Matka, której nic nie zawdzięczam

twojacena.pl 3 godzin temu

Ewa i Marek szykowali się do ślubu. Dzień przed uroczystością mama panny młodej, Anna Nowak, przyszła z wizytą, by poznać przyszłą teściową. Spotkanie odbyło się w domu matki Marka Lidii Kowalskiej. Omówili szczegóły wesela, wspólnie zjedli obiad. Następnego ranka Anna Nowak szykowała się do wyjścia. Ewa wyszła ją odprowadzić.

No i jak ci się podoba Marek? zapytała matkę.

To dobry chłopak uśmiechnęła się, ale westchnęła ciężko.

Mamo, co się stało? zdziwiła się Ewa.

Córko, bądź ostrożna z jego matką. Jeszcze wiele o niej nie wiesz.

Te słowa gwałtownie znalazły potwierdzenie.

Gdy Ewa dowiedziała się, iż teściowa planuje zamieszkać z nimi, powiedziała wprost mężowi:

Będziesz musiał wybrać: albo ja, albo twoja matka.

Nie zamierzam nikogo wybierać odpowiedział Marek spokojnie. Zostajemy, jak jest, a mama niech sama rozwiązuje swoje problemy.

Czyli nie pozwolisz jej się do nas wprowadzić?

Już jej to powiedziałem.

I jak zareagowała?

Wpadła w złość. Nazwała mnie niewdzięcznikiem i powiedziała, iż będę żałował.

Tego się można było spodziewać

Lidia Kowalska przeszła na emeryturę wcześnie pracowała wiele lat jako stewardesa.

Dość. Już się naopiekowałam zdecydowała, otrzymując wysoką emeryturę, z pewnością wyższą niż większość.

Ale gwałtownie zrozumiała, iż na jej styl życia te pieniądze nie wystarczają. Rozwiązanie przyszło samo przerzucić koszty na syna.

Wychowałam cię, dałam ci wykształcenie. Teraz twoja kolej, by spełnić synowski obowiązek powiedziała, gdy Marek skończył zaledwie 23 lata. Od przyszłego miesiąca płacisz czynsz i jedzenie.

Dobrze odpowiedział. Ale pod warunkiem, iż skoro ja zajmuję się domem, ty nie wtrącasz się w moje życie.

Zgodziła się i, trzeba przyznać, nie przeszkadzała mu. Życie syna kilka ją obchodziło. Marka wychowywali głównie dziadkowie, podczas gdy ona układała sobie życie, bez większego powodzenia.

Minęły lata. Syn dorósł, przeprowadził się do niej do lepszej dzielnicy. Pięć lat płacił czynsz i utrzymywał matkę. Ona zaś żyła pełnią życia, wydając emeryturę tylko na siebie.

Gdy Lidia skończyła pięćdziesiątkę, Marek przyprowadził do domu żonę.

Jaka pani zadbana! Ewa poczuła się zażenowana podczas pierwszego spotkania z teściową. Wcale nie wygląda pani na emerytkę.

Dowiedziawszy się, iż młodzi zamieszkają z nią, Lidia ucieszyła się: No to świetnie powiedziała, myśląc: Teraz choćby nie będę musiała gotować.

Ewa uznała to za szczerość, ale Marek gwałtownie wyjaśnił:

Mamie zabrakło odwagi, by nas wyrzucić. Przez ostatnie pięć lat za wszystko płaciłem sam.

Wizyta Anny Nowak rozwiała gwałtownie i tak już kruche złudzenia:

Córko, uważaj. Ta kobieta żyje tylko dla siebie. Was porzuci, gdy będziecie niewygodni. Ważne, byś trzymała się męża. Spodobał mi się. Ale z jego matką nie mieliście szczęścia.

Minęło pół roku. Lidia Kowalska zakochała się. Coraz częściej pojawiał się u niej mężczyzna o imieniu Adam. A potem

Macie dwa tygodnie, by się wyprowadzić. Sprzedaję mieszkanie. Wyjeżdżam do Krakowa.

Mówisz poważnie? zapytał zszokowany Marek.

Co? Mam do tego prawo. Mieszkanie jest moje. Dostałam je od rodziców.

I nas wyrzucasz?

Tak. To wszystko legalne.

Marek w milczeniu założył marynarkę i wyszedł. Wieczorem on i Ewa już pakowali rzeczy. Wynajęli pokój u kolegi, który akurat szukał lokatorów. Miesiąc później Lidia sprzedała mieszkanie i wyjechała z Adamem do Krakowa.

Kilka dni później Marek próbował pożyczyć od niej pieniądze:

Nie, oczywiście. Mam inne plany na te oszczędności odpowiedziała zimno.

No to powodzenia powiedział.

Tobie też uśmiechnęła się. choćby go nie przytuliła na pożegnanie.

Minął rok. Lidia zadzwoniła: rozstała się z Adamem, zabrał jej wszystkie pieniądze i zniknął. Została sama, bez domu. Wróciła i od razu oznajmiła:

Będę mieszkać z wami.

Nie. Weź resztę oszczędności, weź kredyt hipoteczny.

Kredyt? W moim wieku? Z emerytury?

Znajdź pracę. Będziesz musiała radzić sobie, jak wszyscy.

Więc mi nie pomożesz?

Nic ci nie jestem winien, mamo.

Wybuchnęła:

Jesteś niewdzięcznikiem! Wychowałam cię!

Po prostu idę twoim śladem odpowiedział syn spokojnie.

Lidia mieszkała u przyjaciółek, dopóki starczyło jej pieniędzy. Potem kolejne odmowy. I znów wróciła do syna.

Mamo, nie jesteś chora ani stara. Znajdź pracę. Wynajmij choćby pokój. Szukaj.

Nie żal ci mnie?

Nie. Przypominasz mi tę ważkę która całe lato śpiewała.

Później Lidia się ustatkowała nie z pracą, ale z nowym małżeństwem. Z pierwszym lepszym. Ale przynajmniej miała dach nad głową.

Ale to już zupełnie inna historia

Idź do oryginalnego materiału