**Dziennik, 15 maja**
„Musicie wyprowadzić się z mojego domu w ciągu miesiąca!” – oświadczyła teściowa.
Nasze życie z Markiem układało się idealnie: dwa lata związku, a potem decyzja o ślubie. Zawsze dogadywałam się z teściową, Haliną Kazimierzówną. Wydawała się kobietą dobrą i mądrą, której rady ceniłam, a opinia wiele dla mnie znaczyła. Myślałam, iż mam niebywałe szczęście – teściowa nie wtrącała się w nasze życie, nie wytykała błędów, a jej ciepłe słowa dodawały mi otuchy.
Ślub w całości opłaciła Halina Kazimierzówna. Moi rodzice, niestety, nie mogli pozwolić sobie na większe wydatki przez problemy finansowe, więc ograniczyli się do skromnego udziału. Wesele było wspaniałe, a ja byłam pewna, iż przed nami szczęśliwe, wspólne życie. Jednak zaraz po ślubie, gdy jeszcze byliśmy w euforii, teściowa wezwała nas na poważną rozmowę. Jej słowa uderzyły jak grom z jasnego nieba.
„Dzieci, spełniłam swój obowiązek” – zaczęła, patrząc na nas z chłodną stanowczością. „Wychowałam Marka, dałam mu wykształcenie, pomogłam się ożenić. Teraz jesteście rodziną i nie chcę, żebyście się gniewali, ale macie miesiąc na wyniesienie się z mojego domu. Czas, byście sami radzili sobie z życiem. Tak, początki będą trudne, ale nauczycie się oszczędzać i znajdować wyjścia z opresji. A ja… zasłużyłam wreszcie na życie dla siebie.”
Zrobiła pauzę, po czym dodała, jakby wbijała nam nóż w serce:
„I nie liczcie na mnie, jeżeli chodzi o wnuki. Oddałam całą siebie synowi i nie mam już siły na wychowywanie dzieci. Zawsze będziecie mile widziani w moim domu, ale jestem babcią, nie niańką. Proszę, nie osądzajcie mnie surowo. Zrozumiecie, gdy dożyjecie moich lat.”
Stałam jak wryta. W środku kipiałam z gniewu, rozczarowania i bezradności. Jak mogła tak postąpić? Halina Kazimierzówna będzie odpoczywać w swoim przestronnym mieszkaniu na warszawskim Mokotowie, a my z Markiem będziemy się tłoczyć w wynajętej kawalerce, licząc każdą złotówkę. I to najbardziej mnie wkurzało – Marek jest współwłaścicielem tego mieszkania! Dlaczego mamy się wyprowadzać? A co do wnuków… Czyż nie każda babcia marzy o tym, by je rozpieszczać? Nasza teściowa jednak była wyjątkiem.
Czekałam, iż Marek zaprotestuje, stanie w naszej obronie, ale on… tylko kiwnął głową. Bez słowa sprzeciwu zaczął przeglądać ogłoszenia o wynajmie i dodatkowe zarobki. Byłam wściekła. Moi rodzice nie mogą nam pomóc, ale dlaczego teściowa, która przez tyle lat wydawała się tak troskliwa, nagle stała się zimną egoistką?
Każdego dnia wracałam myślami do jej słów, a one bolały coraz bardziej. Jak można tak po prostu wyrzucić nas z życia? Czy wszystkie jej uśmiechy i życzliwość przed ślubem były tylko maską? Czułam się zdradzona, a perspektywa zaczynania wszystkiego od zera w obcym mieszkaniu napawała mnie lękiem. Marek przeciwnie – był pełen zapału. Mówił, iż to nasza szansa, by udowodnić, iż damy radę, iż jesteśmy prawdziwą rodziną. Ale jak myśleć o przyszłości, gdy wszystko, co wydawało się pewne, rozwiewa się jak dym?
*Czasem najtrudniejsze decyzje uczą nas, iż choćby najbliżsi nie zawsze będą naszym oparciem. Trzeba liczyć na siebie – i na tego, kto naprawdę chce być u twojego boku.*