Matka, której nic nie jestem winien

newsempire24.com 2 tygodni temu

Ola i Krzysztof szykowali się do ślubu. W przeddzień uroczystości matka panny młodej, Ewa Kowalska, przyjechała w odwiedziny, żeby poznać przyszłą swatkę. Spotkanie odbyło się w domu matki Krzysztofa – Marii Nowak. Omówili szczegóły wesela, posiedzieli przy stole. Następnego ranka Ewa spakowała się do wyjazdu. Ola wyszła ją odprowadzić.

“No i jak ci Krzysiek?” – zapytała mamę.

“Fajny chłopak” – uśmiechnęła się, ale westchnęła ciężko.

“Mamo, co się stało?” – zdziwiła się Ola.

“Córeczko, trzymaj się z daleka od jego matki. Jeszcze wiele o niej nie wiesz.”

Te słowa niedługo nabrały znaczenia.

Gdy Ola dowiedziała się, iż teściowa planuje zamieszkać z nimi, stanowczo powiedziała mężowi:

“Będziesz musiał wybrać: albo ja, albo twoja mama.”

“Nie zamierzam nikogo wybierać” – spokojnie odparł Krzysztof. “Zostajemy, jak było, a mama niech sama rozwiązuje swoje sprawy.”

“Czyli nie pozwolisz, żeby się do nas wprowadziła?”

“Już jej to powiedziałem.”

“I jak zareagowała?”

“Uraziła się. Nazwała mnie niewdzięcznikiem i obiecała, iż jeszcze pożałuję.”

“Przewidywalne…”

Maria przeszła na emeryturę wcześnie – lata pracowała jako stewardesa.

“Dość. Odpracowałam” – zdecydowała, dostając wysoką emeryturę, wyraźnie wyższą niż większość.

Ale gwałtownie zrozumiała, iż na jej styl życia tych pieniędzy za mało. Rozwiązanie przyszło samo – przerzucić koszty na syna.

“Wychowałam cię, dałam ci wykształcenie. Teraz twoja kolej, żeby spełniać synowski obowiązek” – powiedziała, gdy Krzysztof miał zaledwie 23 lata. “Od przyszłego miesiąca płacisz za mieszkanie i jedzenie.”

“Dobrze” – odpowiedział. “Ale skoro utrzymuję rodzinę, to już się nie wtrącasz w moje życie.”

Zgodziła się – i trzeba przyznać, iż nie przeszkadzała. Życie syna specjalnie jej nie interesowało. Krzysia głównie wychowywali jej rodzice, podczas gdy ona układała sobie życie, bezskutecznie.

Minęły lata. Syn dorósł, wprowadził się do niej w liceum. Przez pięć lat regularnie płacił za mieszkanie, utrzymywał matkę. Ta cieszyła się życiem, wydając emeryturę tylko na siebie.

Gdy Maria skończyła pięćdziesiątkę, Krzysztof przyprowadził do domu żonę.

“Jaka pani zadbana!” – zmieszała się Ola przy pierwszym spotkaniu z teściową. “Wcale nie wygląda na emerytkę.”

Gdy dowiedziała się, iż młodzi zamieszkają z nią, Maria tylko się ucieszyła: “No to super” – powiedziała, myśląc: “Przynajmniej gotować nie będę musiała.”

Ola odebrała to szczerze, ale Krzysztof wyjaśnił:

“Mama po prostu nie miała odwagi nas wyrzucić. Od pięciu lat ja za wszystko płacę.”

Wizyta Ewy gwałtownie rozwiała i tak już cienkie iluzje:

“Córeczko, uważaj. Ta kobieta żyje tylko dla siebie. Was porzuci, jeżeli będzie niewygodnie. Najważniejsze – trzymaj się męża. Podoba mi się. Ale z jego matką wam się nie poszczęściło.”

Minęło pół roku. Maria zakochała się. Mężczyzna o imieniu Piotr zaczął pojawiać się coraz częściej. A potem…

“Macie dwa tygodnie się wyprowadzić. Sprzedaję mieszkanie. Wyprowadzam się do Gdańska.”

“Serio?” – osłupiał Krzysztof.

“A co? Mam prawo. Mieszkanie jest moje. Rodzice mi je podarowali.”

“I nas wyrzucasz?”

“Tak. Wszystko zgodnie z prawem.”

Krzysztof w milczeniu założył kurtkę i wyszedł. Wieczorem on i Ola już pakowali rzeczy. Zamieszkali u jego kolegi z pracy, który właśnie szukał lokatorów. Po miesiącu Maria sprzedała mieszkanie i wyjechała z Piotrem do Gdańska.

Kilka dni później Krzysztof próbował pożyczyć od niej pieniądze:

“Nie, oczywiście iż nie. Wszystko już rozplanowane” – zimno odparła matka.

“No to powodzenia” – powiedział.

“I tobie też” – uśmiechnęła się. choćby się nie przytuliła na pożegnanie.

Minął rok. Maria zadzwoniła: rozwiodła się z Piotrem, zabrał jej pieniądze, zniknął. Została sama, bez dachu nad głową. Wróciła i od razu oświadczyła:

“Będę mieszkać z wami.”

“Nie. Weź to, co ci zostało, weź kredyt.”

“Kredyt? W moim wieku? Na emeryturę?”

“Znajdź pracę. Będziesz musiała radzić sobie, jak wszyscy.”

“Więc mi nie pomożesz?”

“Nic ci nie jestem winien, mamo.”

Wpadła w furię:

“Jesteś niewdzięcznikiem! Ja cię wychowałam!”

“A ja po prostu biorę z ciebie przykład” – spokojnie odparł syn.

Maria mieszkała u koleżanek, dopóki były pieniądze. Potem – odmowa za odmową. Znowu do syna.

“Mamo, nie jesteś chora ani stara. Znajdź pracę. Wynajmij choćby pokój. Szukaj.”

“Nie żal ci mnie?”

“Nie. Przypominasz mi tę znaną konikę polną… co to śpiewała całe lato.”

Później Maria jednak znalazła rozwiązanie… nie pracę, ale nowy związek. Za pierwszego lepszego. Ale za to – z mieszkaniem.

Ale to już zupełnie inna historia.

Idź do oryginalnego materiału