Masz lot Ryanairem do tego kraju? W długi weekend strajki na lotniskach

natemat.pl 2 godzin temu
Hiszpania od lat cieszy się ogromną popularnością wśród polskich turystów – przyciąga słońcem, pięknymi plażami, pyszną kuchnią i bogatą kulturą. w okresie letnim tysiące Polaków wybierają się na wakacje do tego kraju. W ten weekend i w kolejnych miesiącach trzeba jednak wyjątkowo uważnie sprawdzać status lotu, bo może nas czekać niemiła niespodzianka.


W piątek, 15 sierpnia, w Hiszpanii rozpoczęły się strajki pracowników obsługi naziemnej, które mogą wpłynąć na podróże lotnicze tysięcy turystów, w tym także z Polski.

W tych miejscach na lotniskach w Hiszpanii będą strajki


Protesty zaplanowano w najbardziej uczęszczanych portach lotniczych – m.in. w Madrycie, Barcelonie, Maladze, Alicante, Palmie de Mallorca, na Teneryfie, Ibizie, Lanzarote i w Gironie.

Strajkuje ponad trzy tysiące pracowników firmy Azul Handling, obsługującej bagaże dla linii lotniczych grupy Ryanair – takich jak Ryanair DAC, Ryanair UK, Malta Air, Buzz i Lauda Europe. Do protestów dołączą także pracownicy firmy Menzies.

Pierwsze akcje protestacyjne zaplanowano w dniach 15–17 sierpnia w trzech turach dziennie: rano (5:00–9:00), po południu (12:00–15:00) oraz wieczorem (21:00–23:59).

To jednak dopiero początek – strajki będą kontynuowane w każdą środę, piątek, sobotę i niedzielę aż do 31 grudnia 2025 roku.

Choć Ryanair zapewnia, co cytuje "The Independent", iż nie przewiduje większych zakłóceń dzięki hiszpańskim przepisom, warto zachować czujność i śledzić komunikaty przewoźników – zwłaszcza planując podróż do Hiszpanii w najbliższych dniach i miesiącach.

Hiszpania coraz bardziej ma dość turystów


Co ważne, w Hiszpanii zaczynają mieć dość turystów nie tylko na lotniskach. W ostatnich miesiącach tysiące mieszkańców Barcelony w Hiszpanii i innych miast państw Europy Południowej wyszły na ulice, aby zaprotestować przeciwko skutkom masowej turystyki.

Demonstranci – uzbrojeni w pistolety na wodę, dymne race i hasła, takie jak "Turystyka masowa zabija miasto" czy "Ich chciwość to nasza ruina" – domagali się ograniczenia napływu turystów, który ich zdaniem wypiera lokalną społeczność i winduje ceny mieszkań.

W samej Barcelonie, liczącej 1,6 mln mieszkańców, odnotowano w ubiegłym roku aż 26 milionów turystów.

Podczas jednej z demonstracji przed jednym z hoteli w Barcelonie doszło do spięcia między demonstrantami a pracownikiem obiektu. – Ja tu tylko pracuję, nie jestem właścicielem! – tłumaczył rozemocjonowany mężczyzna, co opisywał Reuters.

Idź do oryginalnego materiału