Maria postanowiła przyjechać z Ameryki, aby odwiedzić dawną koleżankę ze studiów; nie zapowiedziała swojego przyjazdu, chciała zrobić niespodziankę, ale koleżanka nie okazała radości

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

Maria wróciła do swojego małego miasteczka. Na krótko. Marzyła o tej podróży, długo się do niej przygotowywała. To bardzo daleko, na krańcu świata, prawie dziesięć tysięcy kilometrów. I trudno było znaleźć czas. Maria kierowała katedrą, wykładała, miała własną szkołę języków obcych. Troje dorosłych dzieci, siedmioro wnucząt. I dom poza miastem, duży majątek, jak to żartobliwie nazywała.

Dużo pracowała. Była szczęśliwie zamężna. Mąż zajmował wysokie stanowisko, też pracował od rana do nocy. Dobrze im się żyło. Ale poza pracą i rodziną rzadko rozmawiali, kiedyś. Zbyt wiele obowiązków.

Maria miała jeszcze przyjaciółkę z dzieciństwa. Wspólnie dorastały w dalekim małym miasteczku, razem chodziły do szkoły. Razem starały się o przyjęcie na studia w stolicy. Przyjaciółka nie przeszła konkursu i wróciła do domu. Bardzo to przeżyła, ale później zaocznie ukończyła studia ekonomiczne, także pracowała. Widział się bardzo rzadko.

Rodziców Maria dawno sprowadziła do stolicy, do siebie. A z przyjaciółką ostatnie dziesięć lat jedynie wymieniały się listami i rzadko dzwoniły, a później ograniczyły się do składania sobie życzeń z okazji świąt. Tak bywa. Coraz rzadziej, coraz chłodniej. I głos przyjaciółki stawał się obcy.

Ale przyjaźń przecież nie znika, choćby jeżeli rzadko się widujesz. Trzeba to naprawić, trzeba się spotkać, powiedzieć dobre słowa, przytulić się, wspominać przeszłość! Maria wysyłała prezenty, pieniądze – wiedziała, iż u przyjaciółki nie jest najlepiej z finansami. A mąż popija. A syn chwilowo zszedł na złą drogę i nie może znaleźć dobrej pracy. Maria zapraszała ją do siebie, oferowała pomoc…

I oto wyruszyła. Otrzymała wysokie honorarium za pracę naukową, dużą premię. Kupiła prezenty. I radośnie wyruszyła w podróż: samolot, potem pociąg, potem autobus… Długa droga, ale przecież do przyjaciółki. Do bliskiej przyjaciółki. Będzie szczęście, kiedy się zobaczą. Przyjaciółka wciąż mieszkała w tym samym mieszkaniu, w którym dorastała.

To miał być niespodzianka. Maria nie uprzedziła, iż przyjedzie. Wynajęła pokój w malutkim hotelu, potem zadzwoniła… I od razu coś poczuła – przyjaciółka nie okazała radości.

I później też nie było radości. Dla nikogo. Drzwi otworzyła postarzała, pulchna kobieta. Trudno było rozpoznać tę dawną przyjaciółkę, z którą były niegdyś nierozłączne – ale przecież minęło tyle czasu! Maria ją przytuliła. Ta trochę się odsunęła. Maria zaczęła wyciągać prezenty z licznych toreb – przyjaciółka patrzyła obojętnie i chłodno.

Dziękowała sucho. W mieszkaniu było bardzo zimno, kaloryfery jeszcze nie były włączone. Lodowaty wiatr uderzał w okna. Może dlatego czajnik tak długo nie wrzał – z zimna? Siedziały i patrzyły na czajnik. Malutka kuchnia – po ścianie pełzł karaluch. Stare mieszkanie, dawno nie było tam remontu.

Maria próbowała mówić, coś opowiadała, wspominała… Sączyła herbatę z torebki, czekoladki przyjaciółka nie otwierała. A potem starsza kobieta, dawna przyjaciółka, powiedziała:

– Żyjesz sobie śpiewająco. Miałaś szczęście. A my tutaj klepiemy biedę. Mało ci było chwalić się swoim luksusowym życiem? Nie dość, iż wysyłałaś te listy, to jeszcze miałaś czelność przyjechać. Ubrana i umalowana, przyjechałaś się popisywać.

Po prostu miałaś szczęście. A ja nie. Czego jeszcze ode mnie chcesz? Chciałaś dowiedzieć się, iż mąż przepija się do gorączki, a syn zaginął? Że dostałam marniutką emeryturę? Że zdrowia już nie mam? Chciałaś zobaczyć, jak żyję? No, to patrz. Nie wszystkim się tak powodzi jak tobie, przebiegłaśko. I wtedy, jak zdałaś, to tylko dzięki znajomościom. Ktoś ci pomógł. A dla mnie miejsca nie było. Myślisz, iż wykupisz się swoimi jałmużnami?

To było tak niesprawiedliwe i bolesne, iż Maria na moment przestała oddychać. Potem zaczęła się tłumaczyć. Opowiadać, jak ciężko było osiągnąć to, co ma. I jak teraz też nie jest łatwo. Z jakiegoś powodu wspomniała, iż rodzice są chorzy, mama ma demencję, trzeba się nią opiekować. Że mąż przeszedł trzy operacje. Że najmłodsza córka przechodzi ciężkie leczenie. Że pracuje bez przerwy już od kilku lat, i dopiero udało się znaleźć tydzień, by do niej przyjechać, bo tęskniła!.. jeżeli potrzebujesz pomocy, powiedz! Zrobię wszystko, co w mojej mocy. Razem sobie poradzimy.

Herbata stygnęła w starych filiżankach z pęknięciami. A paczki i pudełka z prezentami leżały na brudnej podłodze i wyglądały tak dziwnie, za bardzo kolorowe.

Wszystko wyglądało jak koszmar. Maria zaczęła się ubierać, tłumiąc łzy. Przyjaciółka jej nie zatrzymywała. Przyjaciółki nie było. Była obca, starsza kobieta, z iskrą gniewu w oczach. Jak w snach, kiedy bliscy nagle okazują się obcymi, nieznajomymi, niebezpiecznymi ludźmi.

Maria dotarła do hotelu i cicho płakała. Patrzyła przez okno na zaśnieżone miasteczko, rzadkie latarnie świeciły w ciemności. Przypominało to opuszczoną stację…

Potem zadzwonił mąż, Maria powiedziała, iż jutro wraca, plany się zmieniły. I iż bardzo chce już wrócić do domu, do swoich. I słyszała, jak wnuk radośnie krzyczał: „Babcia niedługo przyjedzie! Babcia przyjedzie!”

Tak bywa w życiu. Wszystko się zmienia. Nie należy żyć iluzjami. Nie zawsze ludzie z przeszłości cieszą się na nasz widok. I nie zawsze warto wracać do przeszłości.

Maria wysłała przyjaciółce całe swoje honorarium. Ta krótko napisała: „Dziękuję!”. I nikt nie jest winny. Nie ma kogo obwiniać. Trzeba żyć dalej. Można jeszcze zadzwonić, napisać – z szacunku dla przeszłości. Podjąć wysiłek, jeżeli na sercu jest niepokój. A jeżeli nie będzie odpowiedzi, trzeba żyć dalej. I wspominać z wdzięcznością dawną przyjaźń.

Idź do oryginalnego materiału