Matka co jakiś czas przyprowadzała nowych mężów Olaśka pamiętała trzech. Żaden nie zagrzał miejsca na dłużej, odchodzili. Matka płakała, tuliła ją, mówiła: Nic się nie stój, i u nas będzie wesele. Potem szła do pracy.
Ostatni wytrzymał dwa tygodnie, ale gdy matka przestała kupować mu wódkę, zmarkotniał i też zniknął, zabierając z jej szkatułki kolczyki. Matka nie zgłosiła go na policję. Twierdziła, iż sama jest winna.
Po tym nastała pięcioletnia cisza. Olaśka uradowała się, myślała, iż będą żyć spokojnie. Ale nie na długo. Gdy skończyła piętnaście lat, matka zakochała się. Opowiadała córce, jaki to wspaniały mężczyzna, jak ją kocha.
Olaśka cieszyła się, iż matka wreszcie znalazła szczęście. Gdy przyprowadziła go po raz pierwszy, też jej się spodobał. Był po czterdziestce, ubrany schludnie. Przy kolacji wypił tylko jeden kieliszek. Rozmawiali o różnych rzeczAle gdy Olaśka obudziła się w środku nocy, zobaczyła go stojącego w drzwiach swojego pokoju, a w jego oczach dostrzegła coś, co sprawiło, iż serce zamarło jej w piersi.














