**Dziennik**
Przygotowywaliśmy się do ślubu z Bartkiem. Dzień przed uroczystością moja mama, Agnieszka, przyjechała, żeby poznać jego matkę, Krystynę. Spotkanie odbyło się w domu Bartka, gdzie Krystyna mieszkała od lat. Rozmawialiśmy o szczegółach wesela, jedliśmy razem obiad. Następnego ranka, kiedy mama szykowała się do wyjścia, wyszłam ją odprowadzić.
No i jak ci się podoba Bartek? zapytałam.
To dobry chłopak uśmiechnęła się, ale westchnęła ciężko.
Mamo, co się stało? zdziwiłam się.
Córeczko, uważaj na jego matkę. Jeszcze nie wiesz o niej wszystkiego.
Te słowa gwałtownie znalazły potwierdzenie.
Gdy dowiedziałam się, iż teściowa planuje zamieszkać z nami, powiedziałam Bartkowi wprost:
Musisz wybrać: albo ja, albo twoja mama.
Nie zamierzam nikogo wybierać odpowiedział spokojnie. Zostaniemy tak, jak jest, a mama niech sama rozwiązuje swoje problemy.
Czyli nie pozwolisz jej się do nas wprowadzić?
Już jej to powiedziałem.
I jak zareagowała?
Wpadła w złość. Nazwała mnie niewdzięcznikiem i powiedziała, iż będę żałował.
To było do przewidzenia
Krystyna wcześnie przeszła na emeryturę przez lata pracowała jako stewardesa.
Koniec. Napracowałam się dość zdecydowała, dostając wysoką emeryturę, z pewnością większą niż większość.
Szybko jednak zrozumiała, iż te pieniądze nie wystarczają na jej styl życia. Rozwiązanie przyszło samo: przerzucić koszty na syna.
Wychowałam cię, dałam ci wykształcenie. Teraz twoja kolej, żeby spełnić synowski obowiązek powiedziała, gdy Bartek miał zaledwie 23 lata. Od następnego miesiąca płacisz za mieszkanie i jedzenie.
Dobrze odparł. Ale pod warunkiem, iż jeżeli ja zajmę się domem, ty nie będziesz się wtrącać w moje życie.
Zgodziła się i, trzeba przyznać, nie przeszkadzała mu. Życie syna kilka ją obchodziło. Bartka wychowywali głównie dziadkowie, podczas gdy ona układała sobie życie, bez większych sukcesów.
Minęły lata. Syn dorósł, wprowadził się do niej pod koniec szkoły. Przez pięć lat płacił czynsz i utrzymywał matkę. Ona zaś żyła pełnią życia, wydając emeryturę tylko na siebie.
Gdy Krystyna skończyła pięćdziesiątkę, Bartek przyprowadził do domu żonę.
Jaka pani zadbana! poczułam się zakłopotana podczas pierwszego spotkania z teściową. Wcale nie wygląda pani na emerytkę.
Gdy dowiedziała się, iż młodzi zamieszkają z nią, Krystyna się ucieszyła: No, świetnie powiedziała, myśląc: Przynajmniej nie będę musiała gotować.
Uwierzyłam w jej szczerość, ale Bartek gwałtownie mnie wyprowadził z błędu:
Mamie zabrakło odwagi, żeby nas wyrzucić. Przez ostatnie pięć lat sam za wszystko płaciłem.
Wizyta mojej mamy rozwiała resztki złudzeń:
Córko, uważaj. Ta kobieta żyje tylko dla siebie. O was zapomni, gdy będziecie niewygodni. Ważne, żebyś trzymała się męża. Podobał mi się. Ale z jego matką nie mieliście szczęścia.
Minęło pół roku. Krystyna zakochała się. Pewien mężczyzna, Tadeusz, zaczął się pojawiać coraz częściej. A potem
Macie dwa tygodnie na wyprowadzkę. Sprzedaję mieszkanie. Wyjeżdżam do Krakowa.
Mówisz poważnie? Bartek patrzył na nią w szoku.
Co? Mam do tego prawo. Mieszkanie jest moje. Dostałam je od rodziców.
I nas wyrzucasz?
Tak. Wszystko jest legalne.
Bartek w milczeniu założył kurtkę i wyszedł. Wieczorem już pakowaliśmy rzeczy. Wynajęliśmy pokój u kolegi, który szukał lokatorów. Miesiąc później Krystyna sprzedała mieszkanie i wyjechała z Tadeuszem.
Kilka dni później Bartek próbował pożyczyć od niej pieniądze:
Nie, oczywiście iż nie. Mam inne plany odpowiedziała zimno.
No cóż, powodzenia powiedział.
Tobie też uśmiechnęła się. choćby go nie przytuliła na pożegnanie.
Minął rok. Krystyna zadzwoniła: rozstała się z Tadeuszem, który zabrał jej wszystkie oszczędności i zniknął. Została sama, bez domu. Wróciła i od razu oznajmiła:
Będę mieszkać z wami.
Nie. Weź resztę oszczędności, weź kredyt hipoteczny.
Kredyt? W moim wieku? Z emerytury?
Znajdź pracę. Będziesz musiała sobie radzić, jak wszyscy.
Więc mi nie pomożesz?
Nic ci nie jestem winna, mamo.
Wybuchła:
Jesteś niewdzięcznikiem! Wychowałam cię!
Po prostu idę twoim śladem odpowiedział spokojnie.
Krystyna mieszkała u przyjaciółek, dopóki starczyło jej pieniędzy. Potem odmowa za odmową. I znów wróciła do syna.
Mamo, nie jesteś chora ani stara. Znajdź pracę. Wynajmij choć pokój. Szukaj.
Nie jest ci mnie żal?
Nie. Przypominasz mi tę ważkę co śpiewała całe lato.
Później Krystyna się ustatkowała nie z pracą, ale z nowym małżeństwem. Z pierwszym lepszym. Ale przynajmniej miała dach nad głową.
Ale to już zupełnie inna historia










