MATKA, KTÓRĄ TRUDNO ODRZUCIĆ

polregion.pl 6 dni temu

Weronika nie mogła znaleźć usprawiedliwienia dla tego, jak jej mąż Tomek pozwalał własnej matce tak bezceremonialnie mieszać się w ich życie. Przecież wiedziała, jak bardzo cierpiał w dzieciństwie, jak marzł i był zaniedbywany, podczas gdy starszy brat Marek kąpał się w macierzyńskiej miłości, a Tomek latami nosił jego podarte ubrania i pozostawał w cieniu.

Dlaczego teraz, gdy był dorosłym, spełnionym mężczyzną, głową własnego domu, pozwalał Wandzie Piotrównie po prostu przyjść – nie w gości, ale jak do własnej posiadłości – i rozgościć się w pokoju, który kiedyś marzył przeznaczyć dla swojego dziecka?

— To w końcu moja matka — mówił cicho Tomek, jakby usprawiedliwiał się nie tylko przed Weroniką, ale przed własnym sumieniem. — Wytrzymamy trochę. I tak dzieci jeszcze nie ma.

Próbował łagodzić sytuację, choć w środku wszystko w nim protestowało. Dopiero zaczynał żyć tak, jak zawsze marzył. Kupił dom, ożenił się z kobietą, którą kochał ponad wszystko, zasypiał bez lęku, iż znów okaże się niepotrzebny. A teraz – matka. Z torbami, wyrzutami i wiecznym roszczeniem, iż „jej się należy”.

— Sam mówiłeś, iż ten pokój to przyszły pokój dziecięcy! — nie powstrzymywała się Weronika. — A teraz rządzi w nim twoja mama. Bez pytania, bez dyskusji.

Tomek milczał. Tak, kupił ten dom właśnie dla tych dwóch pokoi – sypialni i dziecięcego. Bo marzył o rodzinie. A teraz marzenie znów zepchnięto na drugi plan. Jak kiedyś – w dzieciństwie.

Wszystko wróciło.

Przypomniał sobie, jak w ich dwupokojowym mieszkaniu Marek dostawał wszystko – najlepsze prezenty, nowe ubrania, torty na urodziny. A on, Tomek, słuchał bajek o oszczędzaniu, o tym, iż „nie stać nas”, iż euforia to luksus. Pamiętał, jak matka wyciągała ostatnie złotówki na kurtkę dla Marka, a jemu kupowała używane buty na targu. Wiedział, iż był dzieckiem „z resztek”.

I teraz matka znów tu jest. Mówi, iż na kilka dni, ale już rozpakowała swoje rzeczy, już rozdaje rady, już krytykuje Weronikę – za to, jak gotuje, jak sprząta, jak wygląda. I znów – jak kiedyś – budzi w Tomku tę samą winę: iż nie spełnił oczekiwań, iż nie dorósł, iż zawiódł.

Weronika próbowała się trzymać. Ale coraz częściej wybuchała. Skarżyła się Tomkowi, iż Wanda celowo chowa jej rzeczy, wyrzuca z lodówki zdrowe jedzenie, zastępując je tłustymi sosami i smażonym mięsem, krytykuje choćby wodę, którą pije Weronika.

— Robi to specjalnie. Jestem pewna, iż wszystko robi na złość — mówiła Weronika, zaciskając pięści.

Tomek próbował porozmawiać z matką. Ale w odpowiedzi słyszał:

— Chcesz mnie wyrzucić z domu, który kupiłeś dzięki moim modlitwom? Zostawię ci mieszkanie z Markiem, a ty tu ze swoją żonką uciekasz przede mną. Niewdzięcznicy!

Machnął ręką. Nie potrzebował tego mieszkania. Ale gdy Weronika – z bólem w głosie – pokazała mu dokumenty, które znalazła w rzeczach Wandy Piotrówny, Tomek nie wierzył własnym oczom. Wszystko było zapisane na Marka: i mieszkanie, i garaż, i choćby ta działka, na której w dzieciństwie sadził ziemniaki. Wszystko, co obiecyI wtedy Tomek zrozumiał, iż prawdziwą rodzinę nie dziedziczy się po krwi, ale buduje się z miłością i szacunkiem każdego dnia, więc zamknął drzwi przeszłości i skupił się na przyszłości z Weroniką i ich synkiem.

Idź do oryginalnego materiału