoizm

newsempire24.com 3 godzin temu

W małej wiosce na Dolnym Śląsku, gdzie życie płynie powoli, a stare drewniane domy skrywają rodzinne sekrety, panowało przekonanie: matka musi poświęcić się dzieciom, zapominając o własnych marzeniach. ale Halina, matka dwóch dorosłych córek, odrzuciła tę zasadę. Jej decyzja o przyjęciu spadku po siostrze przewróciła jej życie do góry nogami i wywołała burzę oburzenia u tych, którzy przywykli widzieć w niej tylko ofiarną cień.

Halina wyszła za mąż jako młoda dziewczyna, pełna nadziei. Urodziła dwie córki, Zofię i Annę, ale szczęście nie trwało długo. Mąż, okazało się, iż był nikczemnikiem, zniknął trzy lata po narodzinach młodszej córki, Anny, zostawiając Halinę samą z dwójką maluchów. Wychowanie dzieci w pojedynkę było piekielnie trudne. Halina odmawiała sobie wszystkiego, harowała, by córki miały choć trochę. ale niektórych problemów — jak własne mieszkanie — nie dało się rozwiązać.

Rodzina tłoczyła się w maleńkim domku na skraju wsi, z ogródkiem, który karmił ich w trudnych czasach. Córki dorosły, wyszły za mąż i wyjechały do miasta, wynajmując mieszkania. Halina została sama. Zdrowie zaczęło szwankować, więc wcześniej przeszła na emeryturę. Wtedy jej starsza siostra, Barbara, ciężko zachorowała. Halina, bez wahania, przeprowadziła się do niej do miasta, do przestronnego mieszkania w centrum. To, co zobaczyła, zszokowało ją.

Barbara, wolna od rodzinnych zobowiązań, żyła dla siebie. Wydawała pieniądze na podróże, teatry, modne ubrania, nie przejmując się przyszłością. choćby do siostry odnosiła się z lekkim lekceważeniem: „Jeśli nie będziesz się mną opiekować, Halu, znajdę kogoś innego. Wtedy i mieszkanie nie przypadnie tobie”. Halina była wstrząśnięta takim egoizmem, ale mieszkając z Barbarą, stopniowo zaczęła rozumieć jej filozofię. Gdy siostra zmarła, zostawiając jej mieszkanie, Halina jakby się obudziła. Po raz pierwszy pomyślała: a gdyby tak żyć dla siebie?

Została w miejskim mieszkaniu, otoczona gwarem ulic i jasnymi światłami. Po raz pierwszy od dziesięcioleci poczuła się żywa. Halina zaczęła chodzić na wystawy, spacerować po parkach, a choćby zapisała się na kurs tańca. ale jej szczęście okazało się solą w oku dla córek.

Zofia i Anna przywykły, iż matka zawsze stawiała ich potrzeby ponad swoje. Zofia, która z mężem wzięła kredyt hipoteczny, liczyła, iż Halina sprzeda odziedziczone mieszkanie i da jej część pieniędzy, by ulżyć w spłacie. Anna, spodziewająca się trzeciego dziecka i wynajmująca lokum, marzyła o kupnie małego mieszkania za te same środki. Córki już wszystko zaplanowały, nie pytając matki. ale Halina odmówiła sprzedaży. Postanowiła zostać w mieście i żyć tak, jak nigdy nie śmiała marzyć.

— Zmęczyłam się poświęcaniem dla innych — powiedziała córkom, gdy przyjechały domagać się wyjaśnień. — Chcę wreszcie żyć dla siebie.

Córki wpadły w szał. Nazwały ją egoistką, zarzucały niewdzięczność. „Całe życie byłaś dla nas, a teraz porzuciłaś nas dla swoich zachcianek!” — krzyczała Zofia. Anna, ocierając łzy, dodała: „Jak możesz myśleć tylko o sobie, skoro ja mam dzieci, a my się tłoczymy w wynajętym mieszkaniu?”

Halina milczała, ale jej serce pękało. Przypomniała sobie, jak głodziła się, by córki mogły iść do szkoły w nowych sukienkach, jak szyła nocami, by zarobić choć trochę więcej. A teraz oskarżały ją o zdradę. Najgorsze było to, iż córki choćby nie pomagały jej opiekować się Barbarą. Pojawiły się dopiero po śmierci ciotki, gdy poczuły zapach spadku.

„Dlaczego o nas zapomniałaś? Jak śmiesz cieszyć się życiem w mieście?” — rzuciła Zofia przed wyjściem, trzaskając drzwiami.

Anna przestała dzwonić. Córki wymazały matkę ze swojego życia, nazywając ją „samolubną”. Halina została sama, ale nie żałowała decyzji. Po raz pierwszy czuła się wolna. Spacerowała po bulwarach, piła kawę w przytulnych kawiarniach, uśmiechała się do przechodniów. Jej oczy, dawno przygasłe ze zmęczenia, teraz błyszczały życiem.

Czy można ją winić? Oddała córkom wszystko, co miała, ale w końcu wybrała siebie. Córki, przywykłe do jej poświęceń, nie potrafiły zaakceptować, iż ma prawo do szczęścia. Kto tu jest egoistą — matka, która postanowiła żyć po swojemu, czy córki, domagające się kolejnych ofiar? Halina znała odpowiedź, ale nie uśmierzało to bólu rozstania z rodziną. Pozostała jej tylko nadzieja, iż kiedyś córki zrozumieją: choćby matka ma prawo do własnego serca.

*Czasem najtrudniejszą, ale i najszlachetniejszą decyzją jest nauczyć się kochać siebie.*

Idź do oryginalnego materiału